Prokuratura ustala, kto jest właścicielem strzelającego długopisu
Jest poszkodowana i urządzenie, które ją zraniło - brakuje właściciela i motywu. Chodzi o sprawę postrzału w centrum Białegostoku. W jednym z barów 33-letnia kobieta została zraniona kulą ze strzelającego długopisu. Sprawa jest wyjątkowo tajemnicza i skomplikowana.
Jak już wcześniej informowaliśmy, do postrzału doszło w jednym z barów w centrum Białegostoku. Poszkodowaną trafiła kula z urządzenia wyglądającego jak długopis. Policji tłumaczyła, że przedmiot pozostawił na stoliku jej znajomy, z którym się wcześniej spotkała. Długopis wystrzelił, kiedy manipulowali nim mężczyźni, którzy dosiedli się do jej stolika.
Policja szybko trafiła do potencjalnego właściciela urządzenia. W mieszkaniu 57-latka w okolicach Wysokiego Mazowieckiego odnaleziono kilkadziesiąt sztuk amunicji bez zezwolenia. Funkcjonariusze poinformowali też, że przedstawiono mu zarzut nielegalnego posiadania broni oraz narażenia kobiety na utratę życia.
Sytuacja zmieniła się po prokuratorskich przesłuchaniach. Okazuje się, że nie ma żadnych dowodów na to, że to on pozostawił niebezpieczny przedmiot w barze. - Z kręgu podejrzanych wykluczono również ranną kobietę oraz mężczyzn, którym przedmiot wystrzelił w rękach - mówi Anna Giedrys z białostockiej prokuratury Południe.
Oznacza to, że w śledztwie brakuje odpowiedzi na najważniejsze pytania: kto jest właścicielem urządzenia, dlaczego zostawiono je na stoliku oraz czy jest to broń, na którą wymagane jest zezwolenie.
Aktualnie podejrzany 57-latek został zwolniony do domu. Przedstawiono mu jedynie zarzut nielegalnego posiadania amunicji, za który grozi mu do 8 lat więzienia.