Grali dobrze i... przegrali
Piłkarzom Łomżyńskiego Klubu Sportowego 1926 nie udało się wygrać czwartego kolejnego meczu w trzecioligowych rozgrywkach. Po błędach na własnym stadionie ulegli drużynie Sokoła Ostróda 0:2.
Nasz zespół przystępował do pojedynku 6. kolejki mocno osłabiony. W poprzednim meczu z Warmią Grajewo poważnej kontuzji stopy doznał grający trener Robert Speichler, a na jednym z ostatnich treningów uraz przytrafił się lewemu obrońcy, Kevinowi Ipinie. Sztab szkoleniowy ŁKS-u miał więc nie lada wyzwanie, aby ustawić zespół tak, żeby skutecznie mógł rywalizować z bardzo mocną ekipą z Ostródy. Trzeba przyznać, że w pierwszej połowie gospodarzy grali bardzo dobrze pod względem taktycznym. Dali przeciwnikom rozgrywać piłkę w środkowej części boiska i od czasu do czasu stosowali agresywny pressing. - Po odbiorze piłki staraliśmy się wyprowadzać akcje spokojnie i stosować jeden z wariantów, które ćwiczymy na treningach - tłumaczy Speichler. I już w 15. minucie po jednej z takich akcji w znakomitej sytuacji znalazł się Mariusz Baranowski. Niestety jego mocny strzał z 8 metrów efektownie wybronił golkiper gości, a dobitka Alexa Rodiera została zablokowana. W 32. minucie łomżanie popisali się kolejnym szybkim rozegraniem piłki. Baranowski prostopadle podał do Tomasza Staniórskiego, ten wbiegł w pole karne i będąc tuż przy linii końcowej wyłożył piłkę na 14 metr do nadbiegającego Tomasza Brzozowskiego. Jednak i tym razem piłka po mocnym uderzeniu pomocnika ŁKS-u nie znalazła drogi do siatki. Niestety dwie świetne niewykorzystane okazje szybko się zemściły. Pierwszy poważny błąd popełniła defensywa gospodarzy i od razu skończyło się to utratą bramki. W 34. minucie na listę strzelców wpisał się Paweł Podhorodecki.
Niekorzystny wynik podziałał na miejscowych mobilizująco i do końca pierwszej odsłony mogli przynajmniej doprowadzić do wyrównania. W 45. minucie Maciej Malinowski podał do wbiegającego w pole karne Michaela Sanniego, ale Nigeryjczyk mając przed sobą tylko bramkarza fatalnie przestrzelił. Chwilę później łomżanie przejęli piłkę źle wyprowadzoną przez obrońców Sokoła i tym razem przed golkiperem gości stanął Rodier. Amerykanin minął już nawet Kamila Hrynowieckiego, ale z uwagi na zbyt duży kąt nie zdołał skierować piłki do bramki.
W drugiej odsłonie ostródzianie wyraźnie postawili na obronę korzystnego wyniku. Szczelnie zabezpieczyli dostęp do własnej bramki i nastawili się na kontry. A trzeba przyznać, że były one bardzo groźne. Łomżanie natomiast nie mieli żadnego pomysłu na sforsowanie defensywy rywali. Dość powiedzieć, że pierwszą dobrą akcję udało im się przeprowadzić w 81. minucie... Wtedy to w wiadomy tylko sobie sposób Daniel Lemański nie potrafił umieścić piłki w bramce mając do niej jakieś 3 metry. Wcześniej jednak goście okazali się dużo bardziej skuteczni i w 73. minucie podwyższyli prowadzenie. Po rzucie rożnym błąd w kryciu popełnił jeden z obrońców ŁKS-u i 19-letni Łukasz Gwiazda uderzeniem po ziemi pokonał Adriana Jędraszczaka.
Do końca spotkania żadnej z drużyn nie udało się już zmienić wyniku i to goście mogli się cieszyć z drugiej wygranej w tym sezonie.
- W tym meczu zagrały zespoły, które chcą grać w piłkę i że prezentują ciekawy futbol. Jestem naprawdę zadowolony z postawy chłopaków w pierwszej połowie, mimo tego, że do przerwy przegrywaliśmy, bo akcje były naprawdę bardzo dobre z naszej strony. Myślę, że piłkarsko w pierwszej połowie byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem, ale to jednak nie wystarczyło. Mieliśmy trzy czy cztery sytuacje w pierwszej połowie, z których przynajmniej dwie powinniśmy zamienić na bramki. Natomiast zespół z Ostródy stworzył sobie chyba tylko jedną sytuację, a właściwie my im stworzyliśmy jedną sytuację, w której strzelili bramkę. Druga połowa - widać było, że zespół z Ostródy, po ostatnich niepowodzeniach, troszeczkę był pod presją i chciał za wszelką cenę utrzymać ten wynik. Skupił się na obronie, a my próbowaliśmy coś tam stworzyć. Nie udało się, a na domiar złego popełniliśmy kolejny prosty błąd co skutkowało stratą drugiej bramki. Szkoda, że się nie udało zdobyć choćby punktu, bo gra nie była zła - ocenił spotkanie trener Speichler.
Po 6. kolejkach łomżanie nadal zajmują 6. lokatę mając w dorobku 10 punktów. Kolejny mecz zagrają już w najbliższą środę. Wtedy to w Korszach zmierzą się z tamtejszym MKS-em.
is