Spółdzielnia majestatów
Badania naukowe dowodzą, że najbardziej kreatywny moment dnia to noc. No może, nie do końca. 22.04 to taki wieczór i przedsionek nocy. Ta zaczyna się trochę później, ale i tak jest ciemno. Wniosek jest prosty. Na przypływ weny nie możemy liczyć w godzinach porannych. W czasie toalety czy nawet chwilę potem. Każdy człowiek, żeby nie wiem jak się wytężał to nie udźwignie, taki to ciężar. Nie ma co liczyć na bycie kreatywnym wysyłając dzieci do szkoły. Udzielając dobrych rad, o tej porze możemy co najwyżej powtarzać rodzicielskie stereotypy. Człowiek staje się taki jak Krzysztof Krawczyk, który wraca na scenę po kilku latach nieobecności. Nic dobrego z tego nie wynika. Poza oczywiście lepszym lub gorszym poczuciem własnej wartości i wiary w wolność jednostki. Ta jednostka to my, a nie nasze dzieci.
Ale to nie jedyny przykład. Decyzja o zakupie F16, zapewne też nie została podjęta w porze optymalnej dla pracy szarych komórek. Podobnie jak negocjatorzy przyjęcia Polski do Unii Europejskiej kiedyś, tak teraz pani minister od edukacji wstaje wcześnie. Wpadła na pomysł, że wcześniej pośle dzieci do szkoły. Zamiast skupić się na problemach przeładowania placówek i likwidacji chorej, dwuzmianowe organizacji pracy dzieci i nauczycieli, chce ich posłać do szkoły wcześniej. Niech uczą się życia, skoro ona spać nie może. Przecież to tylko ułomności demokracji. Najlepszego systemu jaki do tej pory wymyślono. Nawet jeżeli demokracja stosowana ma niewiele wspólnego z akademicką definicją, coraz częściej jednak występuje wspólnie z określeniami rodem z dyktatury. Rzeczone „posłanie” jest tego dowodem. Posłanie czy wysłanie kogoś lub komuś to przecież jak nakaz, zobowiązanie, a nawet rozkaz. Posyła się żołnierzy na wojnę, dyplomatów na placówki, kuriera z przesyłką. W żadnym z tych, i wielu innych przypadkach, nie ma mowy o odmowie wykonania zadania. Mówi się w prawdzie, że demokracja różni się od innych starodawnych systemów z mentalnego zaścianka ludzkości. Na przykład, w dzisiejszym świecie społeczeństwa obywatelskiego nie możemy powiedzieć komuś tak po prostu... by się od nas odczepił (nie mogę dosadniej, ponoć dzieci też czytają!). Trzeba powiedzieć to tak subtelnie, aż poczuje radość ze zbliżającej się podróży. Polityczna poprawność i zasady zdrowego rozsądku nie są jednak regułą.
Można w majestacie demokratycznych zasad posłać kogoś po prostu do diabła? Nie mieszajmy w to od razu rogacizny. Wystarczy do sądu, tak jak zarząd spółdzielni mieszkaniowej Perspektywa kilku swoich członków. Obywateli, którzy ośmielili się naruszyć zawodowy mir zarządu hasłami na transparentach. Mam wrażenie, że w całej tej sprawie nie chodzi o to, by podnosić wielkie hasła o obronie sprawiedliwości, społeczeństwie obywatelskim i takiej samej postawie, nie o białoruskie zasady rozwiązywania dylematów społecznych, ani nawet o literę prawa. O zwykły sklep tu chodzi i zasady handlu spółdzielczą ziemią. I o jeszcze jedną, zwykłą zasadę ludzkiej kreatywności i zdrowego rozsądku. Swoją drogą, ciekawe o której prezes wpadł na pomysł skierowania sprawy na drogę sądową...? Jak dowodzą naukowcy szare komórki, nie licząc późnego poranka, najgorzej pracują o wpół do piątej. Tak czy siak, protestujący w całej sprawie, zostali już pouczeni o swoich prawach i obowiązkach wobec spółdzielni. Jako skazani (I co z tego, że bez kary?!) będą o tym pamiętać przez długie lata. Szczególnie w sytuacji zmiany pracy, czy starania się o kredyt. I niech no się tylko spóźnią z opłaceniem czynszu!
Mariusz Rytel