Polska z oddali
Informacyjna Agencja Radiowa doniosła jakoby Barbara Streisand zwymyślała publiczność podczas swego koncertu w Nowym Jorku, co okazało się prawdą. Niezadowolenie słuchaczy wzbudził zaproszony przez nią konferansjer i imitator Steve Bridges. Jest on szczególnie znany jako naśladowca prezydenta Busha, którego Streisand nie jest wielbicielką. Okazała się jednak łaskawa dla samego Bridgesa. Między kolejnymi występami piosenkarki, aktor opowiadał dowcipy, które jednak nie zachwycały publiczności. Jeden z nich brzmiał "gdybym się przejmował sondażami, kandydowałbym na prezydenta Polski".
Po koncercie, który dalej przebiegał normalnie, Streisand przyznała, że jej zachowanie było głupie, tłumaczyła, że straciła panowanie nad sobą. Nic dodać nic ująć, jednego ukryć nie sposób – im szybciej na języku tym głębiej w sercu?! Jak nas widzą tak nas opisują i nie pomoże tutaj krytyka wszem i wobec wszystkiego co się tylko pojawi. Nie interesują innych tłumaczenia, że to czy tamto to polityczna sprawa, że nie można było inaczej bo takie są u nas standardy. Nie ważne jest już czy dziad wiedział ale nie powiedział, ważne ze baba skrewiła przy wysiewie maku. Nie dość, że nie dostanie dopłat bezpośrednich to jeszcze mogą ją zamknąć za nielegalną uprawę. Promocja wiedzy o Polsce ma się tak samo dobrze jak podrobów w hipermarkecie budowlanym a liczy się efekt końcowy. Tylko czekać jak zaczniemy przyjmować oferty amerykańskich biur turystycznych a samoloty, już oficjalnie będą kursować z Kabulu do Waszyngtonu z międzylądowaniem w Klewkach. Japońscy turyści z charakterystycznym sprzętem rejestrującym zawieszonym na szyi będą ustawiać się w kolejce do szkoły filmowej Renaty Beger. „Subotić” już na zawsze pozostanie rdzennie polskim nazwiskiem. Mimo utrzymującego się ciągu niefortunnych reform w systemie edukacji ciągle wierzymy i podkreślamy wyższość naszych absolwentów. Światowe spojrzenie na sprawę jest zgoła inne a potwierdza to casus polskiej pielęgniarki, która po rodzimym liceum, może w Anglii co najwyżej przystąpić do egzaminu gimnazjalnego. Nie ma się więc co dziwić, że niektórzy ciągle jeszcze otrzymują paczki żywnościowe, choć po żelaznej kurtynie pozostał nam ledwo Polsilwer a ogólne przekonanie, że do nas internet nie dochodzi bo nie mamy prądu nie jest na zachodzie Europy zjawiskiem marginalnym. Zresztą na wschodzie też nie jest lepiej. Prasa ostatnio doniosła o tym co na podstawie doniesień z Polski sądzą o nas Rosjanie. Na jednym z tamtejszych forów internetowych (Oni mają internet i ponoć nie płacą za dostęp ziemniakami!) pojawiła się anegdota określająca stosunki między obu krajami. - Siedzi jeżyk na pniu drzewa i mówi – Jestem silny, ogromnie silny. Wszyscy się mnie boją bo jestem najsilniejszy na świecie. Obok przechodził niedźwiedź i na te słowa jak nie trzaśnie jeżyka w papę [nazewnictwo zgodnie z ISO by A. Lepper]. Jeżyk uderzył w sosnę. Leży pod drzewem i dalej woła – Jestem silny... ale lekki.
Mariusz Rytel