Przejdź do treści Przejdź do menu
wtorek, 24 grudnia 2024 napisz DONOS@

Zwycięzcy Jarocina zagrali w pubie „Pod ratuszem”

The Bullseyes koncertem w Łomży zakończyli trasę po krajach nadbałtyckich. Sensacyjne odkrycie polskiego rocka i zwycięzcy Jarocińskich Rytmów Młodych 2022 zagrali w pubie „Pod ratuszem” porywający koncert. Połączyli przeszłość z teraźniejszością, grając minimalistycznie (podstawowe instrumenty to tylko gitara i perkusja), ale nad wyraz efektownie. Pokazali też swoje drugie, bardziej żartobliwe, znane z TikToka oblicze, wprowadzając do rockowego show sporą dawkę humoru.

Wbrew opiniom malkontentów, również z rockowego światka, rock ma się dobrze i nic nie wskazuje na to, że nadchodzi jego koniec, skoro wciąż powstają takie zespoły jak The Bullseyes. 

Ta młoda formacja z Leszna stała się niedawno prawdziwą sensacją polskiej sceny, dzięki dotarciu do finału muzycznych nagród  SANKI „Gazety Wyborczej”, a latem jej sukces ugruntowało zwycięstwo podczas jarocińskiego festiwalu. Dariusz Łukasik i Mateusz Jarząbek już wcześniej sporo koncertowali, ale ten tryumf zaowocował jeszcze większą ilością zaproszeń, również spoza Polski. Wracająca z udanych, cieszących się sporym zainteresowaniem słuchaczy, koncertów na Łotwie i w Estonii formacja postanowiła odwiedzić również Łomżę – było to tym łatwiejsze, że pub „Pod ratuszem” jest już doskonale kojarzony przez licznych  muzyków jako miejsce koncertów.

– Trasa w tamtą stronę wymusiła na nas to, że jechaliśmy 15 godzin pod rząd, oczywiście robiąc przystanki – mówi Mateusz Jarząbek. – Teraz uznaliśmy, że wracając dobrze będzie gdzieś zagrać, a resztę załatwił nasz tour manager Hubert. My z Darkiem tego miejsca nie znaliśmy, ale okazało się że jest fajne, klimatyczne, a do tego bardzo dobrze znane w muzycznych kręgach.

Materiał z wyśmienitego, debiutanckiego albumu grupy „The Best Of The Bullseyes” na żywo zabrzmiał znacznie lepiej i energetyczniej. Muzycy wykonali go niemal w całości, rezygnując tylko z „Butterfly”. Zamierzoną surowość brzmienia, tak jak w „Restless Mind”, łagodziły chwytliwe melodie i przebojowe refreny, obecne nie tylko w tych najbardziej znanych utworach jak „Cant Believer” czy „World Doesn’t Care”, w którym pojawił się, znany z teledysku, Pan Planeta Ziemia.

– Trzeba grać nie tylko, żeby się promować, ale głównie po to, żeby udoskonalać performance i show – zauważa Dariusz Łukasik. – Do tego prawdziwe więzi z ludźmi tworzy się na żywo – dodaje Mateusz Jarząbek. – Można środkami cyfrowymi przekonać ich do tego, żeby przyszli na koncert, ale trzeba ich zobaczyć, uścisnąć im rękę. – Zależy nam również na tym, żeby wykonywać muzykę, którą nagrywamy, a nie tylko udostępniać ją i dzielić się nią wirtualnie – kontynuuje Dariusz Łukasik. – Bardzo dużo frajdy sprawia nam to, że przebywamy ze sobą, a 15 godzin spędzonych w busie nie jest czasem decydującym o naszych przyjaźniach, jest to raczej zacieśnianie więzi – dopowiada Mateusz Jarząbek. – Hałas, który jesteśmy w stanie wytworzyć na żywo, jest to coś unikatowego i absolutnie niereplikowalnego, tym bardziej środkami typu streamingi, które w covidzie okazały się absolutną porażką i każdy zdał sobie z tego sprawę. Najwyraźniej człowiek ma potrzebę doświadczania chaosu na żywo, dlatego ludzie przychodzą na nasze koncerty. – Chaosu i hałasu, ale z chwytliwymi melodiami! – puentuje Dariusz Łukasik.

Zespół świadomie postawił na minimalistyczny, dwuosobowy skład, gdzie do wokalnego dwugłosu, gitary i perkusji okazjonalnie dochodzą sample oraz inne instrumenty.

– Znamy się z Darkiem od dawna, od drugiej klasy szkoły podstawowej i nasza przyjaźń już wtedy była bardzo silna – mówi Mateusz Jarząbek. – I było tak, że jak już zaczęliśmy razem grać, to bardzo dużo muzyków dookoła nas zaczęło wchodzić w ten okres dorosłości, bo zaczęli przeprowadzać się w związku ze studiami czy z powodu dziewczyny. My jednak cały czas byliśmy w bliskim zasięgu, a nawet, jak któryś z nas się przeprowadzał, to i tak dojeżdżał na próby. W końcu uznaliśmy, że warto zrobić z tego, że jest nas tylko dwóch, wartość, tym bardziej, że tak w 2010 roku pojawiła się nowa fala neogarażowego, minimalistycznego rocka.

Nie zabrakło też nawiązania do rockowej klasyki, za sprawą świetnego wykonania „Voodoo Chile” z ponadczasowego albumu „Electric Ladyland” tria Experience Jimiego Hendrixa. 

– Nasze absolutnie pierwsze próby, kiedy tylko stwierdziliśmy, że będziemy grać razem, zawsze zaczynały się od jakiegoś utworu Hendrixa – mówi Mateusz Jarząbek. – I jakoś tak ostatnio stwierdziliśmy, że nasz materiał jest już tak oszlifowany, że warto dodać do niego te patenty, które kiedyś sprawiały nam radość; improwizatorskie, trochę w klimacie jam session. 

Pojawiły się też nowości, jak ballada „20 Hours In Bed” oraz „Piesek”, żartobliwy utwór nagrany przez perkusistę pod pseudonimem Bulsjarz i z ogromnym sukcesem opublikowany na TikToku. 

– Pracujemy nad nowym materiałem i planujemy na przyszły rok kolejną płytę – zapowiada Mateusz Jarząbek. – Pierwsza płyta ukazała się jakiś czas temu, ale był z nią problem, że została wydana w momencie największego szału covidowego, więc dla nas, jak by na to nie patrzeć, pod kątem ogrania koncertowego jest to wciąż materiał nowy i świeży, bo dopiero w tym roku koncertujemy z nim tak, jak byśmy tego chcieli. Dlatego trochę to przeciągamy w czasie, tym bardziej, że dochodzą  do tego odbicia w bok, zrealizowane z potrzeby tiktokowo/socialmediowej; te utwory (następny to Kot kot kot” - red.) zażarły w trochę innych kręgach, ale na żywo również się bronią, jako taki humorystyczny element w sprzedawaniu rockowego show. 

The Bullseyes są obecnie na fali wznoszącej. Planują nie tylko nagranie nowej płyty oraz jej winylową wersję, lecz również wznowienie na tym nośniku „The Best Of The Bullseyes”, ale przede wszystkim chcą jak najwięcej koncertować, bo scena jest dla nich środowiskiem naturalnym, co tylko korzystnie wpłynie na dalszy rozwój zespołu. – Staramy się jak możemy, żeby ta mała śnieżka stawała się coraz większą kulą śniegową – mówi Dariusz Łukasik. – W każdy koncert wkładamy bardzo dużo starań i energii i było tak już od samego początku, kiedy graliśmy w totalnie nieznanych miejscach, albo dla naszych przyjaciół, ale za każdym razem staraliśmy się to doskonalić – dopowiada Mateusz Jarząbek. – To również oczywiście kwestia tego, że odpowiednie osoby we właściwym momencie dostrzegły i doceniły naszą muzykę, jak choćby krytyk Jarosław Szubrycht z „Wyborczej”, środowisko Antyradia czy niedawno Jarocin.

 

W październiku w pubie „Pod ratuszem” odbędą się jeszcze cztery koncerty. 21 zagra Bartas Szymoniak, a następnego dnia będzie znacznie mocniej, dzięki Over The Under i Rottin' Green. 

29 października tradycyjny heavy w stylu lat 80. zagra Strider z Finlandii, zaś dzień później energetycznego punk rocka De Łindows. Są też plany kolejnych: nie tylko na listopad i grudzień, ale również na pierwszy kwartał przyszłego roku. 

Wojciech Chamryk

 

Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
mm
so, 08 października 2022 14:11
Data ostatniej edycji: pon, 10 października 2022 08:00:51

 
Zobacz także
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę