Kolejna próba łączenia podlaskich stacji pogotowia.
Do trzech razy sztuka. Stare powiedzenie znalazło nowego zwolennika. Jest nim wicemarszałek podlaski Krzysztof Tołwiński, który po raz trzeci zamierza doprowadzić do zjednoczenia trzech działających w podlaskiem stacji pogotowia ratunkowego. Problem w tym, że poza Tołwińskim zwolennikiem pomysłu jest jeszcze tylko dyrektor pogotowia z Białegostoku. Pracownicy i dyrekcje stacji w Suwałkach i Łomży już dwukrotnie – w 2003 i 2004 roku, torpedowali ten pomysł. Teraz, zdaniem marszałka, za zjednoczeniem przemawia tragiczny wypadek pod Jeżewem. Tymczasem dyrektor pogotowia w Łomży, Grzegorz Wasilewski twierdzi, że to tylko pretekst.
Decyzja zarządu województwa czy łączyć stacje pogotowia ratunkowego ma zapaść w przyszłym tygodniu. Jej konsekwencją byłyby zwolnienia, które dotknęłyby przede wszystkim Łomżę i Suwałki. Dziś w łomżyńskim pogotowiu pracuje ponad 260 osób. Po połączeniu pracę – zdaniem związkowców - mogłoby stracić nawet kilkadziesiąt osób.