Słowa, skala i spokój Przemka Paśko
Zaczynał od wykonywania piosenek uwielbianego przez siebie Marka Grechuty, by z czasem poszerzyć repertuar o inne utwory z poetyckim przekazem. Przypadkiem zaczął komponować i pisać własne teksty, namówiony do tego przez muzyków z wrocławskiego teatru Capitol. Z nimi też nagrał płytę „Błędne koło” i ruszył w trasę koncertową. W niedzielny wieczór Przemek Paśko i zespół Co To dotarł do Łomży, prezentując na kameralnym koncercie w Miejskim Domu Kultury-Domu Środowisk Twórczych poetyckiego rocka i bluesa w jazzowym wydaniu.
– Naprawdę warto było tu przyjechać! – podkreśla Przemek Paśko. – Prawie 400 kilometrów od naszego miasta mieliśmy bardzo dużo fajnych ludzi, świetny odbiór, owacje, bisy – jestem wzruszony, po to się gra, pisze słowa i dźwięki dla takiej fajnej publiczności!
Powodzenie koncertu i dwa bisy wcale nie były tu jakąś oczywistością, bowiem lider grupy już na samym początku z rozbrajającą szczerością wyznał, że głos odmówił mu posłuszeństwa, jednak nie zdecydował się na odwołanie występu. Po upływie pięciu kolejnych kwadransów chyba nie było na sali nikogo kto żałował, że zdecydował się poświęcić ten czas na koncert Co To. Wrocławską grupę tworzą bowiem wyśmienici muzycy, z gitarzystą Andrzejem Szeremetem na czele, a walczący z głosową niedyspozycją lider zabrzmiał wyjątkowo agresywnie i bardzo rockowo, co było szczególnie słyszalne w tych bardziej dynamicznych utworach, jak „Wojna”, „Szkło” z nowości przygotowywanych już na kolejną płytę czy miarowym bluesie o pieniądzach. I pomyśleć, że niewiele brakowało, by poza Wrocławiem mało kto o Przemku Paśko usłyszał.
– Jestem geologiem, ale to był epizod w moim życiu, a w zasadzie jestem zacnym przedsiębiorcą, zajmuję się na co dzień zupełnie innymi sprawami – mówi Przemek Paśko. – To moje śpiewanie zaczęło się od moich przyjaciół, z którymi obecnie występuję, pierwszą płytę też nagrałem z gronem przyjaciół z wrocławskiego teatru Capitol – w moim zespole gra dyrektor tego teatru i jego kierownik muzyczny. Zaczęło się to wszystko od rozmów, luźnych riffów, potem pojawiły się melodie, do których dopisałem słowa, a później każdy z kolegów dodał do nich swoje dźwięki.
Rola towarzyszących liderowi muzyków była nie do przecenienia również w czasie łomżyńskiego koncertu: kontrabasista/gitarzysta basowy Bartek Chojnacki oraz perkusista Sebastian Skrzypek zapewniali idealny podkład w każdym gatunku, od jazzu do rocka, mieli też solowe wejścia.
Solówek nie szczędzili słuchaczom również Andrzej Szeremet i trębacz Dominik Gawroński, czarując choćby w „Spokoju”, znanej z Listy Przebojów Programu 3 „Skali” czy „Kto z nas”, a wszechstronność wszystkich muzyków sprawiała, że zespół brzmiał momentami niczym grupa jazzowa, fusion czy progresywna z lat 70.
– Trudno byłoby to jakoś jednoznacznie zaklasyfikować – potwierdza Przemek Paśko. – Bądźmy szczerzy, wszyscy czerpiemy od największych, nie jesteśmy jak choćby Miles Davis, który sam wynalazł dwa czy trzy nowe style w jazzie. Dzisiaj ta wszechogarniająca, wspaniała muzyka jest tak blisko nas, że w zasadzie młodzi twórcy to są ci, którzy mądrze czerpią z tego wszystkiego co wokół nas się dzieje i jest bardzo dobre – my też to z odwagą robimy i nie udajemy, że jesteśmy twórcami nowego nurtu.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk