Bez pamięci jesteśmy zgubieni
- Ja tej książki nie mogę czytać, bo ona mnie przytłamsza. To jest niemożliwe, nieprawdopodobne, a jednak tak było – mówił w piątkowy wieczór w drozdowskim Muzeum Przyrody o swoich „Wspomnieniach” Zbigniew Pieńkowski. Pochodzący z Drozdowa tancerz, solista, pedagog, kierownik baletu, choreograf w teatrach zawodowych i choreograf w zespołach pieśni i tańca kilka lat życia spędził na zsyłce w Kazachstanie.
„Wspomnienia” powstały z ocalałych listów pisanych przez autora do Pani z Niemiec. Zbigniew Pieńkowski opisywał w nich przeżycia i wspomnienia z lat spędzonych w Kazachstanie. Jako kilkunastoletni chłopiec został wywieziony tam wraz z matką i trojgiem (z ośmiorga) rodzeństwa z rodzinnego Drozdowa. Te wspomnienia stanowią pierwszą, ale dominująca część „Wspomnień”. Druga część znacznie mniejsza objętościowo, to rozwinięty biogram dalszego życia autora.
- Praca ... jest utrwaleniem, ukształtowanej przed ponad półwieczem wrażliwości (można powiedzieć osobowości) kilkunastoletniego polskiego chłopca, który znalazł się w straszliwej, traumatycznej w każdym względzie sytuacji. I choć te wspomnienia spisywane są po wielu latach przez zdawać by się mogło, innego człowieka, a przynajmniej takiego, który przeżył już życie, to te doznania nastolatka są czymś więcej niż zapisem losowych przypadków, są dokumentem innej formacji wrażliwości, obyczaju, człowieczeństwa - napisał o tej książce Henryk Gała.
Prezentację książki „Wspomnienia” Zbigniewa Pieńkowskiego połączono z otwarciem wystawy pt. ,,Muszę być tancerzem!” prezentująca dorobek autora jako tancerza i choreografa. Na ekspozycje składają się fotografie, niektóre dyplomy i wyróżnienia, którymi był honorowany a także pamiątki z licznych wyjazdów po całym świecie z zespołami Krakowiak i Krakus.
Wystawa, wydanie książki i sobotni benefis są „wyrazem uznania środowiska artystycznego Łomży, które może nieduże, ale jednak jest” dla Zbigniewa Pieńkowskiego podkreślał na drozdowskiej uroczystości przyjaciel artysty Kazimierz Pawczyński.
- To największa radość – odpowiadał Pieńkowski dziękując organizatorom i wszystkim, którzy przybyli na do Drozdowa.
- Książka ma służyć ku pamięci tych, którzy nie wrócili. Każdy kto przeczyta tę książkę zgodzi się, że oni są warci tej pamięci – mówił autor. - Zostało dużo ludzi, którzy nie wrócili, a przez całe pięć lat tylko o tym marzyli. O polskim chlebie... Czasem się szło za pogrzebem, bo na desce trumny leżał „polski” chleb i po pogrzebie częstowali tym chlebem. To przykre co powiem, ale czekali kiedy ktoś umrze żeby był kawałek tego chleba – wspominał Pieńkowski.