Fotograficzne wędrówki Chętnika przez muzeum przypomniane
– Adam Chętnik to człowiek orkiestra: każdy widzi go jako etnografa, pisarza czy założyciela muzeów czy skansenu, ale nikt nie zwraca uwagi na to, że był to również świetny fotograf, który robił zdjęcia dokumentalne i są wśród nich również artystyczne perełki – mówi Bolesław Deptuła, pracownik Muzeum Północno-Mazowieckiego. Chcąc wyeksponować fotograficzny dorobek założyciela łomżyńskiego muzeum przygotował więc na Noc Muzeów pierwszą odsłonę cyklu
„Z wędrówek Chętnika. Bolesław Deptuła przedstawia fotografie mało znane lub publikowane po raz pierwszy”. Kolejne zdjęcia, opatrzone opisami i komentarzami, będą eksponowane w muzealnym holu regularnie, przybliżając zwiedzającym Adama Chętnika również jako fotografika.
Adam Chętnik (1885–1967), wybitny muzealnik, etnograf, założyciel skansenu w Nowogrodzie oraz łomżyńskiego muzeum, miał przed laty spory wpływ również na młodego Bolesława Deptułę, zafascynowanego nie tylko fotografowaniem, ale też archeologią i historią.
– Miałem szczęście porozmawiać z doc. dr Adamem Chętnikiem w domu kultury w Łomży, po wykładzie Tadeusza R. Żurowskiego o wynikach wykopalisk na Wzgórzu Ziemowita w Nowogrodzie – wspomina Bolesław Deptuła. – Pokazałem skorupki średniowieczne i szkic sytuacyjny miejsca ich znalezienia nad Narwią, co ucieszyło Chętnika, a zwłaszcza deklaracja kilkunastolatka, że kiedyś chciałbym pracować w jego skansenie. Byłem w towarzystwie ojca, którego Chętnik znał z czasów okupacji, gdy podsyłał w latach 40. wyblakłe zdjęcia terenowe (zabytki, krajobrazy), aby przekopiował je w tuszu, bo lepiej wyjdą w druku planowanych powojennych publikacji. Pewnego dnia najstarszy z braci Robert zabrał mnie do Nowogrodu (drobne naprawy na Placu Bartnym), gdzie zacząłem fotografować na pamiątkę kłody bartne, a gdy jedna, zbyt wysoka, „schowała się” pod daszkiem, zajrzałem tam i w parę minut, we właściwych proporcjach, narysowałem w swoim szkicowniku – na oczach kierowniczki Muzeum Regionalnego, pani Jadwigi Chętnik, drugiej żony Adama Chętnika. Wykrzyknęła zdumiona „Nie tylko fotografujesz? Także dobrze rysujesz!”. I tak byłem przyjęty do pracy fotografa muzealnego.
Trwa to już od 50 lat i w tym okresie Bolesław Deptuła wielokrotnie uczestniczył w przygotowywaniu rozmaitych wystaw poświęconych Chętnikowi, z kulminacją w roku 2015, kiedy to w województwie podlaskim obchodzono Rok Adama Chętnika. Brakowało mu jednak projektu o czysto fotograficznym wydźwięku. – Mając za sobą pierwsze (śmiech) pół wieku pasjonującej pracy w Muzeum Północno- Mazowieckim poczułem się zobowiązany na swój sposób podziękować założycielowi muzeum za istnienie miejsca gdzie pracuję z radością, ani chwili się nie nudząc – mówi Bolesław Deptuła. – Dlatego wymyśliłem wystawę „Z wędrówek Chętnika” pokazującą, że był on intrygującym fotografem. Miał wystawy biograficzne, ale co dziwne nikt nie pokusił się o zebranie dobrej jakości kopii jego „pracy światłoczułej”, rozrzuconej przez losy wojenne i specyfikę pracy naukowej, gdzie niewyraźne zdjęcia były tylko dodatkiem. W dodatku Chętnik, dokumentując ginący świat Kurpiów, nierzadko bywał artystą. To cenne do uzyskania szerszego odbioru. Dziś piekielnie trudne, bo oryginalne klisze uległy zniszczeniu, więc trzeba zeskanować jego prace rozrzucone jak rodzynki w niskonakładowych publikacjach naukowych, poprawić czytelność, a złagodzić raster drukarski. Szczęśliwie można odnaleźć pojedyncze odbitki Chętnika małych formatów, ale lepszej jakości. Niestety im mniejsze, tym dłużej trwa kopiowanie i opracowanie, ale to nieuciążliwe, gdy się swoją pracę muzealną zwyczajnie lubi.
Pierwsza fotografia cyklu to portretowe ujęcie Józefa Sobiecha z Kadzidła, myśliwego z Puszczy Zielonej, wykonane w roku 1913. Kolejne zdjęcia będą pojawiać się raz czy dwa w miesiącu.
– Przypominam te najciekawsze zdjęcia – wyjaśnia Bolesław Deptuła. – Wiele z nich jest bez opisu, wyszukuję więc w książkach Chętnika cytaty, odpowiednie do treści danej fotografii. Celowo jest to fragment pisany odręcznie, żeby nawiązać do tego dawnego klimatu. Muszę też znaleźć informacje kto jest na zdjęciu i kiedy zostało wykonane. Sam się z siebie śmieję, że potrafię znaleźć autora i określić czas wykonania zdjęcia dziesięcioleciami i na podstawie stylu jego wykonania – można odróżnić fotografie Chętnika od fotografii Dudy czy Malinowskiego, bo każdy miał indywidualny rys.
Niestety liczący jakieś dwa tysiące pozycji zbiór szklanych klisz wykonanych przez Adama Chętnika nie przetrwał II wojny światowej. Dlatego Bolesław Deptuła musi w swej benedyktyńskiej pracy posiłkować się tym co ocalało, również publikacjami prasowymi, na przykład zdjęciami autorstwa Chętnika z tygodnika ilustrowanego „Ziemia”.
– Chciałbym zbadać ile jest prawdy w legendzie o ukrywaniu po gospodarzach, znajomych Chętnika, części szklanych negatywów: jeden z nich podczas II wojny światowej na wieść, że Niemcy zbliżają się, miał w popłochu schować ciężki ładunek do pustej bańki po mleku i na sznurze wpuścić do studni – oczywiście delikatna emulsja spłynęła ze szkła – mówi Bolesław Deptuła. – Równie zagadkowe są losy innej skrytki na przedmieściu Łomży. Pokaźną paczkę mógł Chętnik zlecić do ukrycia komuś, kto nie przeżył wojny. Podczas remontu strychu w latach 80. tak zwany „skarb Chętnika” (przedwojenne odbitki fotograficzne, lornetkę, drobne zabytki) odkryli robotnicy – ten zbiór trafił do muzeum (pisał o tym prof. Adam Dobroński).
– Wydaje się więc, że nic nie ocalało, ale bywa i tak, że ktoś nieoczekiwanie przynosi zdjęcie, albo ma nawet cały album zdjęć Chętnika, tak jak to bywało jeszcze w latach 70. – podsumowuje Bolesław Deptuła, apelując o udostępnianie muzeum takich bezcennych materiałów, chociażby do zeskanowania i zarchiwizowania.
Wojciech Chamryk