Bank pomysłów
Żeby wyprowadzić kraj z kryzysu trzeba zrobić ściepę narodową i... Kupić bombę atomową. Z tą bombą trzeba polecieć nad Arktykę, nad Biegun Północny, nad te Wieczne Lody i tam tę bombę... Srrrru. Góra lodowa uniesie się w powietrze, nabierze prędkości i z całej siły uderzy w Szwecję... Srrru. Szwecja przez Bałtyk przeleci i zajmie nasze miejsce. Jak dadzą radę godnie przeżyć przez parę lat, to my wtedy wszystkich przeprosimy i wrócimy na nasze miejsce. Pamiętacie jeszcze stare recepty na jeszcze starszą rzeczywistość wypisywane i wygłaszane przez Smolenia i Laskowika? W tym właśnie, najważniejszą było „srrru”, w skrócie SRU, czyli Socjalistyczna Reforma Ustrojowa.
Świat idzie do przodu i dzisiaj rządzi słowo „krach”. Kapitalistyczna Reforma Administracyjno- Coraz bardziej Hochsztaplerska. Już dziesiątki lat przed początkiem kłopotów finansowych zachodniej cywilizacji bankierzy żyli w kryzysie. Zapleśniały ser popijali starym winem, a samochody którymi jeździli nie miały nawet dachu. Tak trudno żyje się im również dziś. Podobnie jak wtedy płacimy za to my, malutkie trybiki machiny na samym dole, lub od niego niedaleko.
Wielu z nas bardzo często słyszało z ust szefa o naszej wyjątkowości i, że jesteśmy pracownikami nie do zastąpienia. Wielu z tych wielu usłyszało też, że szefów tak to męczyło, że w końcu postanowili to sprawdzić. Wyrzucenie z pracy wcale nie musi oznaczać bankructwa, szczególnie w dobie kryzysu. Niestety nie odnosi się to do naszego kraju. W Danii dla przykładu zasiłek dla bezrobotnych to w przeliczeniu na złotówki jakieś osiem tysięcy. Nawet biorąc pod uwagę różnicę w kosztach utrzymania, która działa na naszą korzyść, warto chociaż jeden dzień popracować w Kopenhadze. Ale w przypadku kredytu, który daje złudzenie przeżycia i przeciąga moment zejścia, u nas jeszcze nie jest najgorzej. Niestety większość recept na życie przepisujemy z zachodu i nie wiadomo czy pomysł Brytyjczyków nie zadomowi się również nad Wisłą. Zgodnie z najnowszymi wytycznymi tamtejszych bankierów, klient występujący o zastrzyk gotówkowej adrenaliny musi powiedzieć o sobie o wiele więcej niż dotychczas. Do najciekawszych warunków, jakie musi spełnić petent należy ujawnienie wydatków na alkohol. Agencje prasowe nie donoszą, jak bardzo Anglicy je określili. Czy dużo to dobrze, czy źle? Może nie zawsze spore wydatki na ichniejszy „beer” oznacza ograniczenie kredytu. Klient po paru jasnych jest z reguły optymistycznie nastawiony do życia i może lekką ręką spłacić na przykład dwie raty. To może przyjąć się w Szkocji. Częstotliwość wizyt w teatrze też trzeba podać. Może dlatego, ze klient w krawacie, (względnie mucha i frak), jest mniej awanturujący się. Tym łatwiej będzie można z niego ściągnąć należności. Zaleganie z rachunkami za telefon komórkowy również trzeba ujawnić. Tu już nie ma zastanawiania się czy zwłoka działa na plus czy na minus naszej zdolności kredytowej. W Brytanii to źle, w Polsce raczej byłoby to dobrze przyjęte. Jeżeli Polak dużo dzwoni, to nawet kiedy nie płaci jest duża szansa, że to biznesmen z perspektywami. Trzeba tylko dotrzeć do stenogramów sporządzonych przez służby specjalne, i już mamy klienta na widelcu. Bank wie z kim i o czym rozmawia jego klient, jakie ma kontakty i czy dużo może. W przypadku ryzyka ze spłatą, zawsze można spieniężyć kilka automatów o/do niskich wygranych. Co mogłoby u nas, nad Wisłą, wpłynąć na podniesienie zdolności kredytowej. Informacje o stanie cywilnym i konta nie jest bankowcom do niczego potrzebne, bo mają to od dawna. Tylko czekać jak nasi wymyślą jeszcze inne, ciekawsze pytania.
A i tak nie ma pewności czy kredyt dostaniemy. A bez pieniędzy na rynku kryzys jest coraz większy. Niezależnie od tego, że wielu sądzi, iż u nas jeszcze kryzysu nie było, że go nie ma i nie będzie. Cała ta sytuacja na rynku dla niektórych jest jednak szansą na powiedzenie – a nie mówiłem! Pamiętacie jak Lech Wałęsa mówił kiedyś, że będziemy drugą Ameryką.
Mariusz Rytel