Zenek zaśpiewał „Pod ratuszem”
– Kabanos jest zawieszony i nie mam pojęcia czy kiedykolwiek cokolwiek coś jeszcze zrobi, ale Zenek żyje! – mówi Zenek Kupatasa. Dlatego frontman bardzo popularnego zespołu z powodzeniem realizuje karierę solową. W niespełna trzy lata wydał sześć płyt, myśli już o kolejnej, a do tego gra wiele koncertów. W niedzielny wieczór dotarł też do Łomży i w pubie „Pod ratuszem” zagrał jedyny w swoim rodzaju „karwa metal”, dopełniony największymi przebojami Kabanosa.
Kabanos był jednym z fenomenów polskiego rocka, grupą zaczynającą w głębokim podziemiu, która doczekała się popularności i występów na największych scenach. Zespół podczas swych koncertowych wojaży nie pomijał też Łomży, gdzie w latach 2013-17 zagrał aż cztery koncerty.
Było więc tylko kwestią czasu kiedy Zenek solo zawita tu znowu, tym bardziej, iż zawsze podkreślał, że woli koncerty w małych salach czy klubach.
– Bardzo lubię takie koncerty, gdzie bliskość odbiorcy jest dla mnie priorytetem – podkreśla Zenek Kupatasa. – Kiedy zaczęliśmy z Kabanosem grać bardzo duże koncerty, to one też oczywiście były piękne, bo do czegoś takiego się dąży, ale jednak był dystans pomiędzy nami i ludźmi, a tutaj nie ma takiego problemu: z każdym można porozmawiać, zrobić sobie zdjęcie. Solowo działam bardzo prężnie i wracam do tych początków Kabanosa, bo te koncerty przypominają mi to, co było kiedyś, kiedy przemierzaliśmy całą Polskę, grając malutkie koncerty gdzie się da, nawet w pizzeriach.
Tak też było w niedzielę: kameralnie i klimatycznie, z udziałem około 40. fanów Zenka i Kabanosa, od kilkuletnich dzieci do osób w średnim wieku, z liczną reprezentacją młodzieży.
Rozgrzał ich warszawski kwintet A Step Too Far, grający melodyjny metalcore z coverem Trivium na okrasę, a później sceną zawładnęli już Zenek Kupatasa w podwójnej roli wokalisty i gitarzysty, basista/showman Tomasz Antoniak i perkusista Michał „Mrufka” Jędras, syn Mirosława Jędrasa z kultowego Zacieru, grający również w tej formacji i wcześniej goszczący z nią w Łomży.
To jedyne w swoim rodzaju power-trio garażowego rocka postawiło na najnowsze utwory lidera, grając choćby „Kurka to koko”, „Pozdro dla kumatych” czy „Jednorożca”.
– Działam bardzo prężnie i dużo tej weny twórczej idzie w Zenka – mówi Zenek Kupatasa. – Wydałem sześć płyt, kolejna jest już ukończona i niebawem będziemy ją nagrywać. Każda kolejna płyta sprawia mi dużo radości i na tym się skupiam, bo nie wiem, ile będę to miał, taki motor do działania, że chcesz nagrywać, robić płyty i pokazywać coś publiczności. Nie wiem skąd to biorę, ale mam tych pomysłów bardzo dużo i jak się ich nazbiera od razu robię kolejną płytę. A jak już ją nagram to jaram się, słucham jej przez miesiąc i już mam pomysł na kolejną!
Zabrzmiały też „Dzieci” Elektrycznych Gitar, nie mogło też zabraknąć, entuzjastycznie przyjmowanych przez szalejącą publiczność, utworów Kabanosa: od zaczynającego koncert „Mamo, jest mi tu dobrze”, poprzez „Klocki”, „Baleron w kartoflach pod keczupem”, dedykowane zespołowi The Bill, grającemu „Pod ratuszem” dzień wcześniej „Jesteśmy debilem” aż do ostatniego bisu w postaci „Buraków”. – Broń Boże nie odcinam się od swojej twórczości – wyjaśnia Zenek Kupatasa. – Na początku te moje koncerty solowe wyglądały tak, że w Kabanosie grałem tylko Kabanosa, a w Zenku tylko Zenka, ale i ludzie i tak chcieli usłyszeć coś Kabanosa. Było nawet tak, że w Iławie pewna kobieta ganiała za mną po klubie, dlaczego nie zagrałem „Serca”, bo to jest przecież mój numer. I w końcu stwierdziłem, że trzeba to połączyć i zacząłem te utwory wdrażać, Niesamowite jest to, że napisałem te kawałki na gitarze, ale nigdy ich nie grałem – grali to chłopaki, a ja latałem sobie z mikrofonem. Jeszcze dwa lata temu nie przypuszczałem, że będę w stanie jednocześnie zagrać i śpiewać. Natomiast teraz łapię się na tym, że rzeczy, które sprawiały mi trudności na początku, są teraz dla mnie banalnie proste – zaczynam nawet grać gitarowe melodyjki, bo solówkami jeszcze bym tego nie nazwał.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka – Chamryk