Kobiety, koty i „Żywinki z głybinki”
Dziewięć dużych, atakujących ostrymi kolorami portretów przywiozła do Łomży Katarzyna Wołkowycka (lat 41), malarka z Białegostoku. Każdy przedstawia niewiastę innej narodowości - łączy je tylko to, że mieszkają, pracują lub studiują w województwie podlaskim. Portrety wystawiła w należącej do malarki Ivayły Żivkowej galerii przy ul. Makowej, a na wernisaż przybyło mnóstwo znakomitych gości, którzy odwiedzili także pobliski Salon Sztuk Anny Jakubowskiej.
Ulica Makowa w Łomży powoli staje się miejscem, gdzie przybywa coraz więcej artystów i znawców sztuki oraz jej miłośników. Liczbę chętnych do rozmów o malarstwie, fotografii czy literaturze można już liczyć nawet nie w dziesiątki, jak przed ponad pięcioma laty, ale w setki. A ponieważ powstała dwa miesiące temu Galeria Żivkowa sąsiaduje o kilka domów z Salonem Sztuk, więc goście mogli swobodnie przechodzić z jednego przybytku kultury do drugiego, aby podziwiać dzieła i poznać ich twórców.
Stworzone przez Katarzynę Wołkowycką wielobarwne portrety przedstawiają nie tylko ładne kobiety, ale i... koty.
- Koty nie są widoczne na pierwszym planie, bo dachowce i drapieżniki stanowią dopełnienie różnych charakterów i emocji bohaterek moich obrazów – wyjaśnia malarka, która jest też pedagogiem w Fundacji Edukacji i Twórczości oraz w Wyższej Szkole Administracji Publicznej. - Każda z nich jest inna, ma swoją historię, swój język i problemy: Polka, Białorusinka, Ukrainka, Litwinka, Żydówka, Tatarka, Romka, Czeczenka, a nawet Hinduska... Wydaje mi się, że moje malarstwo i kompozycje plastyczne w spektaklach to pewien rodzaj misji, wołania o szacunek i tolerancję.
Bohaterki obrazów mają delikatne rysy twarzy, fantazyjne fryzury i głębokie spojrzenia, tak że każdą chciałoby się poznać, z każdą zaprzyjaźnić. Obrazy tworzone były z użyciem techniki kolażu. Naklejone na nich błyszczące koraliki, wymyślne wstążeczki czy kolorowe papierki sprawiają, że portrety nie są płaskie, tylko przestrzenne.
A do każdego powstały satyryczno-groteskowe ballady z refleksyjną lub zabawna puentą. Ich autor Kazimierz Kondrat, profesor filozofii i socjologii Uniwersytetu w Białymstoku, nierzadko pisał je w trakcie malowania. Naukowiec przyjechał z gitarą i sam wykonał wszystkie ballady, dając w galerii popis umiejętności muzycznych i wokalnych, wcześniej dowiódłszy już talentu literackiego.
Natomiast do Salonu Sztuk przyjechała znana poetka białoruska Mira Łuksza. Przywiozła starannie wydaną dziewiątą książkę swego autorstwa, czyli zbiór 56 wierszy pt. „Żywinki z głybinki” - „Zwierzaczki z naszej paczki”. Autorka czytała opowieści o zwierzętach z miejscowości w Podlaskiem: orzeł z Orli, bóbr z Bobrownik, czyżyki z Czyżyk czy soból z Sobolewa. Ich zabawne losy tłumaczyła na polski gospodyni salonu Anna Jakubowska, której w tym pomagali pamiętający z dawnych lat język rosyjski goście. Dodatkowym smaczkiem spotkania był gorąco oklaskiwany występ na żywo Hanny Kondraciuk, która śpiewała stare pieśni weselne...
Mirosław R. Derewońko
Foto: Miry Łukszy, Hanny Kondratiuk