Michalska z Gedroyciem w salonie
„Że też im się chce wlec z Afryki tu nad Narew łapać po łąkach zielone krakowianki przez te marne cztery miesiące(...)”
Okruchy z niedawnej przeszłości pojawiają się na 4lomza.pl z typowym dla piszącego te słowa opóźnieniem, ponieważ już we wtorek o poranku gnałem do Warszawy jak na skrzydłach, aby przeprowadzić dla Państwa wywiady z kilkoma naukowcami i artystami.
Ale Elżbiecie Michalskiej, która mówi o sobie, że jest „dyslektyczką z prowincji” nie zawracałem tym głowy. Tym bardziej, że do ponoć dyslektycznie utalentowanych należeli bliscy jej, m.in., Michał Anioł Buonarroti (projekt kopuły Bazyliki św. Piotra, freski „Sądu Ostatecznego” rzeźby: Pieta, Dawid, Mojżesz), Hans Christian Andersen (baśnie: „The Little Match Girl”, „Królowa Śniegu”), Albert Einstein (E=mc2, ogólna i szczególna teoria względności) i nasz Marek Hłasko (przełomowy dla kresu socrealizmu w prozie debiutancki zbiór opowiadań „Pierwszy krok w chmurach” i rewelacyjni „Piękni dwudziestoletni”). Krótko mówiąc: wolałem słuchać nie tylko jej wierszy.
Niektóre mają charakter autobiograficzny. Poetka prowadzi 6-hektarowe gospodarstwo; przyjaźniła się z Andrzejem Miłoszem (młodszym bratem Czesława; obaj nie żyją), który nakręcił o niej film dokumentalny...
Stara panna
W wianku
Z czterolistnej koniczyny.
Warzywa zarośnięte perzem
A ja flirtuję
Z Miłoszem.
Niektóre wprost odsyłają do klasyki literatury.
Szekspir i grafoman
Widząc księżyc
Chwytali za pióro.
Niebieskie oczy tego starca
Nigdy nie widziały
Morza.
Jeszcze inne, nierzadko dowcipnie, nawiązują do codziennych sytuacji.
Chmura komarów na niebie
Zeszyt z nutami
Dla deszczu
Futro z norek
I letnie pantofle?!
A co, jej mąż ma dwa sklepy.
Elżbieta Michalska wydała haiku, wiersze-miniaturki jak powyżej, w zbiorze „Tracowiny”. Podobno to słowo kurpiowskie, oznaczające części „tracone” podczas strugania czy rąbania drewna – trociny. Oryginalne jest i jego użycie w kontekście moralnym (tracenie win, czyli wyznanie i odrzucenie zła), i w kontekście metaforycznym: trociny to drobne skrawki albo zżynki drewna. (Na marginesie dodam za Michalską, że kiedyś, a może i wciąż jeszcze?, trocinami wypełnia się i pluszowe misie, i posłanie w trumnach. Czyż już to spostrzeżenie nie jest trafną figurą ludzkiego losu...?) Podobny zabieg (jak w „tracić – wina”), czyli łączenie elementów poprzez kontrast bądź pozorne podobieństwo, stosuje poetka w haiku. Lakoniczne, lecz zaskakujące zestawienie detali tworzy sytuację o charakterze uniwersalnym: dziewczynka wije wianek z koniczyny, potencjalnie czterolistnej, na szczęście, na wianek dla panny młodej, która staje się przez trzy wiersze syntezą losu starej panny.
- Dużo zawdzięczam starym ludziom, do których przychodzi się jesienią i zimą, ich bajaniom i pieśniom – opowiadała poetka, laureatka nagrody literackiej im. Wiesława Kazaneckiego za debiutancki tom „Tu jest Tu. Tam jest Tam” (Białystok, 1999). - Ksiądz proboszcz w Złotorii zrobił mi spotkanie na plebanii, a ja dzięki temu mówiłam o swojej twórczości dzieciom, licealistom i starszym. Spotkanie autorskie zorganizował mi też nasz miejscowy restaurator. Chciałabym, aby zaproszono mnie do szkoły...
I pragnienie Elżbiety Michalskiej prawie się spełniło, gdyż obecna wśród kilkorga gości Teresa Kurpiewska, dyrektor Publicznego Gimnazjum nr 1 w Łomży, zaprosiła autorkę „prowincjałek” na spotkanie z młodzieżą. Bociany odleciały, nadlatuje poezja....