30 lat na scenie i droga, która nie ma horyzontu
Aktorka Teatru Lalki i Aktora Beata Antoniuk świętuje 30-lecie pracy artystycznej. Zaczęła pracować w łomżyńskim teatrze w roku 1992, szybko zaznaczając swą obecność wieloma ważnymi rolami, docenianymi nie tylko w kraju, ale też za granicą. – Aktorstwo to moja wielka pasja! – mówi Beata Antoniuk, dodając, że nie wyobraża sobie, aby jej życie mogło potoczyć się inaczej. Uwielbiana przez młodszych i starszych widzów aktorka realizuje się również w wielu innych dziedzinach, stawiając na ustawiczny rozwój i twórcze poszukiwania.
Wojciech Chamryk: Pani przygoda ze sceną trwa już 30 lat – to piękny jubileusz?
Beata Antoniuk: - Tak!!! To pierwszy tak poważny jubileusz w moim życiu – oprócz urodzin. Napawa mnie radością, refleksją i wzruszeniem. Trudno jest ująć w słowa trzydzieści lat pracy na scenie, czasu przeżytych emocji, rozterek i szczęścia. Jak opowiedzieć o pasji tworzenia, radości kreacji i twórczych wątpliwościach? Dzień, w którym usłyszałam sakramentalne słowa lalkarskie „Idź i graj”, wypływające z ust przewodniczącego komisji aktorskiej Jana Wilkowskiego, był kluczowy. Wraz z puszczonym w niebo balonem zrozumiałam, że stałam się częścią teatru. I tak się zaczęło…
W.Ch.: Przełomowa data to 11 października 1992, kiedy zadebiutowała Pani w premierowym spektaklu „Jak królewna w zgadywanki grała”. Da się opisać to uczucie, emocje towarzyszące pojawieniu się na scenie w prawdziwym spektaklu, już nie podczas prób?
Beata Antoniuk: Doskonale pamiętam ten przeraźliwy stres, ogromną tremę, niepokój, ale też radość, że wreszcie się zaczęło! Był to spektakl parawanowy w reżyserii Wojciecha Olejnika. Na widowni ówczesnego teatru przy ulicy Sadowej była niewielka ilość osób, skromna scenografia i pierwsze gratulacje za debiut, chociaż nie byłam z siebie zadowolona.
Potem Zbigniew Głowacki mój pierwszy dyrektor, któremu zawdzięczam przyjęcie do teatru, reżyser i poeta „Opowieściami Pana Leara” zabrał nas aktorów w świat muzyczno- plastycznego, podwodnego teatru. Był to mój drugi spektakl, również grany w kameralnych warunkach, ale moje szczęście było przeogromne, że mogę być w teatrze w Łomży i zrozumiałam, że teatr jest moim powołaniem i wyobraźnią… Już wtedy miałam wrażenie, że unoszę się ponad ziemią…
Każda z granych przeze mnie ról była odmiennym wyzwaniem. Miałam to szczęście, że większość z nich podobała mi się. Przez wiele lat grałam role pierwszoplanowe lub tytułowe, które weryfikowały moje umiejętności. Był to na przykład „Dobry Diabełek”w reżyserii wspaniałego człowieka i reżysera Sergieja Jefremowa, „Ubogi Książę" Stanisława Ochmańskiego, „Niebieski Piesek” w reżyserii Jana Plewako i wiele innych tytułów.
Ogromnym sentymentem darzę pracę z Janem Plewako. Mistrz animacji kukłą, zaraził mnie pasją do tej techniki. Jego „Niebieski Piesek” to studium emocji i ruchu. Interpretację tekstu ćwiczyłam pod życzliwym okiem pana reżysera nawet podczas wspólnego powrotu z prób (śmiech).
Jednak jednym z najbardziej ważnych, pierwszych spektakli jest nadal dla mnie „Dziejba leśna” Bolesława Leśmiana w reżyserii Jarosława Antoniuka. Był to zjawiskowy spektakl, który otworzył festiwal Kraków 2000, ze wspaniałą muzyką Bogdana Szczepańskiego i scenografią Kaina Maya. Grałam w nim dziewczynę, obudzoną ze snu wiecznego, odtwarzającą swoją historię i życie, „las dział się”. Ta oniryczność często mi towarzyszy do tej pory. Zbysław Wilczek był Makarym, który doskonale czuł poezję i estetykę Kaina Maya. Oboje uwielbialiśmy grać w tym mądrym, metafizycznym, niedopowiedzianym leśmianowskim klimacie.
W.Ch.: Od tego czasu zagrała Pani w ponad 50 spektaklach łomżyńskiego teatru, prezentując pełny wachlarz aktorskiego warsztatu i bardzo zróżnicowane postaci.
Beata Antoniuk: To był niezwykły czas pełen wyzwań, emocji scenicznych, eksperymentów scenicznych, wzruszeń i radości. Rozpamiętuję spektakle, które na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Są to: „Opowieść o Lejzorku Rojtszwańcu”, „Sklep z zabawkami”, „Kominiarczyk”, „Balladyna”, „Kartoteka”, „Czerwony Kapturek”, „Proces”, „Mewa”, „Ludowa szopka polska”, „Pinokio” czy „Karius i Baktus” i wiele innych spektakli, z którymi jeździliśmy po festiwalach, otrzymywaliśmy nagrody, ale najważniejsze, że te spektakle podobały się publiczności, niezależnie, czy graliśmy w kraju, czy za granicą.
W.Ch: Są aktorzy niezbyt ceniący role drugoplanowe, ale Pani do nich nie należy, wychodząc z założenia, że nie zawsze można być na scenie najważniejszą osobą. Poza tym, nawet grając kogoś pozornie mniej znaczącego, jak gazeciarz czy mieszczanin, też ma się znaczący wpływ na efekt końcowy, bo to w końcu praca zespołowa?
Beata Antoniuk: Lubię role drugoplanowe, są bardzo ważne, jak zresztą każda z ról. Często ważniejsze jest dobre zagranie takiej roli niż roli głównej, to świadczy o determinacji, możliwościach i warsztacie aktorskim. Z rolą trzeba się utożsamić, polubić ją. Oczywiście, nie zawsze jest to możliwe, ale to właśnie na przekraczaniu ograniczeń i wyobrażeń polega aktorstwo.
W.Ch.: Dobrze czuje się Pani na scenie w kameralnym wydaniu, by wymienić tylko performatywne czytanie „Ścieżki obok drogi” Kazimiery Iłłakowiczówny. Jest Pani aktorką z powodzeniem śpiewającą, co również można usłyszeć podczas spektakli Teatru Lalki i Aktora.
Beata Antoniuk: Kazimiera Iłłakowiczówna jest moim odkryciem. Ten literacki spektakl wyreżyserował Jarosław Antoniuk. Muzykę opracował i akompaniował Bogdan Szczepański. Symboliczna scenografia jest dziełem Przemka Karwowskiego. Jej wspaniała proza poetycka, opowieść o marszałku Piłsudskim podbija serca widzów. A śpiewanie to jest to, co bardzo lubię i świetnie się w tym czuję. Z wymyślonymi przez siebie recitalami, ze wspaniałymi kolegami muzykami z powodzeniem koncertowaliśmy. Był to zwykle repertuar natchniony, piosenka poetycka do tekstów Leśmiana, Osieckiej, Marka Gałązki i wielu innych poetów. Każda piosenka to inna opowieść i historia, to też cząstka mojej osobowości, poszukiwania miłości, liryzmu, świata metafizycznego... Słowa są ważne – słowem dotyka się, zostawia ślad.
W.Ch.: Teatr lalek daje aktorom spore możliwości, choćby poprzez łączenie planu żywego z lalkowym, możliwość eksperymentowania, szukania nowych rozwiązań.
Beata Antoniuk: Teatr lalek jest bogactwem formy i możemy się odnaleźć w poszukiwaniu ważnych treści. Odnajdujemy się też poza teatrem i szukamy form realizacji w różnych pokrewnych dziedzinach. Lubię pracę z młodzieżą i dziećmi, prowadząc od lat zajęcia teatralne. Wcześniej współpracowałam z Radiem Łomża, Radiem Eska, Telewizją Vectra. To wspaniałe, zawodowe przygody. Pracuję też jako wykładowca w PWSIiP oraz w Uczelni Jańskiego. Prowadzę warsztaty z kultury żywego słowa, więc krąg moich zainteresowań to teatr i słowo.
Mój jubileusz zbiegł się z dwudziestoleciem istnienia naszego teatru w nowej, stałej siedzibie przy placu Niepodległości. I temu również towarzyszyły refleksje, wspomnienia oraz retrospekcyjna, symboliczna wystawa, zrealizowana przez Ewę Karwowską i kolegów z pracowni. Pandemia nie pozwoliła świętować oficjalnie, więc w ciszy i towarzystwie koleżanek i kolegów mogliśmy skromnie uczcić te 30 lat. Dwadzieścia lat temu, dzięki pomysłowi i determinacji dyrektora, jego zaangażowaniu, wsparciu i życzliwości ówczesnych władz, wprowadziliśmy się do nowego, teatralnego domu. Nasz teatr powstał na nowo. Pamiętam radość, łzy i euforię, ogarniającą mieszkańców Łomży, przekraczających radosnym krokiem próg teatru.
W.Ch.: Czym jest więc dla Pani praca w teatrze?
Beata Antoniuk: Spędziłam tu ogromną część życia, poznałam wybitnych twórców, osobowości, miałam przyjemność grać i nadal gram z wieloma wspaniałymi koleżankami i kolegami. Teatr mnie ukształtował zawodowo, wiele nauczył. Najwdzięczniej myślę o tych, którzy poza realizacją spektaklu, chcieli przekazać jeszcze wartości, uwrażliwić i dać nadzieję, że teatr jest czymś wielkim. Myślę o Stanisławie Ochmańskim - przyjacielu i nauczycielu teatru, Wiesławie Hejno - mistyku i filozofie teatru, Zdzisławie Reju - artyście teatru oraz o moim mężu Jarosławie, reżyserze świetnych spektakli, z którym od lat dzielimy teatralną pasję i niezmienne uczucie. Teatr to przede wszystkim wspaniali ludzie, bliskie relacje i przyjaźnie.
W.Ch.: Teatralna pasja nie jest w przypadku Pani jedyną. Ukończyła Pani podyplomowe studia, jest więc pani logopedą oraz wykładowcą, specjalizując się w logopedii, logopedii medialnej i nawet neurologopedii. Do tego pisze Pani wiersze, startując z powodzeniem w konkursach. Występuje Pani gościnnie, choćby z Filharmonią Kameralną imienia Witolda Lutosławskiego w Łomży. Nawet jeśli teatr jest dla Pani największą pasją, to nie wyklucza innych form aktywności, możliwości realizowania się w innych dziedzinach...?
Beata Antoniuk: Nie lubię nudy, stagnacji. Jako zodiakalny Bliźniak wciąż poszukuję, chcę być wciąż w ruchu i coraz więcej wiedzieć! Ważna jest droga, która nie ma horyzontu… A jeśli innym mogę dać radość i w czymś im pomóc, to jestem szczęśliwa… Z okazji mojego jubileuszu pozdrawiam Koleżanki i Kolegów z teatru, cieszę się, że od tylu lat mogę być z Wami! Pozdrawiam też Widzów i Przyjaciół teatru, dziękując za wierność, spotkania i wspólne doświadczanie teatru. Idę grać dalej!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: archiwum Teatru Lalki i Aktora, Marek Maliszewski (4lomza.pl)
30 lat na scenie Beaty Antoniuk