Guinness
„Polska biega" czy granie utworu Jimi'ego Hendrixa na wrocławskim starym rynku to ponoć wpisowe pewniaki w księdze rekordu Guinnessa. W tym drugim przypadku wszystko jest już policzone. Udało się Wrocławiowi po raz kolejny zaistnieć dłużej w wiosennej świadomości Polaków i bliżej nieokreślonej, ale równie ważnej grupie ludzi z całego świata.
Podobnie jak pewną kobietę, która połykała miecze. I w tym przypadku należą się wyrazy współczucia, zapewne z powodu braku zainteresowania płcią przeciwną. Ale nie tylko hormony sprawiają, że bijemy rekordy. Czasami trudno powiedzieć co. Nikt nie może znaleźć odpowiedzi na pytanie co sprawia, że pewien stróż w pewnym amerykańskim parku siedem razy przeżył porażenie piorunem? Nikt jej nawet nie szuka, z powodu ryzyka jakie niesie ze sobą spotkanie z delikwentem. Na wszelki wypadek wpisano go do księgi zaopatrzonej w zdrowy piorunochron. Pewien Chińczyk z kolei, ciągnął powiekami samochód osobowy. Również obok tego faktu twórcy rankingu nie mogli przejść obojętnie i go nie zauważyć. Ktoś inny zjada złom, jeszcze inny nosem wydala ryby, w rekordowym tempie rozpina staniki czy rozbija głową arbuzy. Wszystko po to, by się mówiło. W Polsce też mamy przykłady. Wszędzie tylko nie u nas można byłoby powiedzieć. Można darować Warszawie. W końcu stolyca. Obejrzano tam pewnego razu w rekordowym czasie rekordową liczbę filmów. Wiadomo lansiarstwo i nieróbstwo w tym centrum narodowej dekadencji. Po takim czasie i takiej ilości pewnie nie pamiętają nawet jakie to były filmy. Wrocławowi też można darować tą rekordową ilość gitarzystów. W sumie najrozsądniejsze i najlepiej rozwijające się miasto w kraju. Kraków też niech już sobie ma ten wpis o dwóch tysiącach trębaczy grających hejnał. Nawet Poznaniowi można darować skuteczne bicie rekordu na kilkukilometrowy spacer z ciężarówką wyładowaną po brzegi, ale już jakiejś tam Przybędzy na Żywiecczyźnie darować się nie powinno. Co to niby jest to „Góralskie jadło" i ponad osiem tysięcy litrów zupy pieczarkowej. Od kiedy to pieczarki rosną tylko w górach! A poza tym mamy swoje regionalne dania. Też moglibyśmy coś upichcić. Niestety parę lat temu pomysł z rejbakiem został spalony bo danie było niedopieczone, ale niech tam. Można wymyślić coś innego. Na przykład - najdłuższa blokada ronda. Niech będzie i to, byle byłoby skuteczne.
Mariusz Rytel