Lód wielkanocny
Nawet zimy w PRL były lepsze, dowodem ta fotografia. 45 lat temu nie tylko przodownikom pracy „chciało się” pracować. Nie było bezrobotnego, chyba że bumelant. To był patriotyczny obowiązek, a nie tylko adrenalina z balansowania na krze lodowej. Jak kierownik kazali wyjść na świeże powietrze, to się szło nawet w tzw. gumakach (boć przeca - jak się mawia nad Narwią - na cieplejsze gumofilce trzeba zasłużyć). Zawsze było coś na rozgrzewkę, choćby parę razy łomem między gumaki. Trzeba się było wykazać krzepą, bo saperzy nie zawsze mogli przyjechać. Chyba, że lód napierał na most drewniany - przeprawę do Kalinowa, o to musowo wtedy należało parę razy metodą wybuchową udrożnić naszą kochaną Narew pod Łomżą. Zdjęcie z akcji spławiania lodu, zrobione przy okazji spacerów wielkanocnych wyszło ponadczasowe, wprost nie do wiary po upływie pół wieku. Piękny pejzaż, dokument i reportaż. Zaledwie w jednym pokoleniu - kto zechce, ten zobaczy - gigantyczne zmiany w Naturze, przyśpieszone nie do końca przemyślanymi działaniami „człowieków jak mrówków”. Oczywiście ogląd świata jak zwykle kończy się na czubku własnych nosów. Projektujemy najczęściej krótkowzrocznie, bez chęci przewidywania skutków. Sam siebie przemądrzały człowieku niszczysz, gałąź na której siedzisz przecinasz samodzielnie swoimi rękami - chyba że ktoś szybszy, ktoś obcy utnie ci coś innego. Oczywiście jak zabraknie wody pitnej, jak wyschną studnie a głębinowe wiercenia staną się bardzo kosztowne wtedy wbije się w Niebo kolektywne zawodzenie i pretensje. Dopiero wtedy. „Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił”…