Przejdź do treści Przejdź do menu
poniedziałek, 30 grudnia 2024 napisz DONOS@

Łomżyńskie opowieści ojca Bońkowskiego

- Jest jesień 1942 roku. Środkiem ulicy Dwornej w kierunku Obwodowej (teraz Sikorskiego) idą długie kolumny Żydów. Obok niemieccy żandarmi z pałkami w rękach, krzyczący i szczujący ich psami. Przyglądałem się temu przez okno, nie rozumiejąc co się dzieje, póki mama nie oderwała mnie od dalszego patrzenia na to, czego wtedy nie mogłem pojąć - wspominał o. Jan Bońkowski. Podczas piątkowego spotkania w Muzeum Północno-Mazowieckim nie zabrakło też wielu innych ciekawych tematów, związanych z II wojną światową, harcerstwem, któremu poświęcił aż 74 lata z pracowitego życia i 20-letnim pobytem kapłana-kapucyna na Białorusi.

„Łomżyńskie opowieści ojca Bońkowskiego” to pierwsze z cyklu muzealnych spotkań, poświęconych lokalnej historii i ludziom, którzy nierzadko mieli udział w jej tworzeniu. Kimś takim jest właśnie o. Jan Bońkowski, doskonale znany w Łomży nie tylko jako osoba duchowna, ale też harcerz, niezwykle zasłużony dla odrodzenia Związku Harcerstwa Polskiego na Białorusi, gdzie spędził ponad 20 lat na duszpasterskiej posłudze w parafii Międzyrzecz. Harcerzem, i to wciąż aktywnym, o. Bońkowski jest już od 74 lat, ale początek swej opowieści poświęcił wojennym wspomnieniom.

IMG_0012.jpg

Pamięta bowiem doskonale nie tylko to, kiedy jako 4,5-latek widział likwidację łomżyńskiego getta, ale też wydarzenia z roku 1944, kiedy najpierw cudem uniknął, wraz z całą rodziną, śmierci podczas nalotu, ale też wysadzenie kościoła ewangelickiego i ukrywanie się w Szpitalu Świętego Ducha.

- Ojciec założył biały fartuch i pomagał sanitariuszom, mama pomagała w kuchni - wspominał o. Jan. - Najbardziej niebezpiecznie robiło się wtedy, kiedy w szpitalu pojawiał się Niemiec Radtke, prawdziwy postrach Łomży i jej okolic. Za którymś razem Niemcy zaczęli wnosić do szpitala skrzynki z dynamitem, mówiąc, że za parę godzin będzie wysadzony w powietrze. Siostry szarytki, które pracowały tam jako pielęgniarki, a moja siostra z nimi, zaczęły modlić się w szpitalnej kaplicy, prosiły też Niemców, żeby tego nie robili. I coś się stało, bo odstąpili. Kiedy znowu przyjechali za jakiś czas, to już z żywnością, z produktami żywnościowymi.

Obawiano się, czy nie zatrutą, ale zrobiono próbki, podano wilczurowi, który tam był, ale zjadł i tylko pomachał ogonem, więc przekonano się, że można to jeść. 

O. Bońkowski wspominał też trudne, powojenne lata, początki swej edukacji szkolnej i półkolonie na tak zwanym Stadionie Biskupa, leżącym na terenie zbiegu obecnych ulic Sikorskiego i Wyszyńskiego. Tam, w latach 1946-1947 ojciec Jan po raz pierwszy zetknął się z harcerzami. Sam miał stać się harcerzem rok później, ale nieoczekiwanie trafił do Łodzi, pod opiekę siostry Wandy. 

Chodził do szkoły, a dodatkowo do Oratorium Salezjańskiego im. św. Dominika Savio, gdzie poza grami i różnymi zajęciami najbardziej interesowała go drużyna harcerska. Kiedy wrócił do Łomży trafił najpierw do szkoły podstawowej nr 6, a później nr 1. W roku 1950 Jan Bońkowski został ministrantem w kościele ojców kapucynów, co było dla niego ogromnym przeżyciem, trafił też do wymarzonego harcerstwa. Jak jednak wspominał w niczym nie przypominało ono tego przedwojennego, ani nawet tego z okresu tuż po zakończeniu wojny, co znalazło odzwierciedlenie nawet w słowach przysięgi, składanej w Lesie Jednaczewskim, w której nie mogło zabraknąć odniesień do socjalizmu i Ludowej Polski. Z nauką miał jednak kłopoty, co było również związane z powołaniem do kapłaństwa - kiedy okazało się, że w liceum ogólnokształcącym nie może mieć łaciny, przerwał naukę. W technikum ekonomicznym ukończył dwie klasy, po czym oznajmił, że zamierza wstąpić do Niższego Seminarium Duchownego Ojców Kapucynów w Nowym Mieście nad Pilicą.

- Co to się wtedy działo! - wspominał o. Bońkowski. - Dyrektorka szkoły powiedziała mi: „Co ty, Bońkowski, myślisz, że to średniowiecze, że w zakonie będą się zbawiać?”. Ale postawiłem na swoim, a po latach bardzo mile wspominam wszystkich swoich nauczycieli, bo wiem, że zmuszano ich do takich zachowań, a wielu z nich było ludźmi wierzącymi. 

Ojciec Jan przez lata łączył posługę kapłańską w różnych miejscowościach z działalnością w harcerstwie, gdzie nierzadko był kapelanem harcerzy i regularnie odprawiał dla nich msze.

Przed prawdziwym wyzwaniem z tym związanym stanął jesienią roku 1989, kiedy to porwany przykładem brata Karola, kapucyna prowadzącego tam przez lata bardzo owocną działalność misyjną, zdecydował się wyjechać na Białoruś, gdzie otrzymał pozwolenie na sprawowanie duszpasterskiej posługi tylko w swej parafii w Międzyrzeczu i w pobliskich Sielawiczach. Poprzednik ojca Jana, ks. Tomasz Kaliński (1892-1941) został zamordowany przez  Rosjan i przez niemal 50 lat nie było tam kościoła, który został przeznaczony na garaże kołchozu. Swą działalność o. Jan rozpoczął od wystawienia nagrobka-pomnika ks. Kalińskiego, który przed wojną był aktywnym działaczem polskiego harcerstwa w Grodnie, po czym sam szybko poszedł w jego ślady, włączając się w działalność ZHP na Białorusi i zostając jego kapelanem. Starsi i młodsi uczestnicy spotkania w muzeum słuchali z przejęciem jego opowieści, jak narażając się na szykany ze strony milicji i władz, zaczął bez ich zgody odprawiać msze i prowadzić rekolekcje również w innych miejscowościach, albo miał ogromne problemy, kiedy bez odpowiedniego pozwolenia uczestniczył w Lidzie w odprawianiu harcerskiej mszy, co zakończyło się długim dochodzeniem i szykanami, a w konsekwencji niewydaniem w roku 2009 zgody na jego dalszy pobyt na Białorusi.

Ojciec Bońkowski jest autorem licznych książek i broszur. Wiele z nich poświęcił historii Łomży, ale są wśród nich również wspomnieniowe, jak autobiograficzna „Historia jednego życia” czy dotyczące jego wieloletniej pracy na Białorusi oraz harcerstwa: „Brązowym szlakiem przez Białoruś”, „Nad Narwią, Newą i Niemnem”, „Tropami druha „Huragana”, czyli harcerstwo polskie na Białorusi”, czy najnowsza z nich, zatytułowana „Białoruś, Białoruś...”. Podstawą do jej stworzenia stały się zapiski, prowadzone przez zakonnika w latach 1989-2009, przybliżające kulisy jego działalności organizacyjnej i duszpasterskiej oraz aktywności w harcerstwie na Białorusi. 

Pomimo szacownego wieku druh Huragan wciąż jest kapelanem łomżyńskich harcerzy i ciągle jest aktywny twórczo - ostatnio przygotował już 99 numer duszpasterskiego biuletynu Hufca ZHP Łomża „Bogu, Ojczyźnie, Człowiekowi...”, poświęcony ks. Kazimierzowi Lutosławskiemu, legendarnemu druhowi Szaremu i twórcy Krzyża Harcerskiego, myśli też o kolejnych publikacjach. 

Wojciech Chamryk

Fot. Elżbieta Piasecka-Chamryk

 


 
Zobacz także
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę