Przejdź do treści Przejdź do menu
poniedziałek, 30 grudnia 2024 napisz DONOS@

MOJE SPOTKANIE Z RAKIEM

MOJE SPOTKANIE Z RAKIEM Na początku chciałabym od razu zaznaczyć , że nie jestem osobą chorą na raka, nie jestem także Amazonką. Nie jestem lekarką leczącą chorych na nowotwory ani pielęgniarką oddziału onkologicznego, ani dziennikarką, która szuka tematu do artykułu.

  A jednak czuję się głęboko związana z łomżyńskim Stowarzyszeniem Kobiet z Problemem Onkologicznym - z naszymi Amazonkami, a sprawy profilaktyki chorób nowotworowych , leczenia chorych „na raka" - jak to się potocznie mówi i pisze - są mi bardzo bliskie. Ktoś mógłby zadać pytanie- dlaczego tak jest? Ktoś inny widziałby przyczynę w fakcie, że jestem kobietą , a rak piersi - najczęściej występujący wśród kobiet - to w końcu „kobieca" sprawa.
         Każda z tych osób miałaby w części rację. Ale moje spotkanie z rakiem to dłuższa historia. Pozwolicie , że opowiem ją na łamach biuletynu.
         10 lat temu niewiele wiedziałam o nowotworach. Ot tyle, ile przeciętna Polka. Podobnie jak moja siostra bliźniaczka - Basia - myślałam, że jako kobieta 34- letnia za młoda jestem na myślenie o tej chorobie. Ktoś tam chorował na raka, gdzieś w jakiejś rodzinie ktoś zmarł. Czasem jakiś artykuł w prasie mocno mnie poruszył. To wszystko działo się „gdzieś", „komuś", nie w moim bliskim otoczeniu.
Co prawda mój wujek zmarł na raka płuc, ale ponieważ mieszkał dość daleko i nie utrzymywałam z nim częstych kontaktów, a miał już ponad 70 lat, odebrałam to raczej jako śmierć związaną ze starszym wiekiem niż z powodu choroby.
           I nagle, któregoś dnia zadzwoniła moja siostra bliźniaczka. Bardzo poważnym, wręcz smutnym tonem zaprosiła na rozmowę. Nie wiedziałam, co się stało, ale w najśmielszych snach nie wiązałam tego faktu z....
          Przyszłam. Moja siostra długo zbierała się w sobie, z trudnością formułowała zdania. Wiedziałam, ze chodzi o coś bardzo poważnego, bo czego, jak czego, ale zdolności językowych - nigdy nam nie brakło.
          Poinformowała mnie , że przy samobadaniu piersi wykryła guzek, że ma już zrobione badania, że to rak. Prosiła o pomoc - opiekę nad dziećmi, gdy będzie miała operację. Miałam wrażenie, ze planuje już każdą ewentualność. Nawet najpoważniejszą.. Powiedziała, że uprzedziła już naszą starszą siostrę.
          Oczywiście obiecałam , że zrobię wszystko co będzie potrzebne. Teraz po latach wiem, że to wsparcie ze strony rodziny było dla niej bardzo ważne.
         Myślę i mam nadzieję, że była pewna pomocy ze strony sióstr, brata. Tak wychowała nas nasza mama - rodzina wspiera się zawsze, zwłaszcza w najtrudniejszych chwilach, rodzina to bliscy, na których można polegać.
         Na szczęście Basia badała się sama, a potem nie odkładała wizyty u lekarza, nie czekała „na cud". Tak wiele kobiet umiera, bo niepotrzebnie czeka. Gdyby moja siostra nie okazała tego rozsądku, mądrości i odwagi - nie byłoby jej dziś wśród nas.
         Basia przeszła jedną oszczędnościową operację piersi. Potem okazało się że ten typ nowotworu nie poddaje się radioterapii, więc - znów operacja .... Byłyśmy przy niej ze starszą siostra codziennie. Po drugiej operacji przyjechałam do szpitala onkologicznego w Białymstoku akurat, gdy jeszcze nie obudziła się po zabiegu Czekałam ubrana w szpitalny fartuch, siedziałam przy łóżku, trzymałam ją za rękę. Wreszcie ...otworzyła oczy. Jeszcze oszołomiona narkozą. Bardzo blada, czasem wręcz szara na twarzy, cienie pod oczami.
           Zaczął się stopniowy okres zdrowienia. Jeszcze musiała przejść chemioterapię. Na szczęście bez tak okropnych skutków ubocznych, o jakich czytałam w różnych artykułach.
           Choroba siostry zmobilizowała mnie i inne kobiety z mojej rodziny, z naszego otoczenia - do zatroszczenia się o własne zdrowie. Zostałam zarejestrowana w poradni onkologicznej jako osoba z tzw. grupy  ryzyka, zrobiłam sobie USG piersi, mammografię. Od tej pory zaczęłam profilaktycznie się badać. Teraz juz wiedziałam, że rak to także „moja" choroba, że nie można go unikać - trzeba z nim walczyć. Najlepszą metodą jest profilaktyka i wczesne wykrywanie.
          Zaczęłam czytać artykuły w prasie, książki. Siostra po okresie rekonwalescencji zachęcona przez koleżankę Anię Dąbrowską zaangażowała się w działalność Amazonek. Ponieważ wiele rzeczy - jak to bliźniaczki - lubiłyśmy robić razem - zostałam taką „przyszywaną" Amazonką.   Pomagałam w tym, w czym mogłam. Pewne dziedziny działalności Stowarzyszenia są oczywiście zarezerwowane tylko dla prawdziwych Amazonek. Ale i dla kobiet wspierających nie braknie pracy.
         Po roku 1998 jako żona wojewody łomżyńskiego. a od roku 2000 jako żona marszałka województwa podlaskiego mogłam być pomocna Amazonkom także w inny sposób.
         Wraz z Anią Dąbrowską byłam współorganizatorką pierwszego balu charytatywnego, z którego dochód miał być przeznaczony na zakupu przystawki sterotaktycznej do mammografu.
          Z inicjatywy Ani Dąbrowskiej pół roku wcześniej utworzone zostało Stowarzyszenie Europa Donna. Miało to być stowarzyszenie kobiet zdrowych wspomagających chore na raka. Jako „pani marszałkowa" zgodziłam się na prośbę Ani zostać jego przewodniczącą. Nie wiedziałam, jak inne członkinie, których było wtedy 14, przyjmą fakt, że kierować nimi będzie kobieta młodsza od nich. Zawsze zresztą wolałam coś robić , działać niż reprezentować. Ale nie mogłam zawieść Ani, która pokładała we mnie wielkie nadzieje.
          W październiku razem z Anią reprezentowałyśmy Łomżę na ogólnopolskim zjeździe ruchu Europa Donna w Legnicy, a w lutym następnego roku - jak już wspomniałam - zorganizowałyśmy pierwszy bal. Nieocenionej pomocy w organizacji balu udzieliły nam wszystkie Amazonki oraz Irenka Dobrakowska.
           Inicjatywę wsparła część łomżyńskich lekarzy, władze samorządowe , także na szczeblu wojewódzkim.
           Organizacja balu wymagała oczywiście mnóstwa pracy , ale było warto.
           Całkowity dochód z balu wyniósł około 14 tys. zł. Niestety już w trakcie przygotowywania balu,
a także w następnych miesiącach okazało się , że źle się czuję jako przewodnicząca stowarzyszenia Europa Donna. Niewiele z członkiń przychodziło na zebrania, niewiele włączyło się w organizację balu. Nie przywykłam do zmuszania kogoś do pracy społecznej, bo dla mnie było oczywiste, że jeśli ktoś zapisał się do stowarzyszenia, zrobił to dobrowolnie i chce w nim działać. Zrezygnowałam więc z funkcji, a po pewnym czasie z przynależności.
            Organizację następnych bali charytatywnych przejęły łomżyńskie Amazonki pod przewodnictwem Ani Dąbrowskiej. Utworzyły specjalne konto , na którym złożono pieniądze na zakup już nie samej przystawki sterotaktycznej, ale mammografu z przystawką. Po 2 latach pieniądze z pierwszego balu charytatywnego zostały przekazane na to konto, a po kilku latach Amazonki zebrały sporą część kwoty, pozostałą sumę dołożył samorząd województwa . Nowy, znacznie doskonalszy mammograf został zakupiony i przekazany Szpitalowi Wojewódzkiemu w Łomży.
            Chociaż nie należałam oficjalnie do Stowarzyszenia, nie przestałam nadal uczestniczyć w spotkaniach Amazonek i pomagać im w miarę możliwości. Zostałam przez nie tak jakby „zaadaptowana". Członkinie Stowarzyszenia wiedziały, że jestem zdrowa, ale traktowały mnie prawie jak jedną z nich. Oczywiście, nie byłam taka sama jak one, byłam w tej szczęśliwej sytuacji, że choroby nie doświadczyłam bezpośrednio.
            Spotkania Amazonek uświadomiły mi , ze często niepotrzebnie roztkliwiam się nad sobą, widzę problemy tam, gdzie tak naprawdę ich nie ma. Poznałam kobiety, które los głęboko doświadczył, a które potrafiły (i potrafią nadal) śmiać się , tańczyć, wspólnie modlić, opowiadać dowcipy, dzielić się przepisami, wspominać . Wspominać bez żalu, smutku, choć czasem z nutką melancholii. W tym specyficznym Stowarzyszeniu często trzeba było kogoś żegnać.
           Wkrótce minie rok odkąd Amazonki pożegnały swoją drugą panią prezes - nieocenioną Anię Dąbrowską, kobietę o ogromnej energii i sile ducha. Kto obserwując ją rok temu na koncercie z okazji Czerwcowych Dni Walki z Rakiem mógłby powiedzieć - „ta kobieta jest umierająca"? Nikt. Ania , podobnie jak wcześniej Ewa Iwanowska, nie mówiła o postępującej chorobie. Wiedziały o tym tylko najbardziej zaufane koleżanki. Nie chciała, by inne martwiły się stanem jej zdrowia.
           Basia, moja siostra i ówczesna wiceprezes wiedziała oczywiście, że jest źle. Myślę, że Ani było znacznie lżej, bo wiedziała że zostawia swoją godną następczynię, która poprowadzi dalej Stowarzyszenie, będzie kontynuować dzieło jej życia.
           W dniu pogrzebu Ani, choć był to sierpień, lało. A Ania tak nie chciała, żeby padało. "Bo wszyscy zmokną". Jeszcze w ostatnich tygodniach, gdy odzyskiwała przytomność, troszczyła się o innych.
           Pisanie o tym wszystkim z perspektywy czasu nie jest juz tak trudne, choć nadal gdy o tym mówię, mam łzy w oczach. I nie wstydzę się tych łez.
           Po kilkunastu latach walki z rakiem organizm Ani  poddał się , nie wytrzymał.  Może gdyby była młodsza, nie miała tak zniszczonej wątroby, nerek    Dziś nie ma już sensu zastanawianie się nad tym.
Zwyczajem Amazonek jest, że pożegnanie nad grobem członkini Stowarzyszenia wygłasza pani prezes. Ten obowiązek wobec Ani spełnić musiała Basia , moja siostra. Nie wiedziałam, skąd bierze siłę, by przeczytać to, co napisała przy łóżku umierającej Ani. Czasem jednak Bóg daje nam więcej siły, niż sobie wyobrażamy.
           Minął rok. Niedawno wraz z siostra zaniosłyśmy wiązankę i zapaliłyśmy znicze na grobie Ani.
 26 lipca - imieniny Anny. Czas płynie szybko.
          Wbrew różnym pesymistycznym opiniom Stowarzyszenie działa, kontynuuje swoją działalność. Wielu mieszkańców Łomży pamięta zapewne świetny występ kabaretu „Rak" na koncercie z okazji Czerwcowych Dni Walki z Rakiem 2007 r. Stowarzyszenie wydaje biuletyn, kontynuuje wszystkie formy pracy zapoczątkowane przez Anię Dąbrowską.
          Co prawda moja siostra ma przez to mnóstwo dodatkowej pracy - nadal pracuje zawodowo - ale jest w tym też poczucie dobrze wypełnianego obowiązku.
          Kochane Amazonki, jak mogłabym zakończyć ten artykuł? Życzę Warn wszystkim zdrowia, radości, Bożego błogosławieństwa.
          Kochana Basiu - moja droga siostro - obyś była taka właśnie jaką jesteś, jako moja siostra, żona, matka, Amazonka i pani prezes.
          Wszystkim  Łomżyniankom i mieszkankom naszego regionu przypominam tylko, aby nie zapominały o badaniach profilaktycznych. Dbajcie o swoje zdrowie, to na Was spoczywa często odpowiedzialność za los Waszych rodzin. Jesteście im potrzebne.
           Do zobaczenia na kolejnych imprezach zorganizowanych przez nasze łomżyńskie Amazonki.

                                                                                           Bożena Zgrzywa
                                                                                                           
Helena Putkowska
cz, 27 września 2007 18:33
Data ostatniej edycji: cz, 27 września 2007 19:44:50

 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę