Sport i susza
Korty zrosiło. Cegła nie sypie się w oczy i to cały pożytek z tego kapuśniaku. Nigdy nie lubiłem tej nazwy. Kojarzyła mi się z zupą, co szczypała w skórę. - Żeby nie wiem, jak się człowiek starał, to zawsze trochę pociekło po brodzie – przyłapałem się na tym, że głośno komentuję własne myśli. Na szczęście, chyba nikt nie słyszał.
Tenis to jest jednak wyjątkowy sport. Od czasu do czasu można się rozerwać, patrząc na ciekawe zagrania. Resztę wolnego czasu człowiek może spędzać na hamaku egzystencjalnych myśli. Na stany relaksującego letargu dobrze wpływa też zwyczajowy nakaz trzymania emocji na wodzy. Tenis jest wyjątkowy. Wydawać by się mogło, że każdy sport to jedyne chyba miejsce, gdzie można uciec od polityki – myślę sobie i stan relaksu pryska jak bańka mydlana. Niestety, oni to wiedzą! Dowiedzieli się. Ktoś się wygadał, a teraz piłka jest po ich stronie. Skoro gwiżdżą na nich na stadionach, to postanowili sprytnie zmienić zasady. W dupie mają stadiony i grają, gdzie chcą. Grają wszędzie i czym popadnie. Ostatnio grają suszą. Niedawne chwilowe opady tylko wzmogły rywalizację. Szczególnie na górze. Nikogo tam nie interesuje, czy klęska żywiołowa jest, czy jej nie ma. Chodzi tylko o to, czy pomoże, czy zaszkodzi w nadchodzących wyborach? Ogłoszenie stanu wywali kalendarz wyborczy w bezkres politycznego kosmosu. Brak ogłoszenia może posłać tam przynajmniej cześć polityków przyzwyczajonych do reelekcji. Szykuje się więc poważne starcie. Takie polityczne MMA, z tym że kopać można wszędzie, nawet w sam środek poniżej pasa. Wydaje się, że nic oprócz politycznego mordobicia się nie liczy. W defensywie strona do tej pory atakująca. Rząd pracuje nad projektem wsparcia. Ma być ogłoszony w przyszłym tygodniu. Chyba że spadnie deszcz. Wtedy już nie będzie trzeba. Zresztą rolnicy już po żniwach, więc po co drążyć temat?! Opozycja grzmi, ale deszczu z tego nie będzie. Druga strona udaje, że się burzy nie boi. Trochę to takie pospolite ruszenie w myśl wypowiadanych dawniej sloganów o tym, że najtrudniejsza jest dola chłopa.
A u nas?! Susza jest naprawdę. Nawet kot napłakałby więcej niż napadało. Niedługo kapusta przestanie się kisić, jak tak dalej pójdzie. Na domiar złego, w Łomży nie ma ciepłej wody. – Nie ma szczęścia to miasto – usłyszałem niedawno w Białymstoku. W pierwszej chwili już miałem przyznać lokalnemu wieszczowi rację, ale zaraz z podniesionym czołem pomyślałem, że „nie ma tego złego….” Narew opadła do niespotykanych poziomów. To fakt. Ale skoro inne, nawet mniejsze rzeki odsłaniają stare łodzie, parowce i barki, to i u nas powinno się trochę złomu znaleźć.