Święto Chleba, karawaj i „oborywanie” przepiórki
Krzysztof Putra, wicemarszałek Senatu, poluzował krawat, naostrzył kosę i juz miał wziąć pierwszy zamach, kiedy w tłumie polityków Prawa i Sprawiedliwości i fotoreporterów zadałem pytanie: „Wybiera Pan lewą stronę...?!” Jego koledzy partyjni, wśród których był m.in. poseł podlaski Jacek Bogucki (PiS) i Karol Tylenda, członek Zarządu Województwa, poradzili, żeby plon zbierał jednak od centrum na prawo...
Koszenie było jednym z obrzędów Święta Chleba, na które złożyło się także święcenie zwierząt, którego dokonał ks. Dariusz Giers z Wątykanu. W uroczej scenerii muzeum, które wygląda jak wieś sprzed stu lat z domami krytymi słomą, z wiatrakiem i studnią, przeszedł korowód zespołów folklorystycznych Kaszubów, górali, Mazowszan, Białorusinów i Polaków z Uzbekistanu. Młodzież grała i śpiewała, a na wozie jechały gospodynie - starsze żniwiarki. Po godzinie było po żniwach. Na polu przy wiatraku żyta zostało ledwie tyle, że wiązki można było objąć dłońmi jak bukiet kwiatów. Koniecznie na przepiórkę.
Renata Gnatowska na co dzień jest kasjerką Muzeum Rolnictwa im. Krzysztofa Kluka w Ciechanowcu. Raz w roku przebiera sie na ludowo i zostaje Przepiórką, czyli dziewczyną, którą chłopaki po skończonych żniwach przeciągają trzymając za nogi po rżysku. Renata ściska kurczowo spódnicę, a pośladkami oborywa przepiórkę, tj. zbudowany z trzech warkoczy zboża „stożek”, pod którym na kamieniu leży kromka chleba i kłosy zbóż. Tak każe tradycja, żeby na polach chwasty nie rosły, a w przyszłym roku był również obfity plon. „Oborywanie” przepiórki budzi zainteresowanie i emocje tak wielkie, że tysiące ludzi z Suwalszczyzny, Podlasia, Ziemi Łomżyńskiej i różnych stron kraju ściągają do Ciechanowca. Na ponad stu straganach pysznią się wszelkiej wielkości, kształtu, barwy, składu i smaku pieczywa. Drugie tyle stoisk to rękodzieło: koronki, obrusy, łyżki i miski z drewna, gliniane dzbany i gwizdki, co udają ptasie trele.
Zbigniew Derewońko ze Staniek niedaleko Siemiatycz robi zakwas z kawałka chleba. Stopniowo raz dolewa ciepłej wody, raz dorzuca mąki żytniej razowej, aż powstanie zakwas, a z niego papka, którą wyrabia na ciasto chlebowe, dodając nieprzerwanie mąki. W piecu zarumieni się powszedni owoc całorocznego trudu rolnika. Kolejka gości Święta Chleba, aż piec się otworzy, a razowiec ostygnie.
Kiedy kwitnie handel bułkami, rogalami i ciastkami, na scenie kolejne zespoły pieśni i tańca. Szesnastolatki w najbarwniejszych strojach przyleciały z 5,5-milionowego Taszkientu, stolicy Uzbekistanu, gdzie dziś mieszka ok. 5 tys. Polaków, potomków zesłańców z czasów carskich i sowieckich. W 14-osobowej grupie tylko jeden chłopak rozumie i polski, i rosyjski. Reszta uczy się dzięki zajęciom w Polsko-Mlodzieżowo-Kulturalnym Centrum Zarzewie i kroków krakowiaczka, i znaczenia nie tylko tego wyrazu.
Przed wieńcem dożynkowym idzie Julcia Gajdzikiewicz ze zdobionym misternie jak tort białoruskim karawajem (rodzaj słodkiego i lekkiego ciasta drożdżowego). Polski bochen chleba niesie Renata Gnatowska. Ofiarowują je w darze starostom, witającym orszak przed Dworem Myśliwskim w staropolskich strojach szlacheckich: Dorocie Łapiak, dyrektor Muzeum, i Bogdanowi Zielińskiemu, staroście wysokomazwieckiemu. Starosta dziękował za wieniec i chleb.
- Będziemy starali się dzielić go sprawiedliwie – obiecał. - Żeby nikomu w naszym województwie i kraju go nie brakowało.
O to modlili się już od porannej mszy św. w kościele Trójcy Przenajświętszej wszyscy uczestnicy VII Podlaskiego Święta Chleba. A gwiazdy wieczoru na festynie Studio Lato Radia Białystok, czyli Golec uOrkiestra, dowcipkowały na temat życiowych golców i pytały, gdzie się podziały nasze podatki..
Mirosław R. Derewońko