O przyjaźni Cyganów i sepleniących artystach z rozśpiewanym aktorem Emilianem Kamińskim rozmawia MRD
Mirosław R. Derewońko: - Pokazał się Pan w Łomży z jak najlepszej strony - wielka skala głosu od basu przez tenor i falset aż po niemal alt. Do tego muzykalność i zmysł interpretacji, wyjątkowy charakter komiczny i udane parodie. Parodie, ale głównie aktorów i śpiewaków operowych. Wydaje się Pan pogodnym optymistą, a tu nagle taki złośliwy koncept! Emilian Kamiński: - Pracuję w kulturze i są w niej również takie zjawiska, z których można się pośmiać. Zrobiliśmy kiedyś nawet spektakl "Opera Granda", gdzie ten pomysł został rozwinięty. Miał ogromne powodzenie. To jest żart, tzw. obyczajówka, kiedy ludzie śmieją się z obyczajów.
MRD: - Ale Pan żartuje z czegoś, co dla niektórych może być świętością. Wielkich reżyserów, gwiazdy kina i opery otacza często estyma widowni. Nawet kardynałom i biskupom się dostało za ich łakomstwo i pociąg do drogich trunków.
Emilian Kamiński: - Ten ostatni skecz, gdy wcielam się w Pana Boga i św. Piotra, komentujących historię ludzkości długo po stworzeniu świata, powstał w oparciu o anegdoty Gustawa Holoubka. Zatem on jako autor przyjmuje krytyki. Do pewnych faktów podchodzi się jakby to były świętości, a to są sprawy w gruncie rzeczy banalne. Tak w życiu wielkich tego świata, jak i szarych ludzi. Pamięta pan bajkę "Król jest nagi"? W kulturze europejskiej mamy zresztą wiele zjawisk, które traktuje się z udawanym patosem, a sztucznych. Ktoś "wybitny" namalował dwie kreski i zaraz "Ooooo! Jakie to wybitne". Ktoś inny wystawił niezrozumiałe przedstawienie i zaraz "Ooooo! Jakie to niezrozumiałe". A oni po prostu knoty zrobili.
MRD: - Jednak są śpiewacy, którzy pięknie śpiewają...
Emilian Kamiński: - Oczywiście, są śpiewacy, którzy pięknie śpiewają. Ale bez tych min straszliwych! - jak Pavarotti, jak Domingo, jak Ochman... Wielokrotnie zwracałem śpiewakom uwagę: "Po co wam te miny, śpiewaj, człowieku, po co te pozy?!". To tak jakby aktor nie identyfikował się z postacią, tylko cały czas pokazywał, jaki jest on sam. Uważam, że widza nie interesuje, jacy my jesteśmy jako ludzie, tylko co umiemy. Właśnie to jest przedmiotem moich kpinek i docinek. Jak mam zajęcia ze studentami, to proszę: "Nie pokazuj mi swojego głosu, tylko to, co z tym głosem potrafisz zrobić. Wyeksponuj temat, pokaż, jak Twój głos służy treści, żeby ludzie rozumieli postać, którą przedstawiasz". To pokutuje w operze. Ścigają się na głosy, a to nie jest lekkoatletyka, kto dalej skoczy. U kulturystów jest też coś takiego "Patrzcie, jakie mam piękne ciało". W porządku, masz piękne ciało, ale powiedz mi, mężczyzno, co z tym ciałem umiesz zrobić? Umiesz na przykład pięknie zatńczyć? Samo oglądanie ciała to dla ludzi jest chwila. Był wspaniały teatr pantomimy Henryka Tomaszewskiego, w którym tancerze pięknie zbudowani umieli wzruszać. Tak samo z operą - ja czekam na wzruszenie, na przekazanie treści, a nie na przekazanie tembru czy siły głosu.
MRD: - Tymczasem podczas koncertu stowarzyszenia Europa Donna Pan sam imponował i tembrem, i siłą głosu, a treści Pańskich romansów i pieśni śpiewanych w języku Romów nie poznaliśmy.
Emilian Kamiński: - Bo obiecałem moim przyjaciołom, że tym, którzy nie poznali ich języka, nie zdradzę treści utworów. Powiedział pan o Romach, a ja używam dawniejszego określenia Cyganach, bo tak się kiedyś ich nazywało. To sie wzięło z dzieciństwa. Jako chłopiec na Gocławku w Warszawie chodziłem do taboru cygańskiego, który tam właśnie obozował na stałe, bo już wtedy mieli zakaz wędrówki Cyganie. Bywałem na ich ogniskach, poznałem ich pieśni, oni mnie traktowali jak swojego. I tak zostało. Nawet mam przydomek u Cyganów Baroszero.
MRD: - Na pewno coś oznacza...?
Emilian Kamiński: - Na pewno (śmiech)! Coś bardzo ładnego...
MRD: - Wykonywane przez Pana pieśni cygańskie wydają się refleksyjne, liryczne, a przy tym przesycone silną ekspresją, czasem jakby łkał Pan na najwyższym pułapie wzruszenia, jakby brakowało nie głosu, a słów...
Emilian Kamiński: - Rzeczywiście, większość wykonywanych przeze mnie pieśni jest właśnie taka, jak pan opisał. One nie są cepeliowskie. Generalnie są pierwotne, dzikie, drapieżne. Są przesycone głęboką treścią, co w połączeniu z oryginalną melodyką daje ten efekt. Interesuje mnie to skrzydło kultury cygańskiej, a nie cepelia.
MRD: - Zaproponował Pan współpracę łomżyniakom z tworzonym przez siebie teatrem Kamienica. Na jakim jest pan obecnie etapie tworzenia nowej prywatnej sceny w stolicy?
Emilian Kamiński: - Pomysł narodził się bardzo dawno temu, ale od pięciu lat intensywnie nad nim pracuję. Teraz dzięki Radzie Warszawy, a bezpośrednio dzięki pani prezydent Hannie Gronkiewicz-Walc, udało mi sie ważną rzecz załatwić. Rada Warszawy dała mi poręczenie hipteczne na pieniądze unijne, które zdobyłem, bo przygotowałem dobry projekt przedsięwzięcia. W Polsce mamy jeszcze fatalny przepis, że trzeba wnieść zabezpieczenie w wysokości kosztów całego projektu plus odsetki przez pięć lat. W moim wypadku na osiem milionów!!! To było coś okropnego, przez dwa lata nie mogłem przez to przejść, aż wreszcie się udało. To ogromna zasługa właśnie pani prezydent, że poświęciła temu pomysłowi trochę czasu i uwagi.
MRD: - Nasza fundacja chce przeznaczyć pięć milionów na remont kmienicy i w niej założyć teatr. Wspaniałe miejsce, stuletnia prawie kamienica, secesja geometryczna, jedyna ocalała w tej okolicy.
MRD: - Które to miejsce?
Emilian Kamiński: - Tuż przy Orlej, vis a vis dawnego STS-u, teraz Opery Kameralnej, naprzeciwko kościoła ewangelickiego, w pobliżu Placu Bankowego. Świetne miejsce!
MRD: - Świetne na powstanie czegoś w stylu Teatru Polonia, który założyła w dawnym kinie Krystyna Janda?
Emilian Kamiński: - Zamysł jest zupełnie inny. Nie chcę się ścigać z teatrami w Warszawie, nie myślę o typowym teatrze repertuarowym. Chciałbym, żeby to było miejsce do spędzania czasu, oczywiście także takie, gdzie się grywa, ale z zasadą "widz nie oddaje numerka w szatni". Czyli jak chce, może zostać, spędzić czas ze znajomymi, wziąć udział w dyskusji, szkoleniu, konferencji czy warsztatach. Właśnie wtedy, gdy już Kamienica powstanie, będzie mi miło rozwijać współpracę także z ciekawymi ludźmi, m.in., z Łomży i Ziemi Łomżyńskiej.
MRD: - Ciekawych, utalentowanych i pomysłowych ludzi w Łomży nie brakuje. A jakieś ciekawe miejsce już Pan w grodzie nad Narwią poznał?
Emilian Kamiński: - Chciałem znowu zobaczyć zwłaszcza wspaniałą rzeźbę Jezusa w kaplicy seminarium. Fantastyczna rzeźba! Jak tam po raz pierwszy przyszedłem, to jak usiadłem w ławce z wrażenia, tak siedziałem przez dwie godziny. Nie mogłem się od Niego oderwać... Łomża kojarzy mi się z tym wizerunkiem Jezusa...
MRD: - Dziękuję za rozmowę.
P.S. Wywiad nieautoryzowany, przeprowadzony po koncercie Ruchu Europa Donna w sali widowiskowej ŁOK 7 maja A.D. 2006.