496. urodziny i Czerwone Gitary
Otoczony drzewami urokliwy plac przy Górze Zamkowej nad Jeziorem Rajgrodzkim wprost pękał w szwach. Takich tłumów jak w minioną sobotę, dawno w Rajgrodzie nie widziano. Co ściągnęło tysiące ludzi do pustawego zwykle miasteczka? Koncerty – jako gwiazdy zagrały występujące od prawie 45 lat Czerwone Gitary! - i jarmark z okazji 496. urodzin województwa podlaskiego.
Główną nagrodę honorową burmistrza Rajgrodu za ciekawie, estetycznie i smakowicie urządzony stragan otrzymały trzy małżeństwa z gminy Łomża, prowadzące znane od lat gospodarstwa agroturystyczne: Anna i Bogdan Tomaszewscy (Stara Łomża przy Szosie), Danuta i Jerzy Archaccy (Stara Łomża nad Rzeką) oraz Jolanta i Jan Olszewscy (Siemień Nadrzeczny).
Pomysł zwycięskiego wystroju polegał na tym, aby goście zatrzymujący się przy stoisku odnieśli wrażenie, że biesiadują przy suto zastawionym stole. Stąd wszędzie białe obrusy i serwety z koronkowym zdobieniem. Nasze gospodynie do drugiej w nocy przed festynem uwijały się, aby rzeczywiście ładne i z humorem poprowadzone stoisko zauważyli jurorzy. I tak się stało, bo przyrządzone przez nie aromatyczne pasztety, sery z ziołami i oryginalne ciasta, które można było popić piwem jałowcowym (bezalkoholowym, jak na sierpień przystało), nęcąco wyglądały i wszystkim smakowały. Każde z gospodarstw dostało w nagrodę miniaturową figurkę łosia z pamiątkową tabliczką.
Nagrodzone stoisko wraz z sąsiadującym starostwa powiatowego nie było jedynym łomżyńskim akcentem w Rajgrodzie. Oprócz oficjeli na scenie podczas otwarcia - jak Mieczysław Bagiński, Wojciech Dzierzgowski, Krzysztof Kozicki czy Jacek Piorunek – w spacerującym między dziesiątkami straganów kolorowym tłumie co i rusz pojawiały się twarze wcale nie mniej znanych łomżyniaków, tyle że z innych niż polityczno-samorządowa sfer.
Goście festynu mogli kibicować podczas przedpołudniowych regat żeglarskich młodzieżowym załogom, zaś po południu spróbować urodzinowego tortu wielkości stołu, wykąpać się w czystym jeziorze i pośmiać z kabaretem Idea. Na scenie królowały szanty w wykonaniu grupy Morże Być, reggae grupy Jamal i muzyka bigbandowa Andreas WOAK Band.
Jednak – mimo półtoragodzinnego opóźnienia (z winy organizatorów) kilka tysięcy ludzi w amfiteatrze i na Górze Zamkowej czekało na Czerwone Gitary. Zarówno młodzieżowa, jak i dorosła publiczność nie kryła wielkiego entuzjazmu, tańcząc, klaszcząc i śpiewając z radości „Bo ty się boisz myszy”, „Płoną góry”, „Nie spoczniemy” czy „Kto na ławce wyciął serce”. Ulubieńcy widowni wystąpili z czerwonymi gitarami, ale w letnich białych strojach. Trzech z nich – perkusista Jerzy Skrzypczyk i starsi od niego o trzy lata gitarzyści Jerzy Kosela i Henryk Zomerski – pamiętają pierwsze kroki zespołu, który ma w repertuarze ponad 270 piosenek i prawie 45 lat historii polskiej piosenki na karku. Razem z nimi wystąpili wokaliści i gitarzyści młodsi o pokolenie: Mieczysław Wądołowski, Arek Wiśniewski i Marek Kisieliński. Juniorzy i seniorzy Czerwonych Gitar wypadli równie młodzieńczo, świeżo i energetycznie. Jak zachować tak znakomitą formę na scenie przez blisko pół wieku?
- Przede wszystkim, należy każdego dnia cieszyć się z życia i znajdować powód do radości, natomiast jak ognia unikać malkontenctwa i zgorzknienia, którego za dużo jest w naszym narodzie – radzi Jerzy Skrzypczyk (lat 64), perkusista, frontman i kompozytor większości utworów z wykonywanej również w Rajgrodzie płyty „Jeszcze gra muzyka”. - Należy strzec się narkotyków, rzucić palenie i nie przesadzać z gorzałką. A poza tym – wystarczy żyć pełnią życia w zgodzie z Bogiem, ludźmi i sumieniem!
Mirosław R. Derewońko