Palący problem odpadów
- Jesteśmy w sytuacji bez wyjścia – mówił łomżyńskim radnym Jan Perkowski, prezes Zakładu Gospodarowania Odpadami Sp z o.o. tłumacząc dlaczego musiał zamknąć zakład w Czartorii. Od 20. sierpnia wysypisko nie przyjmuje odpadów.
1. września wysypisko wznowiło stopniowe, ograniczone przyjmowanie odpadów zmieszanych, zielonych – biodegradowalnych i budowlanych z Łomży, Nowogrodu, Piątnicy, Wizny i Radziłowa. Pozostałe samorządy, a w sumie jest ich 14, zostały pozostawione same sobie, mimo że współfinansowały przedsięwzięcie.
Ale co się stało?
- Trzy razy wybuchał pożar na wysypisku w Czartorii. Po raz pierwszy 25. lipca., potem 27. lipca i 19. sierpnia. "Ilość nagromadzonych odpadów w naszej instalacji, jest niebezpieczna ze względów przeciwpożarowych" – tłumaczył radnym na sesji prezes Perkowski i 20. sierpnia zamknął wysypisko.
- Pomimo tego, że posiadamy jedną z najnowocześniejszych linii przetwarzania odpadów zbieranych selektywnie i zmieszanych – oficjalnie tłumaczył prezes - nie jesteśmy w stanie tych odpadów na dzień dzisiejszy przerobić. Dlaczego? Od stycznia do końca maja mieliśmy prace modernizacyjne. Zakład przetwarzał odpady w małej obok stojącej hali, w której przerobiliśmy 1/3 tego co powinniśmy w tym czasie przerobić. Zrobił się zapas, który nie pozwala nam na dzień dzisiejszy zgodny z przepisami i bezpieczny pożarowo zagospodarowywać – uzasadniał zamknięcie składowiska prezes.
Skutkiem pożarów była kontrola straży pożarnej, która ujawniła 10-krotne przekroczenie limitu składowania odpadów, które powinny trafić do spalenia. W tamtym roku spółka przekazała do spalenia tylko ok. 6 tys. ton odpadów tych, których powinna.
W lutym pisaliśmy, że leżą one na hałdach i stają się coraz większym problemem. To te odpady paliły się trzy razy.
Instalacja w Czartorii przyjmowała odpady z 19. samorządów w tym Łomży. Od 1. września zaczęła przyjmować tylko z 5, które miały z nią bezpośrednią umowę. Reszta miała umowy z firmami, które odbierają śmieci i te firmy miały umowy ze składowiskiem. Ale od nich już wysypisko nie przyjmuje. We środę odbyło się spotkanie okolicznych samorządowców z prezesem ZGO sp. z o.o. Janem Perkowskim oraz prezydentami Mariuszem Chrzanowskim i Andrzejem Garlickim, aby wiele kwestii wyjaśnić. Prezydent Chrzanowski wyszedł po kilku minutach spotkania i już nie wrócił. Włodarze gmin poczuli się zlekceważeni. Usłyszeli tam, że przez najbliższy miesiąc, dwa albo i dłużej nie będą od nich przyjmowane odpady. - Miasto traktuje jak swoje wysypisko – nie kryli rozczarowania, mimo że współfinansowaliśmy.
Czekają nas podwyżki?
Czartoria nie przyjmuje śmieci – nie zarabia. Trudno dziś oszacować ile wyniosą dochody składowiska, kiedy dwa miesiące w roku nie będzie przyjmowała odpadów. Koszty w tym czasie idą w górę. W 2020 roku ok. 22 tys. ton za zostać wysłane do spalarni, a przy opłacie 600zł/tona daje nam to ponad 13 mln zł kosztu. Jak to wpłynie na bilans spółki?
Wysypisko nie realizuje aktualnych umów z podmiotami zewnętrznymi, a jak wystąpią one z roszczeniami odszkodowawczymi, to co wtedy? Już teraz wiceprezydent Garlicki zapowiedział „urealnienie cen na bramie składowiska”.
Radny Chludziński, na sesji Rady Miasta pytał prezydenta, czy zlecał przeprowadzenie analizy budowy spalarni. Dziś, kiedy MPEC podpisał umowę na budowę kolejnego kotła na biomasę bez uwzględnienia paliwa alternatywnego, sprawa spalarni w Łomży wydaje się być przesądzona. Kiedy ministerstwo tworzyło listę chętnych na dofinansowanie budowy spalarni, w Podlaskiem wpisało się tylko Grajewo i Suwałki. Ponoć lista dziś nic nie znaczy, ale jak wyjaśniał prezes Perkowski na Radzie Miasta: - Polityka rządu idzie w tym kierunku, że będą dofinansowywać lokalne kotłownie, które można będzie przystosować na paliwo alternatywne czyli paliwo z odpadów. Burmistrz Kolna już zapowiedział, że sam rozważa u siebie budowę spalarni, jeśli władze miasta nie będą chciały współpracować w tym zakresie z samorządami.
Nad Łomżą wisi 10-mln. kara za przekroczenie limitu składowania odpadów w 2012-2013 roku, a wychodzi na to, że mamy kolejne, jeszcze większe niż poprzednio.
Władze miasta zapewniały, że powołanie w 2015 roku spółki śmieciowej rozwiąże problemy gospodarki odpadami w mieście i regionie. Dziś widać górę śmieci, rosnące koszty składowiska i problemy wydają się być jeszcze większe.