Spirytus movens
Gdy ceny spadają, ludzie piją więcej, a gdy ceny wzrastają, ludzie piją mniej - to wniosek z analizy danych z ponad setki różnych badań nad zależnością między ceną alkoholu, a jego spożyciem. Coś nieprawdopodobnego! Jak oni do tego doszli? Nie ważne jacy są ci oni, bo w dobie kryzysu każdy orze jak może.
Jak twierdzą autorzy tych niesamowitych badań, podwyżka cen sprawia, że rzadziej zaglądamy do kieliszka. Dotyczy to zarówno dorosłych jak i nieletnich. Również tych, którzy piją od święta i tych, którzy świętują praktycznie codziennie. Wniosek. Podwyżka cen skuteczniej ogranicza spożycie alkoholu niż cokolwiek innego. Wymienia się kampanie społeczne, programy edukacyjne i restrykcje prawne. Guzik prawda! To znaczy, prawdą jest, że kampanie społeczne nie przynoszą wymiernego skutku i nie spełniają pokładanych w nich nadziei. Dużą nadinterpretacją wyników jest jednak stwierdzenie, że wprost proporcjonalne jest podniesienie ceny od spadku spożycia i odwrotnie. Przynajmniej nie zawsze. No bo jak inaczej tłumaczyć takie wydarzenia jak awans polskich szczypiornistów do półfinałów mistrzostw świata. To jedna z niespodzianek opatrzonych hasłem: cena nie gra roli! Telewizje pokazały płaczących ze szczęścia kibiców. Niech nikt nie myśli, że tych kilku w Chorwacji, i kilka milionów na miejscu będzie tak łzy lać do następnego meczu. Płyny trzeba uzupełniać! Tak jest w przypadku każdego większego czy mniejszego sukcesu naszych reprezentantów. Oczywiście sporty masowe mają o wiele większy wpływ na rynkowe powodzenie branży spirytusowej. Na pewno więcej osób korzystało z dobrodziejstw procesu fermentacji po zwykłym zwycięstwie reprezentacji Polski w piłce nożnej nad portugalskimi kolegami po fachu, niż po zdobyciu srebrnego medalu Łukasza Zakrzewskiego podczas Bojerowych Mistrzostw Europy. Nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę, że aż czterech Polaków znalazło się w pierwszej piątce, to wynik nie robi wrażenia na tysiącach wytrawnych i milionach nowych kibiców chociażby szczypiorniaka. Nie mniej każde zwycięstwo cieszy. Martwić należy się jedynie o to, że rację miał Zagłoba. Onufry twierdził, że oleum jako lżejsze dzięki winu idzie ku górze. Problem w tym, że tam fermentuje razem z mózgiem. Dotyczy to również samych sportowców, co później uwidacznia się w postaci mniej lub bardziej poważnych anegdot.
Ponoć, kiedy Andrzej Wroński po zdobyciu olimpijskiego medalu, wracał ze szwagrem z wiejskiego baru, siłował się z bykiem. Złapał bydlaka za rogi i tarmosił się z nim przez dobre kilka minut, ale nie udało mu się zrzucić faceta z roweru. Po kilku głębszych można stracić poczucie czasu. Zegar pomylić z wentylatorem, i być zgubionym. Gorzej kiedy szwankuje zegar biologiczny. W pewnym wieku to niebezpieczne. Szczególnie gdy głowa siwieje to... cierpi na tym czasem zdrowy rozsądek. Niezależnie od procentów, ale zawsze jest na co zwalić. Na trzeźwo ciężko podjąć pewne decyzje. Nie dotyczy to w tak dużym stopniu sportowców co polityków. Przykład? A Kazimierz Marcinkiewicz?! Kto o zdrowych zmysłach rezygnuje z żony przed wyborami? To ponoć tak, jak zrezygnować z dobrego miejsca na liście wyborczej. Nikt teraz biednego bigamisty nie wystawi w wyborach. Nikt nie zna do końca powodów takiego zachowania, bo w miłość polityka trudno uwierzyć. Ciekawe co było spiritus tego movens?
Może Kazek przyszedł kiedyś trochę wstawiony do domu? Żona mu nie chciała otworzyć. Zadeklarował więc dostarczenie bukietu róż najpiękniejszej kobiecie na świecie. Żona otworzyła. Kazek róż oczywiście nie miał, bo i kobieta nie była najpiękniejsza. Następnego dnia rano wyruszył w świat. Zapomniał się w poszukiwaniach i znalazł. Swoje miejsce w świadomości Polaków znalazła również Renata Beger i jej owies, Palikot z dildo, chrzest Dorna, dziewczyny Brudzińskiego. Niezależnie czy nasi bohaterowie byli po kielichu czy nie, ich zdaniem winę za to co niestandardowego dzieje się w ich życiu ponoszą dziennikarze. Jak zwykle.
Może lepiej wypić strzemiennego niż brać się za politykę. Po alkoholu przecież zawsze można wytrzeźwieć.
Mariusz Rytel