Tak jak powódź
Czegoś takiego większość mieszkańców nigdy nie widziała. - Ogrom wody, praktycznie dwie godziny lało bez przerwy – opowiadał Mieczysław Kaliściak z Rybna. - Nie było widać nawet lasu, który jest 100 metrów dalej. Po wielkiej ulewie przez Pogórze, Siemień, Pniewo czy Rybno popłynęły rwące, szerokie na kilka metrów, „górskie” potoki. Woda zalała także wsie po przeciwnej stronie Narwi od Drozdowa do Wizny wlewając się na posesje, do budynków, niszczyła drogi, przepusty i ogrodzenia... Straty materialne po oberwaniu chmury w ubiegły czwartek liczone są milionach złotych.
Ulewa nadciągnęła około 16.30. Padało także w Łomży, ale w pasie od Pogórza przez Siemień, Pniewo, Rybno, Drozdowo i dalej aż do Wizny było prawdziwe oberwanie chmury. Dziesiątki litrów wody, które spadły na każdy metr kwadratowy powierzchni ziemi, sprawiły, że woda szybko zaczęła się przelewać przez drogi, przepusty, wdzierać się na posesje i do budynków. Spływająca z pagórków woda niosła ziemię, patyki, gałęzie, a nawet ogromne, ważące po kilkaset kilogramów bele sianokiszonki.
- W Siemieniu Nadrzecznym powstała prawdziwa rzeka górska, o wartkim strumieniu, która płynęła przez całą miejscowość drogą i po posesjach – opowiadał brygadier Grzegorz Wilczyński, zastępca Komendanta Miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Łomży. W krótkim czasie strażacy odebrali 47 wezwań. Dotyczyły one przede wszystkim zalanych budynków. W akcję zaangażowani zostali niemal wszyscy strażacy zawodowi i ochotnicy z regionu. W sumie – według statystyk strażaków – w zdarzeniach brało udział 63 zastępy i 311 strażaków, przy czym, jak zaznacza komendant Wilczyński, niektóre jednostki były kierowane do więcej niż jednego zdarzenia, dlatego są liczone podwójnie, albo i potrójnie.
- W akcji ranna została jedna osoba. To strażak z OSP, który doznał urazu braku podczas przenoszenia pompy do wypompowywania wody – mówił komendant Wilczyński.
Woda w wielu miejscach na drogi naniosła piasek i muł z okolicznych pól, w innych miejscach przerywała drogi uniemożliwiając przejazd.
- Pomiędzy Bożejewem a Janczewem w nocy woda przelewająca się przez drogę zepchnęła z niej jadącego forda fiestę, który wpadł do rowu – opowiadał wójt Wizny Mariusz Soliwoda dodając, że na terenie tej gminy było kilka takich miejsc, w okolicach Bożejewa, Kramkowa czy Janczewa, gdzie trzeba było szybko interweniować, aby przywrócić przejezdność dróg.
Następnego dnia spowodowane przez wodę zniszczenia oglądał wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński. - Mamy krajobraz po bitwie. Widać ślady tego co było wczoraj, te wyrwy w drogach widzimy jeszcze i w tej chwili. Przeniesione bardzo ciężkie bele z sianem, zniszczone płoty. Rzeczywiście dużo trzeba będzie włożyć sił i środków żeby to wszystko odbudować – oceniał zapewniając, że rząd przyjdzie z pomocą. - Jestem tu, aby zobaczyć na własne oczy, bo potem będę podejmował decyzje, jeżeli chodzi o pomoc z rezerwy nr 4 Budżetu Państwa. Z rezerwy, która służy pomocy w sytuacjach klęsk żywiołowych, a tu mamy do czynienia z takimi zjawiskami.
Wójt Łomży Piotr Kłys relacjonował ministrowi, że w czasie nawałnicy odcięte były Pniewo, Siemień Nadrzeczny i Siemień Rowy. Jak woda zeszła, to drogi główne są przejezdne, ale drogami polnymi, z powodu powymywanych dziur, nie da się przejechać. W Siemieniu Nadrzecznym mamy jedno gospodarstwo, do którego jeszcze dziś nie można dojechać – mówił podsumowując, że jest nadszarpnięta infrastruktura drogowa, pozalewane gospodarstwa, pozalewane domostwa, piwnice i zniszczone uprawy.
Starszy brygadier Dionizy Krzyna, Komendant Miejski PSP w Łomży zauważał, że co roku, w ostatnich latach, mieliśmy w okolicach Łomży jakieś takie nadzwyczajne zdarzenia – huragan, nawałnicę bądź podtopienia. - Każdy rok ma jakąś specyfikę albo w postaci połamanych drzew, w tym roku nawiedziła nas ulewa – mówił. Z jej skutkami setki strażaków walczyło przez kilka godzin.