Szkocki Sylwester w Łomży
Znany na całym świecie szkocki dudziarz Lindsay Davidson oraz sopranistka Agnieszka Tomaszewska byli gwiazdami koncertu sylwestrowego łomżyńskiej Filharmonii. Solistom towarzyszyła orkiestra pod batutą Jana Miłosza Zarzyckiego. Nie zabrakło wielkich przebojów, toastów i niespodzianek...
- Często tańczę sobie po scenie, ale jakiś dyrygent czasem mi w tym przeszkadza – mówiła Agnieszka Tomaszewska. – A ja lubię rządzić – w domu i na scenie - dlatego moim marzeniem było dyrygować. To był mój debiut dyrygencki. Filharmonią Kameralną dyrygowało mi się wspaniale, bo to świetni muzycy i znają ten utwór wzdłuż i wszerz!
Zanim doszło do tego nietypowego wykonania „Marsza Radetzky’ego” Johanna Straussa sala Filharmonii rozbrzmiewała przez półtorej godziny popularnymi ariami z operetek, przebojami musicalowymi oraz melodyjnymi utworami instrumentalnymi. Jednak dla wielu słuchaczy główną atrakcją ostatniego koncertu A.D. 2011 w Łomży był występ Lindsay’a Davidsona. Grający na dudach muzyk jest bardzo popularny w naszym kraju, także z powodu koligacji rodzinnych, czyli polskiej żony. Jednak to wirtuozerskie wręcz opanowanie dud i poziom autorskich kompozycji, a także opracowań tradycyjnych szkockich tematów sprawiają, że gry Davidsona słucha się z zapartym tchem. Sobotni koncert udowodnił, że połączenie – tak z pozoru odległych - światów muzyki klasycznej i tradycyjnej jest możliwe, dzięki wykorzystaniu znanego od setek lat instrumentu. Współbrzmienie dud i składu orkiestry, szczególnie instrumentów smyczkowych, było najlepiej słyszalne w dwuczęściowym utworze „The Werewolf” autorstwa Davidsona. Utwór został napisany na zamówienie Barona Ardgowan, którego nadwornym kompozytorem jest Davidson.
- Pierwszy temat wywodzi się z melodyki średniowiecznej – wyjaśnia solista. - Harmonia jest modalna, inna, niż wykorzystywana obecnie. Druga część jest już bardziej tradycyjna, wykorzystująca dudy.
Agnieszka Tomaszewska nie była tego wieczoru jedyną śpiewaczką na scenie. W żywiołowo zagranym „Fiddle – Faddle” partiami wokalnymi popisali się także muzycy Filharmonii. Rozśpiewała się także publiczność, szczególnie w dwukrotnie wykonanej szkockiej pieśni „Auld Lang Syne”, w Polsce znanej jako „Dawny czas”.
A niewiele zabrakło, by talent Davidsona do gry na dudach nigdy nie został odkryty…
- Dudami zainteresowałem się przypadkiem – opowiada muzyk. Byłem w Edynburgu na wycieczce. Pojechałem z rodzicami, miałem wtedy dziewięć lat. Zwiedzaliśmy i usłyszałem dudziarza, który grał. Pomyślałem, że też chcę spróbować. Okazało się, że sąsiad mojej babci gra na dudach i jest bardzo dobrym nauczycielem. Tak to się zaczęło i tak zostało do dziś!
Elżbieta Piasecka Chamryk