Awaria przez uszczelki
Czegoś takiego nie pamiętali nawet najstarsi pracownicy MPEC-u. W sobotę, 1 stycznia 2011 roku około godz. 16:00 w Ciepłowni Miejskiej z rurociągów zasilających miejski system ciepłowniczy zaczęła lać się woda. Awaria spowodowała konieczność natychmiastowego wygaszenia kotłów ciepłowni, tym samym odcinając dopływ ciepła do większości mieszkań Łomży. - Wyglądało to naprawdę bardzo groźnie, tym bardziej, że jest zima i zbliżała się noc – mówi Ryszard Fiedorowicz, zastępca prezesa Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Łomży. Na szczęście wszystko skończyło się znacznie lepiej niż mogłoby się skończyć. Awarię udało się usunąć znacznie szybciej niż pierwotnie oceniano, a dzięki sprzyjającej aurze, bo nocą temperatura powietrza spadła zaledwie do -3 st. Celsjusza, poza kilkugodzinnym brakiem ciepłej wody, mieszkańcy nie zdążyli odczuć awarii na własnej skórze. Rano, gdy się budzili, w mieszkaniach ponownie było ciepło, a w kranach była już ciepła woda.
- My zaopatrujemy w ciepło około 70% mieszkańców Łomży. Odcięcie ich od ciepła - i to zimą – to ogromna odpowiedzialność – mówi Ryszard Fedorowicz. - Właściwie takie awarie dotychczas się nie zdarzały. Owszem były wyłączenia całej ciepłowni, ale to zazwyczaj latem i po dłuższych przygotowaniach do tego.
Prezes Fiedorowicz dodaje, że zatrzymanie pracy całej ciepłowni jest ogromnym przedsięwzięciem. - W systemie ciepłowniczym Łomży stale płynie 7 tysięcy ton wody i tę masę trzeba było szybko zatrzymać. Poza tym trzeba było spuścić wodę z rurociągów w samej ciepłowni i wystudzić cały system, bo woda i cała instalacja którą płynie ma temperaturę ok. 80 – 100 st C. Samo usuwanie awarii było najprostszą z tych czynności – dodaje Fiedorowicz.
Natychmiast do usuwania awarii przystąpiły służby Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Z domów, a był to sobotni wieczór i w dodatku 1 stycznia, wezwano ponad 30 osób. Jak podaje Fiedorowicz najbardziej obawiano się, że - niejako przy okazji - może nastąpić jakieś uszkodzenie na sieci. Wówczas w kilka godzin tego nie udałoby się usunąć i w mieście zrobiłoby się naprawdę zimno. Na szczęście do tego nie doszło. Jeszcze w nocy udało się awarię usunąć. Pierwszy kocioł ponownie rozpalono o godz. 2.30, a drugi o 4.30. Rano ponownie ciepło było już w niemal wszystkich mieszkaniach, zaopatrywanych w ciepłą wodę i ciepło przez MPEC.
„Pękły uszczelki”
Okazało się, że wielką awarię w ciepłowni spowodowało pęknięcie kilku gumowych uszczelek, co spowodowało rozszczelnienie układu rurociągów zasilających miejski system ciepłowniczy w źródle ciepła.
- Koszt wymiany tych uszczelek, poza pracą ludzi, był w zasadzie żaden. A praca z tym związana trwała krócej niż 2 godziny – mówi Fiedorowicz. - Pozostaje pytanie dlaczego te uszczelki pękły. I właśnie na to pytanie usiłuje odpowiedzieć specjalna komisja którą powołano w MPEC-u. Komisja ta analizuje wszelkie dane z komputerowego systemu nadzoru nad pracą ciepłowni.
- Na wynik jej prac trzeba jeszcze poczekać. Dziś nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego doszło do tej awarii – mówi Fiedorowicz.