Młodzi podatnicy
Lobbing – słowo to powszechnie trafiło do użycia w języku polskim stosunkowo niedawno. Podobnie jak mobbing, cleaning bez zarysowań, molesting i imbecyling, robi w naszym kraju zawrotną karierę. Na nieszczęście dla owego pojęcia, stało się to w momencie i być może dzięki temu, że coraz częściej kraj obiegają opinie o lobbystach, którzy dają łapówki, podsłuchują ich służby specjalne, są aresztowani, sądzeni i zamykani w więzieniach. Oczywiście chronologia ta dotyka tych, którzy dają się złapać. Ich właściwie pozostała grupa przedstawicieli tego fachu nie nazywa lobbystami, bo prawdziwy ponoć jest nieuchwytny jak Sobotka w Egipcie.
Lobby, zgodnie ze Słownikiem Języka Polskiego PWN to “pozaparlamentarne grupy nacisku, wywierające wpływ na organy władzy państwowej w interesie pewnych ugrupowań politycznych, gospodarczych i społecznych.” Ostatnio wbrew zapisom językoznawców to organa państwowe postanowiły nacisnąć na grupy pozaparlamentarne. W trosce o publiczną kieszeń narodu, organa owe postanowiły wytłumaczyć najmłodszym “Skąd mamy te wydatki – wszyscy płacimy podatki”. Do szkół uderzył zwarty kolektyw, który wychowuje młode kijanki prywatnej finansjery. Dorosłe ropuchy dopominają się natomiast ogłoszenia terminów wykładów pod tytułem: “Dlaczego płacimy tak duże podatki?” Pracownicy urzędów skarbowych edukują więc młodzież szkół podstawowych w zakresie “funkcji, jaką podatki pełnią obecnie, wskazując które z najważniejszych potrzeb społecznych zaspakajanych przez państwo (związanych z bezpieczeństwem, służbą zdrowia, edukacją czy transportem) finansowane są dzięki podatkom” - czytamy w komunikacie. Próżno jednak szukać podczas lekcji, odpowiedzi na pewne pytania. Urzędnicy nie dostali materiałów wyjaśniających dlaczego policja w konfrontacji z bandytami, stosuje taktykę Armii Czerwonej (ważna jest ilość nie jakość – patrz: układ sił w bitwie pod Magdalenką)? Dlaczego służba zdrowia leży, a jeżeli się podniesie to tylko po to by znowu ktoś ją rozłożył finansowo? Amerykanie dla przykładu, ostatni raz poruszali się po drogach podobnych do naszych, kiedy Neil Armstrong wylądował na księżycu. Dlaczego? Odpowiedzi na te wszystkie pytania próżno szukać na grafiku tematów resortu finansów. Najbardziej jednak cieszy fakt, że rząd w końcu uwierzył w zbawczą moc edukacji. O tym wiedzieli już przedstawiciele starożytnych cywilizacji. Władza znalazła ponoć prostą wymówkę - żaden z nich nie dożył naszych czasów, żeby o tym przypomnieć. Przez kilkanaście lat transformacji ustrojowej, można to było wyczytać, z mało czytelnych działań poszczególnych Ministrów Edukacji Narodowej. Ministerstwo Finansów przejmując trochę obowiązków z działki zaprzyjaźnionego resortu, powinno pójść za ciosem. Czekamy więc na szereg poradników dla najmłodszych, firmowanych wzorowym przykładem największych polskich podatników. Niewątpliwa lista bestselerów to pozycje: “Kiedy jeszcze nie byłem doktorem – wspomnienia Jasia Kulczyka”, “Mój pierwszy milion ze zwrotu nadpłaconego po podatku” Pod redakcją: A. Gudzowaty, R. Krauze. “Zboże to twój największy skarb” Ryszard Bonda. “Jaś Widacki. Jak mataczyć w przedszkolu – poradnik małego adwokata”. Ponadto: “FOZZ. Zrób to sam” Grzegorz Żemek i Janina Chim. “Jak sądzić by nie być sądzonym” B. Piwnik. Piętnaście lat nowego ustroju dało na pewno jeszcze dużo natchnienia, jeszcze wielu autorom.
Jest tylko jeden problem. Ta ryba psuje się od głowy. I takim właśnie przykładem świeci najmłodszym.
I nie zmieni tego nawet Wieczorynka, gdzie Żwirek i Muchomorek płacą podatki.
Mariusz Rytel