Duże emocje na Zjeździe
Po pierwszej połowie meczu 5. kolejki III ligi zespół ŁKS-u 1926 przegrywał z Olimpią Olsztynek 0:1. Drugie 45 minut łomżanie zagrali jednak bardzo dobrze i ostatecznie zwyciężyli 2:1. Dzięki temu awansowali na piąte miejsce w ligowej tabeli.
W dwóch poprzednich spotkaniach ełkaesiacy mierzyli się z drużynami z Ostródy i Nowego Miasta Lubawskiego, czyli dwoma faworytami tego sezonu. W środowe popołudnie stanęli na przeciwko zespołu teoretycznie słabszego. Ekipa z Olsztynka przed rozpoczęciem rozgrywek stawiana była w gronie tych ekip, którym bardzo trudno będzie utrzymać się w III lidze. Ku zaskoczeniu kibiców łomżyńskiego klubu, w pierwszej odsłonie to jednak przyjezdni byli zespołem, który stworzył sobie zdecydowanie więcej dogodnych okazji do zdobycia gola. I tylko nieporadność napastników Olimpii spowodowała, że Oliwer Wienczatek jedynie raz musiał wyciągać piłkę z bramki. W 25. minucie po rzucie wolnym piłka trafiła do Mateusza Różowicza, a 25-letni napastnik gości umieścił ją w siatce gospodarzy. Chaotycznie grający łomżanie w końca pierwszej połowy nie potrafili na tyle zagrozić bramce Olimpii, żeby doprowadzić do wyrównania.
Po zmianie stron na boisko wyszedł jakby odmieniony zespół ŁKS-u. Od samego początku miejscowi grali agresywnym pressingiem co przyniosło skutek w postaci stwarzanych okazji. Pierwszą, niezwykle groźną sytuację ełkaesiacy mieli w 67. minucie. Na indywidualny rajd zdecydował się Michał Sadowski i będąc na linii pola karnego uderzył. Niestety piłka trafiła w poprzeczkę bramki Olimpii i wyszła w pole. Niecałe 60 sekund później Albert Rydzewski już się nie pomylił płaskim strzałem doprowadzając do wyrównania. Zdobyty gol dodał jakby sił graczom Mateusza Miłoszewskiego, którzy mogli bardzo szybko dołożyć kolejne trafienia. W 73. minucie najpierw Rafał Maćkowski uderzył głową tuż obok słupka, a później Przemysław Olesiński po indywidualnej akcji w słupek trafił. Siedem minut później ten ostatni był skuteczniejszy. Fantastycznym podaniem z głębi pola popisał się Marcin Świderski, a wprowadzony w II połowie napastnik ŁKS-u mając przed sobą tylko golkipera Olimpii posłał piłkę między jego nogami dając prowadzenie swojemu zespołowi. Jak się później okazało był to gol na wagę trzech punktów i zwycięstwa w całym spotkaniu.
- Dzisiaj od początku szło nam jak po grudzie. Najpierw bardzo słaba pierwsza połowa w naszym wykonaniu, potem męska rozmowa w szatni i trochę lepszy początek drugiej połowy. Ale długo piłka nie chciał wpaść do bramki, a do tego straciliśmy Kubę Kamińskiego, który zaraz po wejściu na boisko musiał z niego zejść z powodu urazu. Na szczęście koniec był dobry i ze zwycięstwa trzeba się cieszyć.
Kolejnym rywalem ełkaesiaków będzie zespół MKS-u Ełk. To spotkanie odbędzie się w najbliższą niedzielę 29 sierpnia w Ełku.
is