Klasyczno-rockowy finał Cafe Kultura
Koncert Violincelli Quartet zakończył tegoroczną edycję Café Kultura na Starym Rynku. Młodzi muzycy połączyli światy muzyki klasycznej i rockowej, proponując najpierw arcydzieła słynnych kompozytorów, a w drugiej części koncertu rockowe evergreeny w smyczkowych aranżacjach. Publiczność, niezależnie od wieku, nie kryła zadowolenia, a organizujący imprezę MDK-DŚT nie tylko zapowiada jej kontynuację, ale też kolejne działania w nowym sezonie.
Zainteresowanie drugim tygodniem Café Kultura było naprawdę spore. Od roku 2017 impreza dorobiła się już sporego grona stałych słuchaczy; pojawiają się też kolejni, zwłaszcza z młodego i najmłodszego pokolenia, co szczególnie cieszy pracowników MDK-DŚT. W porównaniu z pierwszym weekendem aura dopisała, tak więc wszystkie zaplanowane koncerty odbyły się tym razem w ogródku Galerii Pod Arkadami. W piątek królował tam jazz sekstetu Dariusza Petery, w sobotę ambitny pop w wykonaniu sióstr Melosik, a na finał Violincelli Quartet zaproponował słuchaczom muzyczną podróż. Koncerty kwartetów smyczkowych na Café Kultura nie są żadną nowością, bo już dwa lata temu na Starym Rynku wystąpił AQuartet, ale tamten zespół po prostu zagrał garść polskich i zagranicznych przebojów, przegrywając przy tym starcie z konferansjerem-gadułą. Violincelli Quartet zaprezentowali zupełnie inne podejście: minimum słów, maksimum muzyki, w dodatku tworzącej zwarty program. Na jego pierwszą część złożyły się same klasyczne arcydzieła. Tę swoistą muzyczną podróż po Europie zaczęła wyprawa do Hiszpanii („Cadiz” Isaaca Albéniza), by przez Francję („Medytacja” z opery „Thais” Julesa Masseneta) dotrzeć do Austrii, a tak naprawdę do Austro-Węgier, z racji sięgnięcia przez kwartet do najbardziej znanego fragmentu serenady Eine kleine Nachtmusik Wolfganga Amadeusza Mozarta oraz wykonania Tańca węgierskiego nr 5 niemieckiego kompozytora Johannesa Brahmsa. Dalsza trasa tej muzycznej eskapady wiodła przez Czechy („Wełtawa” Bedřicha Smetany), aby z wykonaniem „W grocie króla gór” z „Peer Gynta” Edvarda Griega nie ominąć Norwegii, a wieńcząca część „Lato” gwałtowna „Burza” z „Czterech pór roku” Antonio Vivaldiego zakończyła tę eskapadę w Italii.
Klasycznie wykształceni muzycy poradzili sobie z tymi utworami bez trudu, ale dwa ostatnie były już swoistym łącznikiem – z racji częstego ich przerabiania przez rockmanów – z drugą częścią koncertu, budzącą zaciekawienie, jak klasycy poradzą sobie z rockiem. Skrzypaczki Dominika Wiśniewska i Weronika Kułaga, altowiolistka Barbara Rogala i wiolonczelista Adam Czyszak sprostali wyzwaniu, prezentując we własnych, zespołowych aranżacjach aż siedem rockowych evergreenów. Niektóre z nich, jak ballady „Stairway To Heaven” Led Zeppelin, „Still Loving You” Scorpions czy „Nothing Else Matters” Metalliki nie były w takim opracowaniu niczym nowym, ale zostały wykonane stylowo i tak też opracowane. Violincelli Quartet zaskoczył za to świetną wersją „Purple Haze” Jimiego Hendrixa czy równie nieoczywistym „Sweet Child O'Mine” Guns N' Roses; był też popowy klasyk „Sweet Dreams (Are Made Of This)” Eurythmics, zaś na bis utwór, którego w takim opracowaniu mało kto się spodziewał: dynamiczny „I Love Rock 'N' Roll” The Arrows, ale rozsławiony na całym świecie przez Joan Jett & The Blackhearts. Było to więc nad wyraz udane zwieńczenie Café Kultura 2023, ale MDK-DŚT nie zamierza spuszczać z tonu, już planując kolejne koncerty jazzowe i rockowe, a do tego następne wydarzenia, z festiwalem Off Road na czele.
– Tegoroczne Café Kultura było bardzo udane – podsumowuje Krzysztof Zemło, dyrektor Miejskiego Domu Kultury-Domu Środowisk Twórczych. – Był to muzyczny miks, zaprezentowaliśmy różne gatunki, od lat 20., poprzez jazz czy pop, aż do muzyki klasycznej na finał. Okazało się, że słuchacze, poza znanymi wykonawcami, lubią też określone gatunki muzyczne, może to więc być jakiś pomysł na nasze kolejne działania, żeby łączyć różne style. Nie była to jednak tylko muzyka, ponieważ w niedzielne poranki wystąpiły dwa teatry i mieliśmy tu bardzo dużo małych dzieci, wsłuchanych i wpatrzonych w to, co prezentowali artyści, a do tego dochodzą dwa tygodnie warsztatów. Mamy teraz niezwykle komfortową sytuację, że w razie niepogody możemy przenieść się do Hali Kultury, a nawet dzisiaj przypominaliśmy sobie edycje Café Kultura, gdzie nie mieliśmy ani daszku nad sceną, ani Hali Kultury, była to improwizacja i bywało, że koncerty kończyliśmy z powodu deszczu w galerii – teraz jesteśmy przygotowani na różne warunki. Widzę też i bardzo mnie to cieszy, że ludzie przyzwyczaili się do naszej imprezy, widać różne twarze na różnych koncertach, ale mamy też grupę bywalców przychodzących na wszystkie, tak więc Café Kultura wpisała się już w kalendarz wakacyjnych działań i będziemy starali się wykorzystać to zainteresowanie przy okazji organizowania kolejnych koncertów.
Wojciech Chamryk