Laureat nagrody Grammy na festiwalu Sacrum et Musica
Kwintet Baltic Neopolis Virtuosi zagrał podczas XVII Międzynarodowego Festiwalu Kameralistyki Sacrum et Musica. Jednym z wiolonczelistów tego zespołu wirtuozów jest Adam Klocek, wcześniej kilkakrotnie prowadzący orkiestrę Filharmonii Kameralnej jako dyrygent, jeden z nielicznych Polaków-zdobywców nagrody Grammy, tak zwanego muzycznego Oscara.
Artyści zagrali tylko jeden, za to wspaniały utwór, Kwintet smyczkowy C-dur op. 163 Franza Schuberta. – Muzyka kameralna jest chyba najpiękniejszą formą grania, wydaje mi się, że nawet bardziej wartościową niż granie solo na instrumencie z towarzyszeniem orkiestry czy z fortepianem – podkreśla Adam Klocek, który już w maju przyszłego roku wróci do Łomży jako dyrygent.
Festiwal Sacrum et Musica daje szansę obcowania z muzyką klasyczną również mieszkańcom mniejszych miejscowości. Dlatego w sobotę mieszkańcy Zambrowa mogli posłuchać w MOK japońskiej pianistki Nao Mieno i Elbląskiej Orkiestry Kameralnej, zaś w niedzielę w kościele w Kupiskach zaprezentowali się kolejni wirtuozi. Baltic Neopolis Virtuosi tworzą bowiem, znani z różnych orkiestr i kameralnych składów, portugalski skrzypek Emanuel Salvador, skrzypaczka Nela Zaforemska, altowiolistka Emilia Goch-Salvador oraz wiolonczeliści Jakub Gajownik i Adam Klocek. To on jest z całej piątki najbardziej znany, ponieważ jest laureatem prestiżowej Grammy Awards, otrzymanej za płytę „Night In Calisia” nagraną z Randy'm Breckerem, Włodek Pawlik Trio i orkiestrą Filharmonii Kaliskiej, której był wówczas dyrygentem i dyrektorem. Jak do tej pory ze zdobywców Grammy występowali w Łomży tylko pięciokrotny laureat tej nagrody Krzysztof Penderecki oraz amerykański perkusista Frank Parker, grający podczas Novum Jazz Festival 2017.
– Ta nagroda wiele zmieniła w moim życiu – mówi Adam Klocek. – Może nawet nie w Polsce, chociaż ludzie pamiętają o tym wydarzeniu, natomiast jak wyjeżdżam za granicę, szczególnie do Stanów Zjednoczonych, to zauważam, jak niesamowitym wyróżnieniem jest ta nagroda. Wiem, że wielu wybitnych muzyków, którzy nie mieli szczęścia jej dostać, nawet wspomina, że pracowali z kimś, kto ma nagrodę Grammy, albo, że nagrana przez nich płyta miała nominację do Grammy, bo już to jest olbrzymim wyróżnieniem. To mi wtedy uświadamia, jak wiele mieliśmy szczęścia, bo to rzeczywiście jest taki muzyczny Oscar, coś bardzo prestiżowego.
Adam Klocek jest też również wiolonczelistą-wirtuozem, godzącym pracę dyrygenta z godzinami ćwiczeń, prób i częstymi wyjazdami na koncerty w roli instrumentalisty.
– Zaczynałem swą działalność muzyczną jak dyrygent, co mówię z uśmiechem, bo mając 9-10 lat z Jerzym Maksymiukiem, co było pewną formą zabawy – mówi Adam Klocek. – Natomiast później poświęciłem się wiolonczeli, to było wiele lat kariery solistycznej na całym świecie. Później jednak zdecydowałem, że chcę też spróbować dyrygentury, bo to pasjonowało mnie od dziecka i teraz staram się to łączyć, co jest bardzo trudne, bo jestem nie tylko dyrygentem, ale też szefem orkiestry, dyrektorem naczelnym instytucji teraz jeszcze większej, bo Filharmonii Częstochowskiej im. Bronisława Hubermana, co pochłania bardzo dużo czasu, więc brakuje go na pracę przy instrumencie. Jednak z moimi przyjaciółmi Emilią i Emanuelem współpracuję już od wielu lat i jest to ogromna przyjemność – jak tylko mam możliwość chętnie z nimi gram, bo to znakomici muzycy.
Jako Baltic Neopolis Virtuosi pięcioro muzyków realizuje kolejną odsłonę projektu „Na okrągło orkiestra”. – To już trzecia edycja tego projektu, dofinansowanego z Ministerstwa Kultury – mówi Emilia Goch-Salvador. – Ten przewrotny tytuł „Na okrągło orkiestra” miał podkreślić, że chodzi nam o prezentowanie muzyki kameralnej w mniejszym i większym składzie właśnie naokoło Polski, w różnych miejscach. Koncerty odbywały się w różnych salach: często były to sale filharmonii, ale też i w troszeczkę mniejszych ośrodkach, stąd też na naszej mapie znalazła się również Łomża, spełniająca wszystkie aspekty, które były dla nas ważne – cieszymy się, że dodatkowo odbywa się to w ramach festiwalu.
Wykonaniem Kwintetu smyczkowego C-dur op. 163 Franza Schuberta, ostatniego dzieła przedwcześnie zmarłego w roku 1828 kompozytora, artyści olśnili i zachwycili publiczność. Monumentalna kompozycja, z założenia i z racji obsady wykonawczej kameralna, ale bliska też formie symfonicznej, nie tylko z powodu podziału na cztery długie, rozbudowane części, ale też przekraczającego 50 minut czasu trwania, okazała się bowiem prawdziwą perełką.
– Staramy się grać dużo kameralistyki rzadziej wykonywanej – mówi Emilia Goch-Salvador. – To bardzo wymagający utwór, bardzo długi, do tego na dwie wiolonczele, być może dlatego mniej popularny, ale jeden z najpiękniejszych jakie słyszałam. Do tego obracam się w środowisku, bywam w różnych miejscach, miastach i krajach i nie miałam okazji wysłuchania tego kwintetu, więc z tym większą przyjemnością go gramy. W przyszłym tygodniu będziemy powtarzać go w Filharmonii w Częstochowie i w Szczecinie, ale w opracowaniu na 15-osobową orkiestrę smyczkową.
– To bardzo wartościowa inicjatywa – ocenia festiwal Sacrum et Musica Emanuel Salvador. – Ten kościół ma bardzo dobrą akustykę, a my cieszymy się z tego, że możemy grać kameralnie w miejscach, gdzie publiczność nie ma na co dzień takiego dostępu do muzyki jak w dużych ośrodkach. Publiczność nie kryła, że chętnie posłuchałaby muzyków Baltic Neopolis Virtuosi również w innym repertuarze, do czego zapewne, prędzej czy później, dojdzie. Póki co wiadomo, że Adam Klocek już niebawem ponownie poprowadzi orkiestrę Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego.
– Jestem umówiony z dyrektorem Zarzyckim na koniec maja – zapowiada Adam Klocek. – Będzie to występ z rewelacyjnym zespołem folkowym Wołosi plus orkiestra smyczkowa. To niesamowity program i bardzo lubię go grać – to grupa profesjonalnych muzyków, którzy normalnie grają muzykę symfoniczną, są solistami, a później zamieniają się w folkowców, grających z ogromną energią szeroko pojętą muzykę karpacką. Myślę, że jest to jeden z najwybitniejszych zespołów tego typu w Europie i już się na to cieszę, bo nie miałem okazji z nimi grać jakieś dwa-trzy lata.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk