Muzyczne życzenia dla pań
Sympatyczny prezent z okazji Dnia Kobiet przygotowała dla pań Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego. Orkiestrę poprowadził holenderski dyrygent Joost Smeets, a solistami było trzech śpiewaków: tenor Sławomir Naborczyk, baryton Jakub Milewski i bas Piotr Lempa. Wykonali najpiękniejsze arie operowe i operetkowe, musicalowe przeboje oraz słynne neapolitańskie pieśni, a wszystkie obecne na koncercie kobiety otrzymały tulipany. – Zawsze obdarowujemy panie na Dzień Kobiet kwiatami, ale kwiaty zwiędną prędzej czy później, a wspomnienia po koncercie na pewno pozostaną na długo! – mówi Jakub Milewski.
Tu jak co roku nie było żadnej niespodzianki, bo bilety na koncert Filharmonii Kameralnej z okazji Dnia Kobiet rozeszły się błyskawicznie. Na sali były co prawda nieliczne puste miejsca, ale to dlatego, że niektórzy posiadacze biletów zrezygnowali z pójścia na koncert, obawiając się koronawirusa. I mają czego żałować, bo jak podkreśla Joost Smeets, był to długi, ale cudowny koncert. Dyrygent w roku ubiegłym zajął drugie miejsce na Międzynarodowym Konkursie Dyrygenckim w Bordighera we Włoszech, a jednym z jurorów był Jan Miłosz Zarzycki, który ufundował dla niego nagrodę w postaci poprowadzenia łomżyńskiej orkiestry. Urozmaicony, składający się aż z 18 pozycji, program, świetne wykonanie wokalno-instrumentalne, a do tego niespodzianki – nie trzeba nic lepszego, by przyjemnie spędzić wieczór.
– Miło jest dostawać kwiaty na Dzień Kobiet już trzy dni przed tym świętem! – mówi jedna z uczestniczek koncertu. Było też losowanie 10 egzemplarzy najnowszej płyty „Flute Essentials” łomżyńskich filharmoników, ale największe wrażenie i tak robiła muzyka. W pierwszej części było jeszcze dość poważnie, bo poza filmowymi szlagierami czy arią „Artystki z variete” z operetki „Księżniczka Czardasza” Imre Kálmána zabrzmiała też aria „A te l'estremo addio” z opery „Simon Boccanegra” Giuseppe Verdiego oraz aż trzy fragmenty słynnej opery „Eugeniusz Oniegin” Piotra Czajkowskiego. Piotr Lempa wcielił się w Gremina, Jakub Milewski zaśpiewał arię bohatera tytułowego, a Sławomir Naborczyk Leńskiego, a melomani byli zachwyceni i oczarowani.
– To bardzo ciekawe urozmaicenie tego koncertu na Dzień Kobiet i nie zdarza się to często, żeby w jego trakcie prezentować taki blok arii z jednej opery – mówi Sławomir Naborczyk. – Nas to oczywiście bardzo cieszy, tym bardziej, że dysponujemy różnymi głosami i dobrze się czujemy w takim repertuatrze. Po przerwie dominował już repertuar rozrywkowo-operetkowo-musicalowy.
Nie mogło więc zabraknąć popisowych arii jak „Twoim jest serce me” z operetki „Kraina uśmiechu” Franza Lehára (Sławomir Naborczyk), „Gdybym był bogaczem” z musicalu „Skrzypek na dachu” (Piotr Lempa) czy „Śnić sen” z musicalu „Człowiek z La Manchy” (Jakub Milewski), ale był to zaledwie wstęp do finału koncertu. Wielki przebój Jana Kiepury „Ninon, ach uśmiechnij się” oraz nieśmiertelne „O sole mio” były popisami Sławomira Naborczyka, na finał zaśpiewali zaś wszyscy soliści, ponownie sięgając po kolejny filmowy evergreen z repertuaru chłopaka z Sosnowca, to jest „Brunetki, blondynki”.
– Okazało się, że publiczność w Łomży jest taka, jaka była, czyli bardzo gościnna i ciepła – mówi Piotr Lempa, śpiewający tu wcześniej w roku 2010, podczas festiwalu Drozdowo-Łomża. – Dla nas to duży zaszczyt i ogromna przyjemność, że możemy tutaj wracać – teraz, kiedy sala Filharmonii będzie już za chwileczkę wyremontowana, mam nadzieję, że będziemy wracać tu częściej.
Imponowała też sama orkiestra: nie tylko w urokliwych walcach Johanna Straussa syna, otwierających każdą z części koncertu, ale szczególnie podczas „Perpetuum mobile op. 257” tegoż kompozytora, kiedy grała sama (koncertmistrz Piotr Sawicki), bo Joost Smeets wraz z solistami, wspierani przez Andrzeja Kujawę i Jana Miłosza Zarzyckiego, rozdawali paniom kwiaty.
– Bardzo się cieszę, że miałem okazję poprowadzić łomżyńską orkiestrę – mówi Joost Smeets. – Oczywiście było to dla mnie wyzwanie, bo czyniłem to po raz pierwszy, solistów też poznałem dopiero tutaj. Szybko nawiązaliśmy jednak tę nić porozumienia, pracowało nam się bardzo dobrze.
To nie jest wielka orkiestra, ale dzięki temu mogłem nawiązać kontakt z każdym muzykiem, dzięki czemu mieliśmy dobry feeling, dobry flow i świetną atmosferę. Publiczność też była bardzo ciepła i życzliwa, słuchała uważnie i wydaje mi się, że świetnie się bawiła!
Wojciech Chamryk