Z wizytą...
- Jedno słowo, plastik – powiedział wynalazca, i od tamtej pory świat był już inny. Od rajstop po wahadłowce. Wszystko to pojawiło się dzięki epokowemu odkryciu. Plastik zmienił też podejście do przyrody. Nagle trzeba było o nią walczyć ze zdwojoną siłą. Zmieniło się wszystko. Tak jak po europejskim wynalezieniu i upowszechnieniu prochu.
To samo dotyczyło żarówki, koła i udaru. Świat się zmienił. Niekoniecznie cały. Niektóre wynalazki mają charakter sezonowy – walkman, lub ograniczony terytorialnie – Brytyjki. Te cuda natury mają swoich zwolenników również dziś. Po pojawieniu się mp3, Ipodów i innych „onetouchów” jest ich jednak znacznie mniej w przypadku odtwarzacza. Po pojawieniu się fali emigracji Polek na Wyspy – jak wyżej co do drugiego przykładu. Wspaniałe odkrycia, które mają największy wpływ na losy świata są trudne do odkrycia. Jednocześnie, bardzo prosty wydaje się przepis na doskonały wynalazek. Po pierwsze, musi być prosty. Po drugie, musi być tak prosty, by udało się go zainstalować w jak najszerszej przestrzeni społecznej. Popatrzmy na telefony komórkowe. Kilkanaście lat temu gość przykładający rękę do ucha i mówiący w powietrze mógłby zostać co najwyżej uznany za wariata, względnie artystę realizującego performance. Dziś nie możemy sobie wyobrazić bez nich życia zawodowego, a nawet rodzinnego. Znakomita większość wynalazków nie jest nam jednak niezbędna. Od portfela po łapkę na muchy, to wszystko ma swój substytut. Muchę można przecież utłuc gazetą, a pieniądze, jak ktoś ma, schować do kieszeni. Większe sumy w skarpetę. Niezależnie jak bardzo możemy zastąpić innymi - rzeczy z grona tak zwanego codziennego użytku - to każdy rodzaj jest przecież wyjątkowy. Te niepowtarzalne cechy sprawiają, że używamy właśnie tego a nie innego produktu, że oglądamy ten a nie inny program, lubimy taką a nie inną drużynę. Nie można mieć kompleksów. - W każdym jest coś wyjątkowego – czytamy w piśmie skierowanym przez polskich polityków do administracji Obamy. Z wyrazami głębokiej miłości dla jego małżonki i pozdrowieniami od Bronisława Komorowskiego. Można pisać bez końca. Wysyłać kartki na imieniny, urodziny kota, rocznicę pamiętnego rejsu z Etiopi, i tak niewiele to zmieni. Po tym jak nasz prezydent wprawił w osłupienie Baraka ostrzegając przed rozbuchanym libido jego małżonki, ta nie chce go widzieć. To ma być prawdziwy powód faktu, że Barack przyjedzie do Polski sam. Michalina nie pojawi się „w dzikim kraju” [przyp. Drzew.] w którym nie wiadomo czy się jest bezpiecznym jak się idzie na polowanie. Poza tym, nie wiadomo czy małżonek właściwie poszedł polować, czy może wygląda zza krzaka w oczekiwaniu na domniemanego kochanka ukradkiem skradającego się do jego połowicy. Do żony trzeba mieć przecież zaufanie, ale skontrolować nie zaszkodzi. Takie oto nauki, dotąd nieznane w dyplomacji, wyciągnęła pierwsza amerykańska dama z wizyty głowy państwa ze wschodu. Nasz prezydent wprowadza nową jakość w przebieg oficjalnych spotkań na szczycie, i dzięki temu ten zesztywniały establishment, w końcu nabiera życia. Na razie widać to po mimice twarzy. Salma Hayek nie jest w stanie zdziwić się tak, jak Angela Merkel. Zwątpienie Roberta DeNiro jest niczym przy spojrzeniu Sarkozy'ego, kiedy wyczuł na plecach, że zaczyna mocniej padać. Już niebawem światowi przywódcy będą bili rekordy w przełajach, byle tylko być jak najdalej od Bronka. Jedynymi, z którym będzie mógł swobodnie porozmawiać będą Fidel i Kim. Nie mają już kondycji. Dawno już nie mieliśmy tak znaczącego wpływu na losy świata. Wybór Bronisława na prezydenta to dla nas świetna promocja. To jak wylosowanie biletów na Euro. Wprawdzie trochę kosztów, ale jaka zabawa! Szkoda tylko, że na Allegro odsprzedać nie można.
Mariusz Rytel