Szczęśliwy numerek
Liczebniki towarzyszą człowiekowi od zarania dziejów. Na początku wzajemnie przekazywane w formie ustnej lub na migi. Często w wypowiedziach typu: ty... jeden. Wypowiedziach określających zdanie jakie przedstawiciel gatunku humanoidalnych nosił w sobie na temat innego. Później przyszedł czas na zapis. Najstarszy pochodzi podobno z IV wieku przed naszą i waszą erą, znaleziony został gdzieś na terenach ówczesnej Mezopotamii.
Ale z politykami jest jak z małymi dziećmi. Jeszcze szkrab, nie potrafi mówić a już ma swoje zdanie. Na początku zaistnienia pomysłu na kandydowanie jeszcze nie wiadomo, w ramach jakiej partii starać się o start, a już trzeba mieć sprecyzowane poglądy w stylu: zwalczać bezrobocie, wspierać przedsiębiorców, obniżyć podatki, podwyższać emerytury i renty, poprawiać bezpieczeństwo, dofinansować armię. W związku z tym rozpoczynają się umizgi do wyborców a w odniesieniu do współkandydatów króluje stare żydowskie przysłowie: oby ci wszystkie zęby wypadły i został jeden, który by cię bolał. W walce o konkretny liczebnik wyborczy trwają więc wewnętrzne tarcia, zgrzyty i jęki.
Pozostawiony sam sobie liczebnik, nie robi nikomu krzywdy. Ta część mowy zawsze pozwalała człowiekowi zrozumieć świat. Weźmy chociażby pierwsze zapisane po polsku zdanie, “Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj”. Występują: jeden mężczyzna, jedna kobieta i te żarna. Ona siedzi i miele, on siedzi i struga wariata (na przykład). Nagle znudziło mu się, wiec wypowiada w/w zdanie. Kurtyna.
A w didaskaliach możemy łatwo się rozeznać. Dzięki jawnym intencjom nadawcy jesteśmy w stanie i dzisiaj sprawnie odtworzyć świat sprzed ponad siedmiuset lat. Wiadomo bowiem, że mężczyzna, który oferował swojej małżonce pomoc był monogamistą. Inaczej kazał by kręcić żarnami innej kobiecie (co dzisiaj stało by się pożywką dla feministek). Oferowana pomoc stawia go w świetle wielkodusznego pana domu albo pantoflarza. No, chyba żeby czegoś chciał. Nie był człowiekiem biednym. W owych czasach posiadaniem żaren traktowano jak małą manufakturę. Zapewne obracał całej wsi co przynosiło mu szacunek i sporo gotowizny. Wystarczy więc jedno (słownie: jedno) zdanie, by wieki ewolucji ludzkiego mózgu pozwoliły dopisać resztę całej sytuacji. Dzisiaj z politycznych przekazów dociera do nas sporo zdań zupełnie nie zrozumiałych. A walka o odpowiedni liczebnik na liście wyborczej jest jednym z nich. To po prostu, polityka szczęśliwy numerek.
Mariusz Rytel