Atom String Quartet w Łomży
Słynny Atom String Quartet zagrał pierwszy koncert w Łomży. Wraz ze Szczecin Philharmonic Wind Quartet skrzypkowie Dawid Lubowicz i Mateusz Smoczyński, altowiolista Michał Zaborski oraz wiolonczelista Krzysztof Lenczowski wykonali pieśni Mieczysława Karłowicza we własnych aranżacjach na ten nietypowy skład, kwartety smyczkowy i dęty drewniany. Koncert odbył się w ramach programu Scena Muzyki Polskiej, goszczącego na scenach tylko trzech filharmonii w Polsce, w tym Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego i był jedynym występem obu kwartetów w jego tegorocznej odsłonie.
Informacja, że drugim koncertem podczas Sceny Muzyki Polskiej w Filharmonii Kameralnej będzie występ Atom String Quartet, jednego z najciekawszych kwartetów smyczkowych na świecie, perfekcyjnie łączącego klasykę z jazzem, zelektryzowała fanów dobrej muzyki w Łomży. Gratka była tym większa, że wstęp na koncert był wolny – wystarczyło zarezerwować telefonicznie wejściówkę, odebrać, bądź przyjść po nią odpowiednio wcześniej przed samym występem. Do tego był to pierwszy łomżyński koncert Atom String Quartet, chociaż niektórzy z muzyków, choćby Dawid Lubowicz czy Krzysztof Lenczowski występowali już wcześniej w Łomży, na przykład z wokalistką Niką Lubowicz podczas Novum Jazz Festival. Koniec końców na środowy koncert, odbywający się również w ramach miejskich obchodów Narodowego Święta Niepodległości, przyszło ponad 200 osób. Materiał z albumu „Karłowicz Recomposed” zachwycił słuchaczy, było to bowiem twórcze przetworzenie klasycznych pieśni, oryginalnie stworzonych tylko na głos i fortepian, a autorami efektownych aranżacji są wszyscy członkowie Atom String Quartet.
– Od kilku lat jesteśmy w bardzo dobrej komitywie z Filharmonią im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie, czego kulminacją w pewnym momencie było to, że byliśmy tam artystą rezydentem i zagraliśmy w jednym sezonie kilka koncertów, co nie jest normą – mówi Krzysztof Lenczowski. – W czasie pandemii Filharmonia przygotowywała koncerty internetowe, zarówno swoich artystów, jak i z nią zaprzyjaźnionych. Do nas też zwróciła się z prośbą, żebyśmy nagrali kilka streamingów.
Podczas burzy mózgów ustaliliśmy, że sięgniemy po Karłowicza i padło na pieśni. Początkowo nagraliśmy je metodą nakładkową, aranżując na dwa kwartety smyczkowe i każdy z nas miał do wykonania podwójną partię. Bardzo się to spodobało i pojawiła się sugestia, że może zrobimy cały projekt z Karłowiczem. Wtedy zdecydowaliśmy się na ten kontrast brzmieniowy, żeby nie były to dwa kwartety smyczkowe, żeby trochę to zróżnicować barwowo.
Stąd udział w nagraniach i w koncercie świetnego Szczecin Philharmonic Wind Quartet w składzie: Filippo del Noce – flet, Mateusz Żurawski – obój, Piotr Wybraniec – klarnet, Edyta Moroz – fagot. Dało to bardzo ciekawy efekt, gdzie jazzowa swoboda przeplatała się z klasycznym podejściem, szczególnie w tych bardziej melancholijnych utworach, nie brakowało też ciekawych dialogów poszczególnych instrumentów czy rozbudowanych partii solowych.
– Nie chcieliśmy sytuacji, że są dwa kwartety, jazzowy i klasyczny, i mamy między nimi coś na kształt rywalizacji, że koledzy wykształceni klasycznie grają tylko nuty, a my improwizujemy – wyjaśnia Krzysztof Lenczowski. – Stąd postawienie na kontrast i jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, że akurat ten zestaw, nie tylko instrumentalny, ale i osobowy, został zaproponowany przez stronę Filharmonii, bo wsparli nas przy nagrywaniu tej płyty naprawdę wspaniali, młodzi muzycy, bardzo zaangażowani i otwarci również na improwizowanie.
– Jesteśmy kwartetem, gdzie improwizacja jest na głównym planie – dodaje Mateusz Smoczyński. – Ciekawą rzeczą jest to, że pierwsze pieśni udało nam się wybrać dosyć łatwo, bo te najbardziej znane są rzeczywiście piękne. Jednak później, kiedy musieliśmy się już zmierzyć z doborem repertuaru i wyborem kolejnych pieśni, żeby zapełnić płytę, osobiście miałem już trochę kłopotów, bo większość tych pieśni, których słuchałem w sieci na serwisach streamingowych, jakoś do mnie nie trafiała. Wydaje mi się, że to wina zbyt rozśpiewanych, zbyt egzaltacyjnych interpretacji tych pieśni przez wielu wokalistów – do mnie te melodie trafiły dopiero po czasie, kiedy weszliśmy do studia i usłyszałem jak one brzmią w takim kameralnym wydaniu.
– To jest kwestia interpretacji – podsumowuje Dawid Lubowicz. – Tak jak Mateusz powiedział, mogliśmy poznać te pieśni, te melodie bez wokalistów; jak zaczęliśmy je analizować bez śpiewaków to okazało się, że są to teksty tak intymne, że te egzaltowane interpretacje też do mnie nie trafiały. Dlatego wydaje mi się, że pokazujemy trochę inną stronę tych pieśni, co daje też miejsce do zadumy, do rozmyślań, szczególnie w tym zaduszkowym okresie.
Połączone składy obu kwartetów wykonały łącznie 10 kompozycji („Pod jaworem” zagrali tylko Atom String Quartet), nie mogło się też obyć bez bisu i w pełni zasłużonej owacji na stojąco.
– Bardzo nas cieszy, że zostaliśmy wybrani do udziału w tym programie i mieliśmy możliwość zagrać w sali Filharmonii Kameralnej, bo gramy tutaj po raz pierwszy – ocenia Dawid Lubowicz. – Jesteśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni tym, jaka tu jest akustyka, bo naprawdę gra się rewelacyjnie – nawet taki był też odbiór ze strony publiczności, bo ludzie mówili nam, że na sali było słychać każdy, nawet najdrobniejszy szczegół, co może być dla nas komplementem, ale też trochę takim czynnikiem stresującym, bo sala tak dobrze brzmi, że wszystko świetnie słychać.
Wojciech Chamryk