Mafia cudownie śpiewa operę w kościele!
Potężne dramaturgicznie i zachwycające wokalnie wystawienie słynnej opery „Rigoletto” Giuseppe Verdi'ego z połowy XIX w. podarował melomanom w wypełnionym po brzegi kościele Krzyża Świętego twórca współczesnej adaptacji Jacek Szymański podczas XVI Muzycznych Dni Drozdowo-Łomża. W czwartek, 9 lipca A.D. 2009 ponad tysiąc słuchaczy na parterze, balkonach i schodach świątyni przez dwie i pół godziny śledziło tragiczne losy miłości i ofiary, zdrady i zemsty.
Tragizm dotyka tytułowego Rigoletta (baryton Florian Skulski) i jego niewinnej córki Gildy (sopran Rena Fujii), zdradą i kłamstwem parają się rozpustnik Książę (tenor Leszek Świdziński) i płatny morderca Sparafucile (bas Adam Palka). Liczne arie solistów, duety i partie męskiego chóru brzmiały tak porywająco, że zapierało dech w piersiach z zachwytu!
Skracając: niezwykle zagmatwana intryga opery opiera się na tym, że strzegący jak oka w głowie Gildy Rigoletto nie zdołał jej uchronić przed zakochaniem się w rozpustnym Księciu, co w finale doprowadza do zabicia córki na zlecenie – nieświadomego fatalnych zbiegów okoliczności - ojca. W oryginale akcja toczy się na dworze Księcia, gdzie Rigoletto jest błaznem, a dworzanie pustą i plugawą zgrają plotkarzy i intrygantów. Jacek Szymański w swojej adaptacji przeniósł akcję w świat mafii, która szemrane interesy prowadzi po knajpach i klubach. Dlatego na prezbiterium Krzyża Św. stanęły kawiarniane stoliki, a na nich - butelki i kieliszki. Jednak dla powodzenia spektaklu miało to drugorzędne znaczenie, gdyż o potędze realizacji zdecydował nadzwyczaj trafny, wprost wymarzony dobór znakomitych wykonawców.
Florian Skulski (lat 72), solista Opery Bałtyckiej i profesor Akademii Muzycznej w Gdańsku, to dziś jeden z najświetniejszych polskich barytonów, obdarzony szlachetnym, silnym i głębokim tembrem głosu. Rigoletto w jego kreacji to człowiek zgorzkniały i zniechęcony do świata, maskujący żółć pozorną swobodą i żartem. Trzymający w napięciu śpiew Rigoletta w jednych partiach niósł się po kościele cichymi mrocznymi frazami, w innych brzmiał jak potężny dzwon.
Młodszy o pokolenie tenor Leszek Świdziński, solista Teatru Wielkiego w Warszawie i Warszawskiej Opery Kameralnej, w znakomitej roli Księcia jest śmiertelnym antagonistą Rigoletta, który zleca morderstwo, nie wiedząc, że ofiarą stanie się jego jedyna córka. Elektryzujący, raz to aksamitnie, to znów wibrujący głos tenora był świetnym kontrapunktem dla partii Rigoletta, głosów żeńskich i męskiego chóru. A słynna aria „La donna e mobile” zebrała rzęsiste brawa od wniebowziętej publiczności.
Najmłodszym z głównych śpiewaków dzieła Verdi'ego jest imponujący bas Adam Palka (lat 25), ubiegłoroczny absolwent gdańskiej Akademii Muzycznej w klasie... prof. Floriana Skulskiego! Razem występowali już w operach „Traviata”, „Nabucco” i „Straszny dwór”, a lśniącą talentami kolekcję wzbogacili o „Rigoletto”. I tym razem Adam Palka podołał wymaganiom mistrza: dał popis mocnego, poddanego żelaznej dyscyplinie śpiewu, gdzie każda nuta zabrzmiała czysto, czy w posępnych rejestrach dolnych, czy w nostalgicznie brzmiących górnych.
Słuchając z podziwem dwuipółgodzinnego spektaklu, w interludiach przedzielanego komentarzami do akcji Jacka Szymańskiego, zastanawiałem się, komu przyznać palmę pierwszeństwa w swoistym konkursie śpiewaczym, jakim Verdi uczynił dla poszczególnych solistów operę, która przyniosła mu światowy rozgłos. I po wielu wahaniach wybrałem cudowną, urodzoną w Kraju Kwitnącej Wiśni sopranistkę Renę Fujii. To było olśnienie!
Drobniutka Japonka wspięła się na wyżyny wykonawstwa, którego nie powstydziłaby się w La Scali. Jej głos, wyczarowany z kruchego jak porcelana ciała wznosił się aż pod niedosiężne sklepienie i trwał niczym niebiański baldachim nad głowami zasłuchanej publiczności. Brzmiał krystalicznie czysto, swobodnie, przestrzennie i zadziwiał skalą od twardości migotliwego diamentu po wyprężoną strunę światła. Cud anielskiego głosu wprost nie z tej ziemi, wrodzony wdzięk i lekkość w prowadzeniu postaci Gildy zasługują na najwyższe uznanie i zapowiadają wielkie sukcesy na przyszłość. Rena Fujii, filigranowa, delikatnej postury i urody Japonka, urodziła się 16 lipca 1982 r. w Hiroszimie, ale dorastała w Jokohamie, gdzie na przepiękny głos genialnej córki jako pierwsza zwróciła uwagę jej mama. Po studiach w Tokyo International University of Fine Arts and Music w latach 2000-2004 Rena Fujii rozpoczęła pracę w teatrze operowym miasta Erfurt w Niemczech.
- Moim Mistrzem na wydziale muzycznym był Tasuku Naono, ale głos zaczęłam kształcić wcześniej, mając lat siedemnaście, u pani Machiko Sakurai – powiedziała mi po koncercie Rena Fujii. - Rolę Gildy w operze „Rigoletto” zaśpiewałam po raz pierwszy w życiu właśnie w Łomży. Przygotowywałam się przez pół roku, starannie czytając libretto, ucząc się na pamięć skomplikowanego tekstu i chyba jeszcze trudniejszej melodii, wyobrażając sobie sceny z innymi śpiewakami i oglądając na DVD mistrzowskie wykonania utworu Verdi'ego.
Ukłony i brawa należą się również kilkunastu innym wykonawcom, występującym w mniejszych partiach lub chóralnie, oraz wrażliwej i sprawnej pianistce, która zagrała z wyczuciem zmiennego klimatu i tempa akcji wszystkie partie orkiestry. Anna Mikolon ma „w palcach” ponad 20 oper z repertuaru klasycznego. „Straszny dwór” (Drozdowo, 1999), „Zemsta nietoperza” (Piątnica, 2002) i „Cyrulik sewilski” (Łomża, 2008) miały dzięki jej talentowi „orkiestrę” podczas poprzednich edycji Muzycznych Dni, organizowanych przez Regionalny Ośrodek Kultury, którym kieruje Jarosław Cholewicki. Chapeaux bas!
Mirosław R. Derewońko