Spełnione marzenie Marcina Mazurowskiego
Wystawę kobiecych aktów pochodzącego z Łomży fotografika Marcina Mazurowskiego otwarto w Galerii Pod Arkadami. – Jest to trzecia taka wystawa odkąd ja prowadzę tę galerię, ale wcześniej były to wystawy zbiorowe czy plakatu z aktem – podkreśla Przemysław Karwowski, kierownik Galerii Pod Arkadami. – Ale taka wystawa indywidualna pod tytułem „Akt” jest tu pierwsza.
– Dla mnie jest to przede wszystkim powrót na ziemię łomżyńską – mówi Marcin Mazurowski. – Bardzo często przechodziłem obok tej galerii, bo mieszkałem obok urzędu miejskiego i zawsze marzyłem, żeby kiedyś, kiedy dorosnę pokazać tutaj swoje prace.
I dzisiaj moje marzenie się spełniło – czyli warto marzyć!
Marcin Mazurowski mieszka obecnie w Bytomiu na Śląsku, ale pierwsze fotograficzne nauki pobierał w Łomży.
– Jako człowiek zostałem w znacznej części ukształtowany przez takich ludzi jak Jerzy Chaberek, Stanisław Zeszut i kilku innych – podkreśla Mazurowski. – Chwała im za to, że mogłem się od nich uczyć. Wszędzie gdzie się znajdę podkreślam, że wywodzę się z Łomży i tego środowiska.
W ciągu ostatnich sześciu lat miał dziewięć wystaw indywidualnych. Dwie kolejne otworzył na ziemi łomżyńskiej: w czwartek w Zabielu zaprezentował cykl „Ginące zawody”, w piątek w Łomży „Akt”. Prace składające się na tę wystawę przyciągają wzrok zamierzonym minimalizmem oraz świadomym nawiązaniem do klasycznych technik fotograficznych: czerni i bieli, pracy ze światłem, sposobu kadrowania.
– Dwa akty powstały na klasycznej błonie – wyjaśnia fotografik. – Reszta to jest aparat cyfrowy, pojmowany klasycznie. W żadnej z tych prac nie używam photoshopa. Żeby się stale samodoskonalić używam ciągle filmu. Bo film to jest coś takiego, co od razu karze i nagradza, bo każdy błąd kosztuje, czego nie mogą powiedzieć ludzie, którzy pracują na cyfrze. Dlatego staram się zarażać ludzi filmem i slajdem.
Mazurowski nie koncentruje się tylko na ukazaniu piękna kobiecego ciała, starając się nadać mu jednocześnie jak najwięcej cech indywidualnych. Dlatego na części zdjęć ciała modelek przypominają geometryczne bryły czy litery. Na innych sprawiają wrażenie nierealnych, wyłaniających się ze świetlnej poświaty bytów, pozbawionych cielesności i związanej z nią przyziemności.
– Od aktu i generalnie od sztuki oczekuję czegoś, co wprawi mnie w stan zakłopotania i każe się chwilę zastanowić – deklaruje Mazurowski. – To tak samo jak z filmami – przy „oczywistej oczywistości” przerywam oglądanie po 10. minutach. Nie chciałbym tworzyć banału, bo wtedy nie jestem twórcą, tylko odtwórcą. Nie chcę nikogo kopiować – wolę, żeby ludziom się nie podobało, albo bardzo podobało, bo to stwarza emocje. A jeśli ktoś przyjdzie na wystawę, coś odkryje, ale nie poświęci temu czasu to znaczy, że to był błąd i porażka z mojej strony.
Wojciech Chamryk