Lstadt zagrała po raz pierwszy w Łomży
- Chcieliśmy nazwą Lstadt złożyć hołd naszemu miastu, gdzie przed wojną mieszkało 30 procent Niemców, nazywających Łódź Litzmannstadt – mówi Łukasz Lach, wokalista i autor tekstów zespołu, którego muzyka w konkursie radiowej Trójki pokonała 370 nagrań innych grup. - Jesteśmy lokalnymi patriotami, bo wszyscy pochodzimy z Łodzi, tutaj studiowaliśmy, stąd czerpiemy inspiracje i nie zamierzamy się wyprowadzać.
Tymczasem w sobotni wieczór koncert w Miejskim Domu Kutury Domu Środowisk Twórczych w Łomży nie ściągnął tłumów, choć Lstadt ma pełen kalendarz kolejnych występów. Jednak miłośnicy rocka i indierocka w pustawej sali w Łomży nie mieli powodów do narzekań. Łódzka grupa zagrała w pełnym składzie, przywołując dużo melodyjnych, energetycznych i oryginalnych utworów ze swej debiutanckiej, ubiegłorocznej płyty pt. „Lstadt”. Czytelnicy „Gazety Wyborczej” i „Przekroju” słusznie okrzyknęli Lstadt nadzieją muzyki roku 2008, a piosenka „Londyn” z tego krążka równie zasadnie zyskała nominację w marcu br. na najlepszy rockowy hit Eska Music Awards 2009.
Uduchowionym wokalistą, autorem oryginalnych tekstów (głównie o miłości) i nasyconych brzmieniami melodii do większości utworów Lstadt jest Łukasz Lach (rocznik 1982), który kontynuuje studia w klasie perkusji na Akademii Muzycznej w Łodzi, chwyta też za gitarę i siada za klawiszami. Być może, obserwatorzy łomżyńskiego rynku muzycznego pamiętają go z koncertu LO 27, popularnego przed jakimiś dziesięcioma laty boysbandu, którego twarzą i głosem był Kuba Molęda.
Na perkusji w Lstadt żywiołowy popis dał Radek Bolewski (rocznik 1981), absolwent łódzkiej i katowickiej Akademii Muzycznej. 30-latek Andrzej „Pejo” Sieczkowski, który ukończył język słoweński na filologii słowiańskiej Uniwersytetu Łódzkiego, grał z symfoniczną wylewnością m.in. na samplerach. Na gitarze basowej gęsty, wręcz hardrockowy klimat nadawał Adam Lewartowski, absolwent wydziału jazzu w Akademii Muzycznej w Katowicach. Pomysły, starania i umiejętności każdego z łódzkich muzyków dały w efekcie wrażenie spójnej różnorodności. Ich muzyka niosła w sobie dynamizm i głębię, balansującą pomiędzy wieloma gatunkami tradycyjnego i nowoczesnego rocka.
Niewykluczone, że 750-tysięczna, a z aglomeracją prawie 1, 5-milionowa Łódź – znana dotąd z podupadłego przemysłu włókienniczego, rozkwitającej ulicy Piotrkowskiej i niepowtarzalnej Elżbiety Adamiak – zasłynie na nowo dzięki istniejącej od ponad pięciu lat Lstadt. Ta grupa zasługuje na bardziej spektakularny sukces niż 20 czy choćby i 30 nawet najwierniejszych fanów w łomżyńskim MDK-DŚT. Kto nie był na koncercie, łatwo się o tym przekona, słuchając utworów z płyty i live na stronie domowej: lstadt.com.
Mirosław R. Derewońko