Joanna Klama i Ewelina Szlesińska nad Narwią
Na początku lutego potężne masy wody Narwi wystąpiły nagle z koryta i rzeka rozlała się szeroko po całej dolinie. Przyczyniły się do tego wody opadowe, podeszczowe, i roztopowe, pośniegowe. W ten sposób powstał olbrzymi akwen, jakiego nie widzieliśmy od kilkunastu lat od Tykocina, Wizny i Strękowej Góry przez Łomżę i Szablak do Nowogrodu. Barwne rozlewiska Narwi zainspirowały do wyjścia w teren 2 fotografki, dając im podczas wypraw przeżycia, jakie podziwiamy na zdjęciach.
Plony swoich wypraw z aparatem fotograficznym Joanna Klama nazwała „Odbicia”. Rozlewiska w okolicy Siemienia miały stworzyć scenerię dla zdjęć o wschodzie słońca. Niestety, akurat w dniu jej wyprawy pogoda przedwiośnia nie dopisała. Dzień był szary, ponury, bez ożywczego światła. Ale przyzwyczajona do improwizacji, ze względu na pasję i bogate doświadczenia teatralne, Artystka potraktowała nieciekawy z początku, monotonny kolorystycznie pejzaż jako wyzwanie. Pojawiła się koncepcja cyklu zdjęć monochromatycznych, na których jak w lustrze będą przyglądać się sobie dwa światy, dwa istnienia, dwa obrazy. Jeden realny, a drugi imaginacyjny. Kiedy oglądamy zdjęcia Joanny Klamy, naturalnie rodzi się myśl, który obraz jest bardziej prawdziwy, w którym ze światów jest więcej prawdy o rzeczywistości, do którego przenika moc życia, egzystencji, szans przetrwania.
Dostojeństwo i skromność
Patrząc na smukłą łódź, odwróconą do góry dnem i jakby unoszącą się w powietrzu, wahamy się co chwilę, gdzie ukrył się człowiek z wiosłem, może wędkarz, a może zakochana para... Odbicie łodzi wydaje się chwilami bardziej prawdziwe niż łódź prawdziwa, a to ze względu na konkurencję nieba rozpostartego w stalowym milczeniu nad bezmiarem wód... Wzdrygamy się na myśl, gdzie Charon?
Joanna Klama zauważa, że takie zdjęcie nie pokazuje, że „łódź odbita jest bardziej prawdziwa, niż ta na górze, bo to nieprawda, nie widać tego. Odbicia po prostu tworzą różne iluzje i przez te iluzje czasami bardziej możemy zastanowić się nad tym realnym światem, jaki on naprawdę jest”. Jedna z możliwych do pomyślenia iluzji jest paradoksalnie i taka, że płynie po wodzie łódź, której nie ma, a frunie nad rozlewiskiem Narwi odwrócona do góry dnem łódź, która istnieje. Wyobraźnia odbiorcy nieraz dopisuje do obrazu dzieła to, czego nie przewidział artysta. - na tym polega inspiracja sztuką. Dzieło zacznie żyć własnym życiem: obraz wyzwoli się od Fotografki, tak jak słowa od recenzenta.
Innego rodzaju podwójności Artystka dostrzegła w parze lirycznych łabędzi: jeden pozuje z dumnie wyciągniętą, długą szyją, ekspansywnie, a drugi skromnie przycupnięty - towarzyszy, w zamkniętej i cichej formie bliskości. Prezentacja łabędziego dostojeństwa została zestawiona z powagą i urodą.
Beztroska lekkość bytu
Wyprawa odkrywcza Eweliny Szlesińskiej odbyła się w bardziej sprzyjającej kolorystycznie aurze. Fotografka twierdzi, że „to za każdym razem wyprawa. Planowanie, gdzie, o której i kiedy. Podróż, a potem już tylko zachwyt tym, co namalowała natura na rozlewiskach w Dolinie Narwi...”. Jednak aby barometry i mapy pogody na poszukiwania twórcze mogły się przydać, trzeba im odpowiedniej pory pobudki. Na przykład, o godzinie 3. 30, żeby około 5. rano być gotową na kontemplację palety barw, zanim wyłoni się zza gęstwy czarnego lasu ogromna kula potężnego Słońca, rozżarzonego jak wrząca lawa wulkanu. Przed wschodem niebo jest pastelowe, różowe, czerwone, fioletowe. Wbrew odczuciu, jakie ma widz oglądający zdjęcia, czas wschodzenia świata do życia wcale nie jest długi, dlatego tak unikalne chwile zawdzięczamy rannym ptaszkom. Światło Słońca nabiera siły, a drzewa lasu, krzewy i trawy na łąkach stają się przyrodniczą scenografią dla zamyślonych żurawi. Jesteśmy w krainie złocistych barw, jakby dekoratornia natury została pomalowana szczerozłotym kruszcem. Jasność, piaskowe płaszczyzny, przenikanie się odcieni sprawiają wrażenie beztroski lekkości bytu. Zdaniem Pani Eweliny, sztukę obrazu tworzy natura. Fotograf zachwyt chwilą przekazuje ludziom.
Narew będzie anastomuzująca
Istnienie przez moment ma głęboki sens, o czym milczą zamyślone żurawie. Przeczuwają obecność człowieka, a może nawet... i samego Boga Stworzyciela, którego mocą rozpościerają się bezlistne w marcu drzewa... Nasz nadnarwiański potop, miejscami głęboki na metr, dwa czy trzy, uzmysławia, że wszystko płynie, chociaż teraz wydaje się nieruchome, w oczekiwaniu na ciepłe promienie, siłę zieleni, wiosenny oddech soczystych traw. Zamyślonym żurawiom przyglądają się w tle dwaj niemi świadkowie: jeden ma pień silny i rozłożystą jak aureola koronę gałęzi, a drugi jest rozdarty na pół. Sprzeczności w jedności podziwiamy, dzięki Joannie Klamie i Ewelinie Śleszyńskiej nad Narwią. W najbliższych dniach, jak przeczuwa przyrodnik Mariusz Sachmaciński, rozlewiska zaczną wolno się obniżać, odsłaniając wyżej położone pola i łąki. Rzeka stworzy wiele korytarzy - przekształci się w rzekę warkoczową. Narew będzie anastomuzująca, co fotografkom i fotografom da twórczy zapał na zdjęcia, dokumentujące krajobraz w 2024 r. A może Państwo pokażecie zdjęcia swojej Narwi...?
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146