Room service
Co jest najbardziej potrzebne ludziom do życia? Biologicznie: wymagamy coś przeżuć i czymś popić. Spalanie na poziomie komórkowym to nie jest skomplikowana sprawa. Jednak w toku rozwoju cywilizacji i społecznej ewolucji, człowiekowi zaczął się przemieszczać aparat gębowy. Dzisiaj jemy oczami. Warto więc urozmaicać dietę. Nasz bohater napił się wody i usta wytarł w serwetę. Jego zmęczona twarz zdradzała nieodwołalność decyzji. Naród właśnie postanowił zmienić menu. Mdliło go na widok platformy serów. Dostawał czkawki na samą myśl o platformie wędlin. Zakazał podawania platform owoców i zwolnił załogę. To przecież w końcu była jego restauracja. Przynajmniej tak mu się zdawało.
Wszyscy to w kółko powtarzali. Uwierzył. Poklepywali po plecach, kiedy wychodził na ulicę. Lubił kontakt z innymi. Wprawdzie zawsze coś tam chcieli pożyczyć, później nie oddawali, ale przecież był ich przyjacielem. Czuł się potrzebny. Był dla nich ważny. Wszyscy go o tym przekonywali. Uśmiechnięty i wesoły wracał do siebie. To, co Naród jadł przez ostatnie lata, niestety, okazywało się często ciężkostrawne. Z roku na rok był coraz bardziej osowiały i apatyczny. Pod koniec dopadła go depresja. Siedział przy stoliku ze spuszczoną głową. Pamiętał jeszcze, jak dawniej w jego restauracji panował wesoły gwar. „Rzeki przepłynąłem, góry pokonałem”, bo „ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy.” Uśmiechnął się na wspomnienie gal disco polo i koncertów poezji śpiewanej. Było wielu na tej Sali, którym podobało się i jedno i drugie. Zmęczony, lekko uniósł głowę, a usta drgnęły w grymasie uśmiechu. Dziś zagląda tu już coraz mniej osób. Jagna z Pawłem wyjechali za granicę. Ich znajomi też, i znajomi ich znajomych. Tam na pewno zdecydują się na dzieci. Może czasem odwiedzą starego? Dobrze, że dziadek Józef tego nie dożył. Umarł ze strachu przed eutanazją. Naród czuł, jakby coś w nim pękło. Gestem przywołał obsługę. Nowy zespół kelnerów wyglądał jak drużyna stolarzy z podmiejskiej drewutni. Wszystkie dziatki z jednej matki – westchnął, omiatając wzrokiem pewną siebie kompaniję, która pojawiła się naprzeciwko niego. Długo starali się o posadę. Może, faktycznie zależy im na tej robocie? – pomyślał i rozchmurzył się nieco. Na stole pojawiło się zamówione danie z nowego menu. Już pierwszy kęs nie wróżył nic dobrego. Dwa następne tylko pogorszyły sprawę. Nowa porcja kulinarnych pomysłów weszła w reakcję ze starym, jeszcze niestrawionym daniem. Tak, jakby mlekiem popić ogórki kiszone. No i się zaczęło! Przestając panować nad własnym ciałem, Naród uświadomił sobie, że w jego restauracji potrzeba jeszcze dużo do zrobienia. Biegnąc przypomniał sobie, że wprawdzie obsługa została wymieniona, ale kucharz musiał zostać ten sam.