Nieudana prowokacja dziennikarska w Zambrowie może mieć swój finał w sądzie
Policja skierowała do sądu sprawę nieudanej prowokacji dziennikarskiej. Redaktorka jednej z ogólnopolskich telewizji kilkakrotnie dzwoniła do dyżurnych policji w różnych miejscach kraju, podając się za urzędniczkę gabinetu jednego z wiceministrów MSWiA.
Twierdziła, że zepsuł jej się samochód i oczekiwała podwiezienia jej służbowym autem do hotelu lub warsztatu. Za każdym razem policjanci informowali kobietę, co można w takie sytuacji zrobić. Podawali m.in. numer telefonu do pomocy drogowej. Po kilku takich telefonach policja postanowiła sprawdzić, kto oczekuje przyjazdu radiowozu i podwiezienia do hotelu.
Funkcjonariusze z jednostki w Zambrowie po przyjechaniu na miejsce wylegitymowali kobietę. Jak się okazało, w rozmowie telefonicznej z dyżurnym kobieta podała inne dane niż policjantom na miejscu rzekomej awarii. W rozmowie z funkcjonariuszami cały czas usiłowała wymóc na nich podwiezienie radiowozem. Policjanci zaś dopytywali o niesprawne auto i chcieli je obejrzeć. W końcu kobieta przyznała, że jest dziennikarką jednej z ogólnokrajowych telewizji i pokazała legitymację prasową. Jak przyznała, cała sytuacja miała na celu sprawdzenie, czy policyjne auta służą urzędnikom za taksówki i są na każde zawołanie.
Policja przypomina, że fałszywe zgłoszenia mogą mieć poważne konsekwencje. Policjanci bowiem zamiast jechać w miejsce, gdzie ktoś może rzeczywiście potrzebować pomocy, w tym czasie są niepotrzebnie angażowani. Zachowanie kobiety zdaniem policji nosiło znamiona wykroczenia. Dlatego skierowano sprawę do sadu.