Łomżyńskie dęciaki zaczęły świętować 15-lecie działalności
Łomżyńska Orkiestra Dęta pod dyrekcją Waldemara Borusiewicza zagrała w Hali Kultury. To jedna z nielicznych tego typu orkiestr w Polsce, która opiera się wyłącznie na lokalnych instrumentalistach, głównie dzieciach i młodzieży. Młodzi muzycy porywająco wykonali wielkie przeboje, począwszy od filmowych tematów, poprzez południowoamerykańskie tańce, popowe i rockowe evergreeny aż do arcydzieł muzyki klasycznej. Tym sposobem w pięknym stylu wkroczyli w jubileuszowy, piętnasty już rok funkcjonowania orkiestry.
Łomżyńska Orkiestra Dęta powstała w roku 2007 z inicjatywy Waldemara Borusiewicza, cenionego muzyka, kompozytora, aranżera i pedagoga. Od blisko czterech lat działa pod egidą Miejskiego Domu Kultury-Domu Środowisk Twórczych, będąc orkiestrą typowo koncertową o bardzo obszernym – ponad 200 utworów – nader zróżnicowanym repertuarze, co mogą ocenić i docenić bywalcy nie tylko jej koncertów, ale też miejskich imprez plenerowych.
– Pandemia troszeczkę podcięła nam skrzydła, bo mieliśmy w planie masę koncertów, które się niestety nie odbyły z wiadomych przyczyn – mówi Waldemar Borusiewicz. – Próby mieliśmy jednak cały czas, bo w szkołach nie mogły się one odbywać, ale już w MDK-DŚT tak, oczywiście z zachowaniem dystansu, dzięki czemu udało się utrzymać poziom orkiestry. Obecnie pracujemy już pełną parą, w ciągu tygodnia są dwie długie próby.
Potwierdzeniem, że w żadnym razie nikt nie marnuje na nich czasu był sobotni koncert „Dęciaki” w Hali Kultury. Orkiestra zagrała w 31-osobowym składzie, gdzie liczne instrumenty dęte drewniane i blaszane, nawet z sakshornami, co nie jest oczywistością, wsparło aż trzech perkusistów. Większość składu to młodzież, gdzie najmłodszy uczestnik ma 11 lat, a dwóch muzyków: trębacz Kamil Borusiewicz i tubista Michał Knapkiewicz, jest w orkiestrze od samego początku. Mimo takiego zróżnicowania wieku i poziomu umiejętności orkiestra zabrzmiała nad podziw dobrze, imponując zgraniem, wyczuciem swingowego rytmu i wyrazistymi interpretacjami wymagającego repertuaru.
– W składzie orkiestry jest w tej chwili około 40 osób, ale nie wszyscy mogli dziś zagrać, albo nieregularnie chodzili na próby, więc nie dopuściłem ich do koncertu, bo tylko przeszkadzaliby tym dobrze przygotowanym – mówi Waldemar Borusiewicz. – To jest orkiestra, praca zespołowa, wszystko musi się zgadzać. Poza tym są to trudne utwory, nie da się ich zagrać z marszu, to są naprawdę godziny ciężkiej pracy. Bardzo dobrze pracuje mi się z dziećmi. Jak nauczę ich riffów swingowych czy bluesowych to one zapamiętują je i grają. Inaczej wygląda to z muzykami zawodowymi, bo ktoś taki po prostu patrzy w nuty i gra, ale w rozrywce, szczególnie przy tak zróżnicowanym wiekowo składzie, wygląda to zupełnie inaczej. Zapisy są więc proste, ale dzieci szybko to łapią i nawet dzisiaj było słychać, że wiele z nich ma talent, bardzo fajnie swinguje i do tego tworzą zgrany zespół, co też jest niezwykle ważne.
Na program trwającego blisko 90 minut koncertu złożyło się aż 18 utworów. Klimatyczny „Love Is Blue”, słynna „Serenada” Enrico Toselliego w big-bandowej aranżacji (autorem większości efektownych opracowań był sam Waldemar Borusiewicz), dynamiczny rhythm 'n' blues „Hit The Road Jack”, żartobliwy, kreskówkowy temat „Looney Tunes”, podniosły „Hey Jude” legendarnych The Beatles czy przebojowe „Les Champs-Elysées” Joe Dassina – naprawdę było czego posłuchać.
Orkiestra może też pochwalić się solistami. Trębacz Kamil Borusiewicz, wirtuoz znany, podobnie jak jego ojciec, choćby z płyt i koncertów Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego, zaprezentował się kilkakrotnie, choćby w „One Moment In Time” z repertuaru Whitney Houston, ale poziomem nie odstawali również znacznie młodsi muzycy. Solistą w „Nucker Klarnet” był Piotr Rogalewski, w „The Lonely Shephard” jego brat, saksofonista Paweł Rogalewski, zaś w temacie z filmu „Rocky” zatytułowanym „Gonna Fly Now”, precyzją rytmiczną w solowych wejściach imponował perkusista Jakub Warchoł.
Łomżyńska Orkiestra Dęta świetnie gra również muzykę południowoamerykańską, co zaaakcentowała tym razem argentyńskim tangiem „El choclo” oraz beguine „Amor, Amor, Amor”, zaś na bis wykonała skoczne „Boogie Forever”. W jubileuszowym roku na pewno nie zabraknie kolejnych koncertów orkiestry, być może uda się też w końcu wydać trzecią w jej dyskografii, od dawna już gotową płytę.
Będą kolejne koncerty – zapowiada Waldemar Borusiewicz. – Płyta jest już gotowa, nagraliśmy ją już bardzo dawno. Piękne, przecudne utwory, między innymi „Dzieci Sancheza” (słynny filmowy temat „Children Of Sanchez” Chucka Mangione – red.). Nagraliśmy 10 utworów na 10-lecie, a mamy 15-lecie... Nagraliśmy to ponad pół roku przed 10-leciem; kolega Sławek Dubowski, też były uczestnik orkiestry, bo grał z nami na saksie tenorze, materiał wziął i do dzisiaj nie ma ani materiału, ani płyty. Po nocach to nagrywaliśmy, tyle godzin, do pierwszej, do trzeciej w nocy siedzieliśmy, rodzice przywozili dzieci. Materiał jest u niego i tyle, nie wiem jak to rozwiązać, ja już ręce załamałem i nie wiem co dalej – jest nagranych 10 wspaniałych utworów i nie wyszło. Czasami biję więc głową w ścianę, ale cieszę się, że przynajmniej z dziećmi mi wychodzi.
Wojciech Chamryk