Samotność długodystansowca
Po fali porażek naszych reprezentacji: w koszykówkę mężczyzn, siatkówkę kobiet, mężczyzn zresztą też, choć trochę wcześniej, przed memoriałem, i w ogóle, i w szczególe. Tak naprawdę trudno powiedzieć, cośmy ostatnio wygrali w drużynie. Zdarza się, owszem, od czasu do czasu remis, ale remisować to sobie można, jak się jest od Renu po Ural. W naszym przypadku, albo się rozwijamy, albo zaraz trzeba będzie się zwijać. Oczywiście, chłopaki przedwczoraj wygrali, ale wychowanie i wrażliwe geny sprawiają, że na ogół jestem za słabszymi. Najczęściej więc za Polską, ale nie we wtorek niestety.
Sport jakość mnie mocno nie pociąga i cieszę się, że nie urodziłem się w Hiszpanii. Oni tam wszystko wygrywają, ale mają tak gorąco, że przy mojej cerze usmażyłbym się już kilka razy. Żyję więc sobie tak jak wszyscy w kraju, w którym ludzie, żeby coś wygrać, muszą albo coś wymyślić, albo ustawić. Praca, oczywiście, też popłaca. Jak się człowiek zaweźmie, to i oszczędzi. Od wiosny na półtora kilo czereśni. Później można je zalać spirytusem kupionym jeszcze na święta i jakoś przezimować przed telewizorem. Pooglądać sobie kilka meczów w hokeja... Nie, może jednak nie oglądać.
Sport w naszym wydaniu może i nie jest ciekawy, na pewno jest jednak pouczający. Jesteśmy narodem indywidualistów. Jeżeli osiągamy sukcesy, to w sportach, gdzie od jednego człowieka zależy powodzenie przedsięwzięcia. Nawet jak po sukcesach Adama Małysza tworzy nam się drużyna, to każdy skacze jak chce, a jeden gada głupoty. Nawet, kiedy na boisku w Niemczech spotka się trzech Polaków, to jak typowi gastarbeiterzy patrzą na siebie wilkiem. Zresztą, nie tylko w sporcie przejawia się nasz indywidualizm. Gospodarka, nauka. Tu też nie ma teamów. Są krezusi, społeczne wieloryby, a reszta to plankton. Indywidualistą politycznym jest bez wątpienia Radosław Sikorski. Mniejsza o powody. Niezależnie od nich, efekt zadziwienia pozostaje u wielu. Czasem jednak ministrowi udaje się powiedzieć coś prawdziwego. - Skoro Ruscy wyposażyli Syrię w broń chemiczną, to niech się teraz zajmą jej demontażem – miał powiedzieć światły Radek w rozmowie z amerykańskim sekretarzem stanu, znającym się wprawdzie na botoksie – niekoniecznie na polityce. Tak oto Radosław zaskoczył świat. Jeżeli prawdą jest, że to właśnie zdanie wpłynęło na chwilowe zawieszenie decyzji o wojnie – to biedna ta klasa polityczna naszego globu. Wątła intelektualnie. Zapędzeni w rozgrywki i dworskie intrygi tracą nawet z pola widzenia najprostsze rozwiązania. Oni po prostu nie wiedzą jak żyć. Skoro nie widzą oczywistości oczywistych, niedługo będą potrzebowali asystentów do oddychania. To się ministrowi udało obnażyć mizerotę kasty, do której należy! Po czymś takim elitą nie można ich nazywać. Trudno powiedzieć, jak w ogóle minister na to wpadł i czy mamy szansę na umorzenie choć części odsetek od zagranicznego długu, ale mam nadzieję, że nie będzie zasypywał gruszek w popiele. Do rozwiązania jest jeszcze wiele problemów tego świata. W ramach poćwiczenia trochę przed kolejnymi wyzwaniami, zapraszamy do Łomży, Panie Ministrze. Trzeba powiedzieć ludziom, jak jeździć po mieście w czasie przed i popołudniowych akcji łatania dziur w drogach? Co z inwestycją, która praktycznie na rok wyłącza jedną z największych ulic w mieście i gdzie są ci, którzy powinni to zaplanować? Jak ,do cholery załatać dziurę budżetową w mieście żeby nie wycofywać się z tak istotnych inwestycji, jak wirtualny park przemysłowy. No i oczywiście: czy ta palma w budynku to jawne przyznanie się, że chodzi tylko o kokosy dla twórców?
Mariusz Rytel