Laurowanie
Amerykanie to mają dobrze. Co prawda część z nich ma problemy ze spłaceniem kredytów, co chwila ktoś krzyczy o nadchodzącym końcu świata, a w minionym tygodniu upadł Lehman Brothers – jeden z filarów kapitalistycznej Ameryki, to jednak Amerykanie mają swoje wypracowane przez wieki podstawowe wartości, które pozwalają im mocno stać na ziemi... Są przekonani, że USA to najlepszy kraj na świecie, bo Amerykanie jako pierwsi mieli bombę atomową, stanęli na księżycu i słuchali Elvisa Presleya. Amerykanie wierzą w Boga (jakkolwiek różnie go nazywają), ufają Prezydentowi (nawet jeżeli blisko połowa z nich głosowała w wyborach na jego kontrkandydata) i nie kupują samochodów, którymi wcześniej woziły się „podejrzane” typy.
Władze królewskiego miasta nad Narwią zwanego Łomża postanowiły uhonorować laurami najlepszych biznesmenów. Aby nikt nie mógł zarzucić że coś jest nie tak, wymyślono konkurs „z cennymi nagrodami”. Biznesmeni mieli się zgłosić, a władza, podświetlona blaskiem lamp kamer i aparatów fotograficznych, wskazałaby tych najlepszych, dzięki którym miasto rośnie w siłę, mieszkańcy się bogacą i ogólnie wszystkim żyje się lepiej... Pomysł niby dobry, ale nie wypalił, bo biznesmeni z bliżej nie znanych władzy powodów laurów od niej nie chcieli!? Wydłużono termin zgłaszania ofert i niemalże urządzono powszechną łapankę. W końcu jakoś się udało. Znalazło się aż 10 chętnych, no i w minionym tygodniu, z wyraźnie podkreślaną radością, można było wreszcie honorować „sól i drożdże tej ziemi” w czterech kategoriach. I tu jeszcze większa wtopa...
W kategorii „Inicjatywa Roku”, w której miano nagrodzić - według oficjalnego komunikatu - „rozpoczęcie i wdrożenie takiej inwestycji, która w pozytywny sposób wpływa na rozwój miasta i jej mieszkańców” laury przyznano za coś czego nie ma... a w uzasadnieniu podkreślano że „misja i założenie w pełni odzwierciedlają Strategię Miasta Łomża”. Chodzi o Galerię Narew, która miałaby powstać na ternach po byłej Bawełnie. Póki co jednak wszystko – nawet siedem sal kinowych w przyszłym wielkim centrum handlowym - jest tylko na rysunkach, a w dodatku na jednym z nich obok jest cyrk...
I tu niestety rzeczywistość okazała się brutalna... bo prawdziwa. Lepiej nagrodzić coś zanim zaczniemy to realizować, bo później może okazać się, że nie ma za co i kogo nagradzać. Może bowiem okazać się, że inwestycję realizuje zupełnie ktoś inny niż „rodowity” biznesmen. Tak było już przy budowie supermarketu na „zielonych tarasach”, gdy to łomżyński biznesmeni zabiegali o wszelkie zgody i papierki, po czym zbyli uszczęśliwieni należytym zyskiem. Może być i tak, że wobec powszechnej klapy na amerykańskim i rosyjskim rynku finansowym cała inwestycja – szacowana na grubo ponad sto mln zł – z przyczyn obiektywnych zostanie odłożona w bliżej nieokreśloną przyszłość. Wreszcie można sobie wyobrazić, że plany, jak to z nimi często bywa, zostaną zmienione, i to co powstanie nijak będzie się miało do tego o czym dziś się mówi...
Wywód miał jednak doprowadzić do amerykańskiej zasady o samochodach... więc przechodzimy do sedna. Nagrodzony biznesmen, który snuje ambitne plany rozdmuchania handlu miasta, niestety ma na bakier z prawem... W ubiegłym roku został skazany prawomocnym wyrokiem sądu na 3 lata bezwzględnego więzienia za przestępstwa gospodarcze.
„Niebo gwiaździste nade mną, a prawo moralne we mnie” - powiedział swego czasu Immanuel Kant niemiecki filozof z Królewca, i choć w sumie nie odkrył Ameryki, do dziś dnia uważany jest za jednego z najwybitniejszych myślicieli epoki zwanej Oświeceniem. U nas z tymi podstawami jest różnie. Owszem głosimy, że demokracja w Rzeczypospolitej była, gdy w Ameryce ludzi z dzidami po lasach biegali, ale żeby tak od razu twierdzić że kraść nie można, to już przesada. Tu kłania się zasada innego myśliciela - także z polskimi korzeniami – tyle tylko, że czarnego: „Kali ukraść owce to dobrze. Kalemu ukraść owce to źle”.
W tym wszystkim jest jednak i coś pozytywnego. Na uroczystości laurowania tłumów nie było... Wielu przedsiębiorców znalazło skuteczną wymówkę, aby tam się nie pojawić. Co innego rodzime VIP-y (w tłumaczeniu: bardzo ważne osoby) te wiedzione chyba niepohamowanym parciem na szkło przybyły w komplecie...
Cezary Zborowski