Przejdź do treści Przejdź do menu
niedziela, 22 grudnia 2024 napisz DONOS@

Radosna magia dźwięku, czyli muzyczni czarodzieje

Na gorące owacje zachwyconej publiczności, okrzyki ukontentowania i niekończące się bisy zasłużyli w Łomży czterej utalentowani muzycy z zespołu The Globetrotters, którzy wczoraj wystąpili z koncertem podczas Łomżyńskiej Jesieni Kulturalnej, zorganizowanej przez Miejski Dom Kultury Dom Środowisk Twórczych. Bernard Maseli (wibrafon i kalimba), Jerzy Główczewski (saksofon altowy i sopranowy, flet poprzeczny), Nippy Noya (instrumenty perkusyjne i kalimba) oraz Kuba Badach jako cudownie wszechstronny wokalista stworzyli znakomity kwartet i radosną atmosferę. Ucztę duchową!

Entuzjazm muzyków udzielił się niemal od początku ok. 150-osobowej widowni w sali na drugim piętrze MDK DŚT. Miłośników kultury wysokiej przybyło tylu, że zabrakło krzeseł. Trudno zaklasyfikować stylistycznie utwory, autorstwa głównie Bernarda Maseli, który założył zespół w 1999 r. (warto przypomnieć, że występujący od 28 lat wirtuoz był już w Łomży z Urszulą Dudziak i Krzysztofem Ścierańskim).
Tym razem usłyszeliśmy utwory nawiązujące do tradycji etnicznych muzyki afrykańskiej, indyjskiej, śródziemnomorskiej, latynoskiej, polinezyjskiej i Bóg raczy wiedzieć, jakiej jeszcze. Niektóre utwory brzmiały jakby wyjęte z kręgu czystego jazzu, inne balansowały na granicy jazzrocka i muzyki elektronicznej. Bogactwo dźwięków powstało z połączenia kunsztu i wyobraźni muzyków oraz rozbudowanego instrumentarium.
Z łomżyńskim perkusistą Przemysławem Starachowskim obejrzeliśmy sobie laboratorium cudownych dźwięków Globetrotters. Najbardziej zaintrygowała mnie kalimba. To płaska drewniana skrzyneczka z metalowymi sztabkami, które trącane kciukami dają brzmienie np. pozytywki, katarynki albo wodospadu czy pojedynczych kropel. A do tego, m.in., płaskie kongi, bongosy (rodzaje bębenków), guiro (wielkości sporego bakłażana dającego efekt tarki), gongi, cowbells (krowie dzwonki), agogo bells (metalowe stożki, przypominające kościelne zagaszacze świec), marakasy (grzechotki) i janczary (dzwonki jak bombki choinkowe, osadzone w kilku rzędach na drążku). Instrumentów było więcej, ale niektóre pojawiały się dopiero w trakcie żywiołowego grania. Przez moment zastanawiałem się nawet, czy Nippy Noya zagra na swoim naszyjniku, przypominającym buddyjski różaniec kontemlacyjno-medytacyjny... Bernard Maseli na wibrafonie, brzmiącym np. jak klasyczny fortepian, organy katedralne czy Hammonda, wyczarował nawet kilka akordów puszystymi włosami, chociaż poprawnie uderza się w sztaby trzymając po dwie pałeczki w ręce. A metalowy trójkąt, jaki znamy z przedszkola, zamienił się w dłoniach Nippy'ego Noya w cudowną fabrykę złudzeń, gdy nie wiadomo było, czy poruszamy się wśród klaksonów wielkiego miasta czy wśród cykad, świerszczy lub rechotu żab. Czy to liście szeleściły, czy łany zbóż...? Tykające zegary, odgłosy ptaków i owadów, maszyn i kroków przechodniów, zanurzone w tradycji światowej muzyki etnicznej skłaniają pewnie nie mnie jednego do uznania, że w Łomży pojawili się wreszcie twórcy tzw. world music. Jerzy Główczewski zaimponował improwizacjami na saksofonach, tak że niemal czuło się oddech Jazz Jamboree. A do tego nasza publiczność: pstrykająca palcami, klaszcząca, przytupująca i głośno piszcząca w zachwycie.
Wreszcie - last but not least - zachwycający głos Kuby Badacha. Ależ w tym wokaliście drzemie siła! Wokal raz szorstki i chropawy, innym razem słodki i liryczny. Słyszeliśmy z jednego gardła i płuc wydobyty tenor i falset, bas i baryton, alt i mezzosopran! Jego ogromna swoboda poruszania się w linii melodycznej i poza nią, muzykalność wprost nie z tej ziemi i wyczucie niuansów rytmicznych oraz dar imitowania instrumentów zostaną w pamięci każdego, kto spędził z artystami ów cudowny wieczór.
- Tego mi było trzeba, bo na taki koncert czeka się w Łomży cały rok - chwalił muzyków i organizatorów młody łomżyński gitarzysta Maciej Samluk. - Rok temu na Łomżyńskiej Jesieni Kulturalnej grał przecież saksofonista Adam Pierończyk, a dwa lata temu gitarzysta Marek Napiórkowski! Łomża była spragniona tego koncertu.
Brawo magiczni Globetrotters, brawo organizatorzy z MDK-DŚT, brawo sponsorujący od lat wyczekiwaną Jesień Kulturalną Browar Łomża. Zgrana trójka, bez której nie byłoby nad Narwią muzycznych czarodziejów, którzy dzisiaj w Białymstoku występują z ostatnim koncertem na trasie promującej płytę "Both Sides" (2005).
Mirosław R. Derewońko   

Podziękowania dla Adama Gardockiego za zdjęcia.

Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:

 
Zobacz także
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę