Światowe prawykonanie łomżyńskich filharmoników
Reminiscencje polskie Mikołaja Hertla zakończyły czwartkowy koncert Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego. Było to światowe prawykonanie tej kompozycji, dedykowanej przez autora łomżyńskiej orkiestrze i soliście, wybitnemu pianiście Karolowi Radziwonowiczowi. – Uważam, że było to bardzo ciekawe, barwne i wrażliwe wykonanie, ze zmianami kolorów dźwiękowych – ocenia Mikołaj Hertel. – Jest to dla mnie ogromne zaskoczenie, ponieważ w momencie, kiedy pisze się utwór nigdy nie wiadomo, jak on zabrzmi – tu zabrzmiał wspaniale!
Każda dobra orkiestra, poza wykonywaniem światowego repertuaru z różnych epok, ma również do dyspozycji dedykowane sobie utwory. Filharmonia Kameralna nie jest tu żadnym wyjątkiem, a część napisanych dla niej kompozycji trafiła już na płytę „Opus dedicatum”. Obecnie trwają przygotowania do nagrania jej drugiej części, co ma nastąpić na przełomie listopada i grudnia w nowej sali łomżyńskiej orkiestry. Kaskady Alicji Gronau zostały zarejestrowane jeszcze w ubiegłym roku, a program albumu dopełnią Elegia Mikołaja Góreckiego, Bajkowe opowieści Krzysztofa Herdzina i rzeczone Reminiscencje polskie Mikołaja Hertla, wybitnego kompozytora nie tylko muzyki klasycznej, ale też rozrywkowej i elektronicznej. Powstała w roku 2018 i trwająca 18 minut, czteroczęściowa kompozycja zachwyciła słuchaczy zwartą formą, licznymi nawiązaniami do polskiego folkloru oraz jazzu, a Karol Radziwonowicz, po raz pierwszy goszczący w Łomży jeszcze w roku 1983, na koncercie z okazji 5-lecia ŁOK, zaimponował nie tylko błyskotliwą techniką, ale też wyrazistą interpretacją.
– Niezwykle się z tego cieszę że mogę to grać – mówi Karol Radziwonowicz. – To bardzo ciekawy utwór, który ma w sobie taki polski charakter, trochę kujawiaka, trochę oberka, ale powiązanych ze stylistyką jazzową, co nie jest często spotykane. Ciekawe jest też połączenie orkiestra smyczkowa plus fortepian, zresztą jak uczyłem się tego utworu to już zauważyłem, jak to ja nazywam, że jest to muzyka wciągająca, bo człowiek wchodzi w ten nastrój i chciałby słuchać i słuchać, i słuchać.
Solista dał też prawdziwy popis w efektownie zinterpretowanej kompozycji Ignacego Jana Paderewskiego Fantaisie Polonaise op. 19 w opracowaniu na fortepian i orkiestrę smyczkową swego brata Tomasza, nie tylko świetnego skrzypka, ale też kompozytora i aranżera.
Z racji pojawienia się za pulpitem dyrygenckim Włocha, Andrei Vitello, w programie koncertu nie zabrakło też dzieł tamtejszych kompozytorów: trzech miniatur na orkiestrę smyczkową Tre pezzi per archi op. 57 Giuseppe Martucciego oraz słynnych Crisamtemi jednego z mistrzów włoskiej opery Giacomo Pucciniego. 18-osobowa orkiestra z koncertmistrzem Piotrem Sawickim zagrała je lekko i nader stylowo, potwierdzając po raz kolejny, że specjalizowanie się w dziełach współczesnych nie wyklucza również umiejętności interpretowania utworów starszych.
– Ta orkiestra ma młode, pełne życia i zapału twarze – zauważa Karol Radziwonowicz. – Ja zawsze lubię takie orkiestry, które chcą grać, bo to jest ta więź, która jest najważniejsza. Bardzo często jest tak, że w tych sławnych, wielkich filharmoniach są ludzie, którzy mają już swoje lata, mają bardzo bogate doświadczenie – to oczywiście jest rzecz wspaniała – ale czasami brakuje im tej żywości, a tutaj ona jest!
– Jestem bardzo zadowolony z tego wykonania, w sensie solistycznym i akompaniamentu, ale to nie jest właściwe słowo, bo ta orkiestra smyczkowa właściwie też była solistą – ocenia główny punkt programu Mikołaj Hertel. – Tym bardziej, że smyczki zostały napisane solistycznie, znaczy każdy pulpit ma właściwie inną partię, co jest dość nowatorskim sposobem, bo na ogół smyczki pisze się sekcjami: pierwsze skrzypce, drugie skrzypce, etc. Miałem obawy, czy moje wyobrażenie na temat tego utworu się zrealizuje, ale się zrealizowało. Zacząłem sobie dużo obiecywać po tym utworze, ale dopiero po tym wykonaniu Karola Radziwonowicza i Filharmonii Kameralnej; może też udział włoskiego dyrygenta miał na to wpływ, bo mamy wyobrażenie o Włochach jako o ludziach emocjonalnych, a ja po rozmowie z nim przed koncertem nabrałem optymizmu, że będzie dobrze – teraz czekam na nagranie płytowe tej kompozycji.
Wojciech Chamryk