Łomżyńskie święto jazzu
Kontrabasista Krzysztof Baranowski i puzonista Szymon Klekowicki zwyciężyli ex aequo w konkursie XII Novum Jazz Festival, zdobywając tytuły Nowych Nadziei Jazzu. Międzynarodowe jury pod przewodnictwem wybitnego gitarzysty Mirosława „Carlosa” Kaczmarczyka doceniło jeszcze czterech innych młodych muzyków, podkreślając bardzo wysoki poziom konkursu. Przez trzy dni nie brakowało też świetnych koncertów polskich i zagranicznych artystów, co dobitnie podkreśliły na finał festiwalu szwajcarskie trio Vein oraz kwintet amerykańskiego trębacza Tima Hagansa, w którego składzie zagrał też saksofonista Marek Konarski, objawienie łomżyńskiego festiwalu w 2012 roku.
Chociaż trudno w to uwierzyć, to z roku na rok poziom łomżyńskiego festiwalu wzrasta. Nie dość, że szturmuje go utalentowana młodzież, chcąca sprawdzić swe siły w konkursie, to nie brakuje też ofert utytułowanych zespołów chcących zagrać w Łomży nawet w charakterze supportu, jeśli nie głównej gwiazdy. Dlatego pomysłodawca i dyrektor artystyczny festiwalu Mirosław Dziewa ma z kogo wybierać, co cieszy też publiczność, w tym przyjezdnych fanów jazzu.
– Tu jest tak wyjątkowa atmosfera, że to już poszło w świat – mówi Jerzy Stelmaszczuk, ceniony muzyk i juror na festiwalu od jego pierwszej edycji. – Poza tym praktycznie nie ma konkursów dla solistów, młodzi ludzie nie mają gdzie występować, dlatego tak chcą tu zagrać. No i w Łomży zawsze muzycznie dużo się działo: jazzowe targi były tu już w latach 80., była i jest scena bluesowa, a do tego wielu muzyków warszawskich przyjeżdżało tutaj grać koncerty z łomżyńską orkiestrą, bo byli do niej doangażowywani, więc miejsce na taki festiwal było wymarzone. Poza tym Mirek promuje z powodzeniem, również w swojej audycji, młody polski jazz, zaprasza też zagranicznych artystów – ten festiwal to już jest wydarzenie!
Dowodów na prawdziwość tych słów mieliśmy przez trzy dni co niemiara. W piątek zagrał kwartet skrzypaczki Aleksandry Kutrzepy, znanej w Łomży z dwukrotnego udziału w konkursie NJF oraz trio znakomitego gitarzysty Szymona Miki. Następnego dnia głównymi atrakcjami była koncertowa premiera „Tańców rumuńskich” Béli Bartóka w jazzowym opracowaniu kwartetu Michała Szkila, pianisty nagradzanego w łomżyńskim konkursie, grającego też później z różnymi składami na NJF oraz kwintetu Minim feat. Sainkho z udziałem słynnej tuwińskiej wokalistki Sainkho Namtchylak.
Niedziela upłynęła pod znakiem konkursowych zmagań. O nagrody walczyło 13. uczestników, z czego trzech miało już na koncie wcześniejsze występy w łomżyńskim konkursie. Najbardziej doświadczony spośród nich był puzonista Szymon Klekowicki (udział w roku 2014, III nagroda rok później), absolwent Akademii Muzycznej w Katowicach i teraz okazał się najlepszy, ale ex aequo z debiutującym w konkursie kontrabasistą Krzysztofem Baranowskim, absolwentem Akademii Muzycznej w Poznaniu oraz Wydziału Jazzu ZPSM im. Fryderyka Chopina w Warszawie.
– Przysłuchiwałem się wcześniejszym konkursowym występom i byłem zdumiony ich wysokim poziomem, bo wszyscy grali wspaniale – mówi Krzysztof Baranowski. – Nie liczyłem więc na nagrodę, a już pierwszej nie spodziewałem się w żadnym razie. Miałem jeszcze dzisiaj dylemat czy zagrać swoją kompozycję, ale stwierdziłem, że z racji na dość ograniczony czas na próbę z sekcją rytmiczną postawię na cudze utwory, bo standardy na pewno będą tym muzykom znane.
II nagrody jury nie przyznało. III podzielili się gitarzysta Jakub Paulski (udział w konkursie 2017), który otrzymał też nagrodę dodatkową od Przemysława Strączka, udział w festiwalu JAZZstrzębie w Jastrzębiu-Zdroju i saksofonista Dawid Tokłowicz. Wyróżnienia zdobyli saksofonista Jakub Łępa (udział w konkursie 2015) i perkusista Stanisław Aleksandrowicz. Obaj zwycięzcy otrzymali szansę krótkiego występu, po czym sceną zawładnęły gwiazdy wieczoru: słynne szwajcarskie Vein Trio oraz międzynarodowy kwintet Tima Hagansa, którego saksofonista Marek Konarski zdobył wcześniej na NJF dwie nagrody, trzecią i drugą w latach 2012 i 2014, a znakomity duński perkusista Anders Mogensen też grał już wcześniej w Łomży, w MDK-DŚT przed 10 laty.
– W tym roku wszystko nam tak fajnie wychodziło, nie miałem żadnych problemów, że aż boję się, żeby to się nie odbiło na następnym festiwalu! – ocenia dyrektor artystyczny festiwalu Mirosław Dziewa. – W konkursie zagrali świetni muzycy, poziom był bardzo wysoki, stąd aż dwie pierwsze nagrody, co miało miejsce dopiero po raz drugi. Jeśli zaś chodzi o występujących u nas artystów to choćby tych z trzeciego dnia nie powstydziłyby się największe festiwale na świecie, a oba te zespoły przyjechały przecież specjalnie na koncerty do Łomży, gdzie Tim Hagans specjalnie zażyczył sobie wyśmienitą, skandynawską sekcję. Wcześniej też mieliśmy przez dwa dni świetne koncerty i liczę, że ten poziom uda się utrzymać w kolejnych edycjach festiwalu. Publiczność też reagowała fantastycznie – każdy wykonawca podkreślał, że jest świetna, zresztą każdy z zespołów miał grać godzinę, ale każdy przedłużył swój występ, a to też o czymś świadczy. Jestem więc usatysfakcjonowany, bo dla takich chwil warto się pomęczyć!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk