wtorek 19.06.2007
Gazeta Współczesna - Drogowy czarny poniedziałek Gazeta Współczesna - Obwodnica niezgody Gazeta Współczesna - Pielęgniarki też protestują Gazeta Wyborcza - Pół dnia czekania na policję Gazeta Wyborcza - Awantura w sejmiku o lotnisko na Krywlanach
Gazeta Współczesna - Drogowy czarny poniedziałek
Cztery osoby zginęły na miejscu, a pięć zostało rannych w dwóch wypadkach, które wydarzyły się wczoraj po południu na drodze krajowej nr 8 koło Mężenina (tu zginęła jedna osoba) i na drodze między Wąsoszem, a Ławskiem w powiecie grajewskim (trzy ofiaty śmiertelne).
- W Mężeninie, na krajowej "ósemce" o godz. 16.50 opel astra zderzył się z VW transporterem - mówi sierż. Kamil Tomaszczuk z zespołu prasowego Komendanta Wojewódzkiego Policji w Białymstoku. - Na miejscu zginęła 45-letnia kobieta prowadząca auto osobowe. Jej pasażer i cztery osoby jadące busem trafiły do szpitali. Dwie z nich są ciężko ranne. Droga została zablokowana.
Nie wiadomo na razie, dlaczego kobieta zjechała na lewy pas.
Godzinę później, o 17.50 na drodze gminnej Wąsosz - Ławsk w powiecie grajewskim doszło do kolejnego tragicznego wypadku.
Audi A4, którym jechało trzech mężczyzn na prostym odcinku suchej drogi z niewyjaśnionych przyczyn zjechało do rowu i uderzyło w pień drzewa, ściętego na wysokości ok. 80 cm, po niedawnej wichurze. Siła uderzenia wyrzuciła mężczyzn z samochodu. Wszyscy ponieśli śmierć na miejscu. Ofiary to: Paweł G. lat 21 ze Szczuczyna, 23 - letni Paweł K. z Ławska oraz jego brat 18 - letni Łukasz K. z Ławska.
- Policja w trakcie oględzin znalazła w samochodzie butelki i puszki po alkoholu - informuje mł. asp. Andrzej Łagodziński, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Grajewie. - Teraz ustalamy, czy zawiódł samochód, czy też zawinił kierowca.
więcej: Gazeta Współczesna - Drogowy czarny poniedziałek
Gazeta Współczesna - Obwodnica niezgody
Ponad 30 mieszkańców z podłomżyńskich wsi: Janowa, Kupisk Starych i Nowych oraz Konarzyc nie kryło oburzenia po trzech godzinach kłótni z wójtem gm. Łomża Jackiem Nowakowskim, wiceprezydentem Marcinem Sroczyńskim, przedstawicielami Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad oraz projektantami obwodnicy Łomży.
- To nie my musimy się tłumaczyć, czemu bronimy swej ziemi - przekonywała Monika Świtajewska z Kupisk - tylko państwo, dlaczego chcecie zniszczyć nasze łąki, domy i życie!
Tzw. I wariant zachodni obwodnicy wiedzie od mającego powstać mostu na Narwi (ponad 1020 metrów) na wysokości Pęzy i Czarnowa przez Kupiski do Chojn przy drodze na Ostrołękę. Wariant zachodni III ma węzeł w okolicy Fadomu i przez Kraskę i Konarzyce prowadzi do drogi na Ostrów Mazowiecką. Przecinają rodzinne od blisko stu lat siedlisko Świtajewskich. Jedna trzecia urodzajnych łąk zostanie wywłaszczona. Kobieta nie kryje bólu i irytacji.
- To nasze miejsce na ziemi, a Kupiski będą rozbudowywać się ku Łomży - wyjaśnia. - O obwodnicy trzeba myśleć w perspektywie nie 10, a setek lat, aby nie skrzywdzić ludzi!
Zarówno wójt, jak i wiceprezydent na okrągło powtarzali, że to nie oni projektują obwodnicę i nie oni zdecydują o jej ostatecznym przebiegu.
- My się pokłócimy, a Warszawa zrobi, co zechce - przekonywał wójt. - Nie oddam wam własnego domu i nie zmuszę sąsiadów, żeby sprzedali wam po wywłaszczeniu działki budowlane w dogodnej okolicy.
więcej: Gazeta Współczesna - Obwodnica niezgody
Gazeta Współczesna - Pielęgniarki też protestują
Chcemy wyższych pensji - mówi Marzena Odachowska, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych przy Szpitalu Wojewódzkim w Łomży. - Powinnyśmy zarabiać przynajmniej 3 tys. zł brutto.
Siostry podkreślają, że walczą nie tylko o podwyżki dla siebie, ale także o zwiększenie nakładów na służbę zdrowia.
- Rząd traktuje nas lekceważąco - mówi Odachowska. - Tak dłużej być nie może.
Żądają także zmiany dyrektywy unijnej, która zakłada, iż pielęgniarki bez wyższych studiów nie mogą pracować w swoim zawodzie w Unii Europejskiej. Mogą ubiegać się tam tylko o pracę w roli asystenta.
- W dzisiejszej manifestacji weźmie udział ponad 50 pielęgniarek pracujących w łomżyńskim szpitalu - mówi Marzena Odachowska.
W sumie z województwa podlaskiego pojedzie ich ponad 500. Ogólnopolski protest wesprą także strajkujący od czterech tygodni lekarze z Łomży.
- Prawie 50 z nas będzie dziś wspierało koleżanki w Warszawie - mówi Leszek Kołakowski, przewodniczący komitetu strajkowego i OZZL w Szpitalu Wojewódzkim w Łomży.
więcej: Gazeta Współczesna - Pielęgniarki też protestują
Gazeta Wyborcza - Pół dnia czekania na policję
Grupa wyrostków kamieniami i sztachetami zaatakowała w nocy turystów w miejscowości Dobry Las, niedaleko Łomży. Proszeni o pomoc policjanci zjawili się na miejscu po ponad 12 godzinach, kiedy sprawą zainteresowała się "Gazeta".
Dobry Las to malownicza miejscowość nad rzeką Pisa, którą upodobali sobie miłośnicy spływów kajakowych. Anna Kwiatkowska z Warszawy wybrała się tam w weekend z grupą znajomych. W nocy z soboty na niedzielę na ich biwak napadła grupa młodych mężczyzn.
- Część z nas siedziała jeszcze przy ognisku, inni spali już w namiotach. W pewnym momencie ktoś rzucił w naszym kierunku sztachetą, która wbiła się w namiot. Chwilę potem poleciały w naszym kierunku kolejne przedmioty: kamienie i kolejne sztachety. Do tego doszły wyzwiska - opowiada pani Anna.
Zadzwoniła na policję, prosząc o szybką pomoc. Dyżurnemu z Kolna opowiedziała dokładnie, co się dzieje, gdzie jest ich biwak. Była godzina 1.54. Na szczęście napastnicy po jakimś czasie poszli w swoją stronę. Nikt z policji nie pojawił się w Dobrym Lesie do rana.
W komendzie w Kolnie dowiedzieliśmy się, że zgłoszenie Czytelniczki zostało przekazane do komendy w Łomży, a tam, że... policjantom nie udało się dodzwonić do zgłaszającej interwencję.
- Mieliśmy kłopot z ustaleniem miejsca, gdzie doszło do napadu. Dyżurny z Kolna powiedział nam tylko, w jakiej to okolicy. Nie mogliśmy się dodzwonić do tej pani, a patrol przecież musi mieć wskazane miejsce interwencji - tłumaczył nam brak reakcji Krzysztof Leończak z łomżyńskiej policji.
- Po czymś takim spać się nie dało, więc całą noc siedziałam z komórką w ręce i pilnowałam, by był zasięg - opowiada Kwiatkowska. - Skoro ja się dodzwoniłam do policji, to i oni też powinni się do mnie dodzwonić. A jeżeli policja mówi, że nie odbierałam telefonu, to powinni przyjechać tym prędzej, bo przecież mogłam już nie żyć - irytuje się.
Łomżyńscy policjanci nie podjęli też próby lokalizacji telefonu przez operatora komórkowego, bo jak nam powiedzieli, wymaga to sporo zachodu.
więcej: Gazeta Wyborcza - Pół dnia czekania na policję
Gazeta Wyborcza - Awantura w sejmiku o lotnisko na Krywlanach
Kryzys w klubie Prawa i Sprawiedliwości w sejmiku. Radni tej partii nie byli w stanie dogadać się ze sobą i z PSL, kim mają być przewodniczący komisji i czy można dopuścić do tych funkcji opozycję. Prawdziwą burzę wywołała jednak sprawa lotniska na Krywlanach
Awantura zaczęła się od pytania poprzedniego marszałka Janusza Krzyżewskiego z SLD, dlaczego w negocjacjach z przedstawicielami rządu i Komisji Europejskiej jego następca Dariusz Piontkowski i członek zarządu województwa Karol Tylenda nie walczyli o budowę lotnisk w Suwałkach i w Czerwonym Borze, zadowalając się zgodą na jedną tylko inwestycję - na Krywlanach. Nowy marszałek tłumaczył, że zarówno przedstawiciel Brukseli Manfred Beschel, jak i minister rozwoju regionalnego Grażyna Gęsicka postawili sprawę jasno: albo jedno lotnisko regionalne, albo żadnego. Po tym kolega partyjny Piontkowskiego i Tylendy Bogusław Dębski, który przez pół godziny bezskutecznie domagał się głosu, ale był niezauważany przez przewodniczącego sejmiku Mieczysława Bagińskiego z PSL, wytoczył armaty. Jego zdaniem na lotnisko w Krywlanach wydanych zostanie 60 milionów złotych, po czym okaże się, że jest to obiekt nieprzydatny. Nie będą mogły lądować samoloty średniej wielkości, zabierające po 120-150 pasażerów.
- Pan Piontkowski może się śmiać, ale tak będzie - skarcił marszałka. - To najważniejsza decyzja w tej kadencji, a nikt nie podchodzi do niej poważnie.
Według Dębskiego pas startowy na Krywlanach jest za krótki, a żaden przewoźnik nie ma takich samolotów, o których mówi Tylenda. Duże pieniądze pójdą więc w błoto, a Białystok nie zyska połączenia z Europą, z którego mogliby korzystać wszyscy chętni. Jego zdaniem lepsze byłyby Topolany, gdzie bez kłopotu można zbudować dwukrotnie dłuższy pas, ale poprzedni zarząd województwa nic w tej sprawie nie zrobił. Dębski zażądał odpowiedzi na piśmie. Poparł go wiceprzewodniczący sejmiku Jan Chojnowski (również z PiS), który mieszka blisko Krywlan i wraz z osiedlem Mickiewicza protestuje przeciw lotnisku.
więcej: Gazeta Wyborcza - Awantura w sejmiku o lotnisko na Krywlanach