Nowatorskie odsłony artystycznej tkaniny
Efektowne prace najbardziej utalentowanych studentów i wykładowczyń Pracowni Tkaniny Artystycznej Wydziału Malarstwa warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych złożyły się na wystawę w Galerii Sztuki Współczesnej Muzeum Północno-Mazowieckiego. – Ta wystawa nosi tytuł „Pęcznienie”, ale bardzo chętnie dodałabym jej podtytuł „Świeży powiew sztuki”, bo to, co tutaj widzimy, jest to tkanina inaczej, nowe na nią spojrzenie – podkreśla kierownik galerii Karolina Skłodowska.
Kuratorka wystawy „Pęcznienie” dr Elwira Sztetner jest już doskonale znana łomżyńskim miłośnikom sztuki. W roku 2017 miała w Galerii Sztuki Współczesnej wspólną wystawę „Imaginaria” z Natalią Kulką i Beatą Sosnowską, dwa lata później zaprezentowała w niej rysunki swych studentów z Katedry Rysunku Wydziału Malarstwa ASP w Warszawie. Od trzech lat prowadzi na tej uczelni, wraz z dr Karoliną Lizurej, Pracownię Tkaniny Artystycznej, stąd pomysł zaprezentowania w Łomży najciekawszych wykonanych w niej prac.
– Tytułowe „pęcznienie” to wyraz zaczerpnięty z języka biologii – wyjaśnia w opisie wystawy Elwira Sztetner. – Oznacza proces, w którym włókna białkowe zatrzymują wodę. Pęcznienie inicjuje proces wzrostu. Jest powszechne i niezbędne w całej biosferze. Pęcznienie to słowo wieloznaczne, pojemne, pobudzające wyobraźnię. Pęcznieje ziarno, ciasto drożdżowe, pęcznieją nasze ciała lub ich części, pęcznieją przedmioty powiększające swą objętość. Wszystko co jest w stanie chłonąć, absorbować, wypełniać się czymś – pęcznieje. Pęcznieją też tkaniny i obiekty zaprezentowane na wystawie. Powiększają się, rozrastają, wypełniają przestrzeń i multiplikują. Wydają się być w jakimś sensie biologiczne. Przypominają żywą materię, a czasem ją wręcz udają. Obiekty wyeksponowane obok siebie, stworzone w tym samym miejscu i czasie, wchodzą w interakcje, ujawniając pewne zbieżności i analogie.
Anna Bandyra, Róża Borek, Zofia Kanclerz, Ludwika Kowalewska, Lena Lewandowska, Emilia Mróz, Julia Piestrzyńska i Michał Tomaszewicz oraz ich opiekunki, Elwira Sztetner i Karolina Lizurej, tworzą autorskie, nierzadko unikatowe prace, wykorzystując przy tym często materiały z recyklingu. Choćby barwny niczym roślinność z gorących stref klimatycznych „Ogród” Zofii Kanclerz powstał z plastikowych kwiatów, pochodzących z przycmentarnych śmietników. Celem autorki jest też pokazanie ludzkiej bezmyślności, bo ponoć z troski o planetę kupuje się na groby wystarczające na dłużej, plastikowe rośliny, po czym są one szybko wyrzucane, mimo tego, że nie straciły jeszcze właściwości dekoracyjno-użytkowych.
Z podobnego założenia wyszła Ludwika Kowalewska, autorka kamizelki i kurtki uszytych z plastikowych odpadów, gdzie warstwa ocieplająca została wykonana ze ścinków pochodzących z niszczarki do dokumentów. Z kolei barwna „Monokultura” Róży Borek została zainspirowana śmiertelną dla drzew grzybnią huby, powodującą ich gnicie i obumarcie. Sam tytuł pracy nawiązuje też do cywilizacji, od tysięcy lat nastawioną na bezlitosną, wyniszczającą środowisko naturalne eksploatację ziemskich zasobów, bowiem ta monokultura rozrasta się niczym owa grzybnia. Troskę o środowisko widać też w pracy „Soft Trap” Leny Lewandowskiej: to wnyki, kłusownicza pułapka niczym zębowa proteza.
– Tej wystawie przyświecają różne cele – wyjaśniała Elwira Sztetner. – Recykling, przetwarzanie rzeczy, kształtowanie odpowiedzialnej postawy, nie tylko w artystycznym wymiarze, ale też w sensie ekologicznym, odpowiedzialności za decyzje, planetę i środowisko.
Nie brakuje też prac o symbolicznej wymowie, jak w przypadku „Motanek” Emilii Mróz, lalek zrobionych ze ścinków tkanin bez użycia igły oraz tych wykonanych przez wykładowczynie.
Karolina Lizurej zaprezentowała „Twarze (Panny Młode i Dziewczyny z Powstania)”, cykl tak naprawdę antyportretów, pełnych zniekształceń, niewyraźnych i jakby na krawędzi rozpadu.
Elwira Sztetner w pracy „Superorganizm” pokazuje zaś płynność i umowność granic pomiędzy jednostką a grupą oraz gatunkami i indywidualnymi bytami; zadaje też pytanie czym tak naprawdę jest tytułowy superorganizm.
– Ta wystawa ma nie tylko walor dekoracyjny czy artystyczny – podsumowuje Karolina Skłodowska. – Ma ona o wiele szerszy kontekst, bo to tworzywo implikuje dalszy ciąg, bo widzimy, ile jest wokół nas przedmiotów, obiektów, materiałów, z którymi stykamy się i które bardzo zaśmiecają nasz świat. Jeżeli więc wykorzystamy je drugi raz, damy im drugie życie, to nie tylko po to, żeby zaistniały, ale przede wszystkim, żeby uświadomić nam, co jest ważne – życie na Ziemi rozpoczęło się ponad trzy miliardy lat temu i róbmy wszystko, żeby nie skończyło się wraz z nami.
Wojciech Chamryk
Fot. Grzegorz Gwizdon