Przejdź do treści Przejdź do menu
sobota, 21 grudnia 2024 napisz DONOS@

piątek 2.09.2005

Gazeta Współczesna - Tak się nie da pracować! Gazeta Współczesna - Złapał za ręce, wypchnął za drzwi Gazeta Wyborcza - Czas grzybiarzy Gazeta Wyborcza - Afery piłkarskiej na Podlasiu cd. Kurier Poranny - 4,30, 4,40, 4,50 - ceny bez końca

Gazeta Współczesna - Tak się nie da pracować!
Lekarze oddziału wewnętrznego ze Szpitala Miejskiego nie godzą się na skrócenie dyżurów, jakie z powodów oszczędnościowych wprowadza dyrektor placówki. Liczą się nawet z rezygnacją z pracy. – Nie mogę w tej sytuacji wziąć odpowiedzialności za oddział – tłumaczy ordynator Robert Puchalski. – Zalecenia dyrektora kompletnie dezorganizują pracę oddziału.
Protest lekarzy jest wynikiem programu oszczędnościowego, jaki zaproponował Przemysław Chrzanowski, prezes spółki komunalnej Szpital Miejski. W czwartek ordynatorzy oddziałów zambrowskiego szpitala otrzymali dyspozycje w sprawie opracowania grafików dyżurów na wrzesień. Wynika z nich, że należy skrócić czas nocnych dyżurów o cztery godziny.
– Wiedząc o planowanych zmianach, napisaliśmy dyrektorowi, że się nie zgadzamy na nie – zaznacza Puchalski. – Podobne pisma wystosowały też inne oddziały, dziecięcy i ginekologiczno-położniczy. Nie widzimy możliwości pracy w tym systemie.
Praca według nowego grafiku dyżurów oznacza, że przez pół miesiąca oddział wewnętrzny będzie pozbawiony jednego lekarza. „Brakujące” godziny dyżuru mają być bowiem doliczone do urlopu. Każdy z lekarzy dostanie trzy dni wolnego. Jeżeli doliczy się do tego dwumiesięczne szkolenie w klinikach, niezbędne podczas uzyskiwania specjalizacji oraz urlopy planowane, wychodzi, że stałą obsadę oddziału będzie zapewniał ordynator i dwóch lekarzy, zamiast – jak do tej pory – czterech.
więcej : Gazeta Współczesna - Tak się nie da pracować!

Gazeta Współczesna - Złapał za ręce, wypchnął za drzwi
– Jeszcze nikt w życiu nie potraktował mnie tak źle jak naczelnik sekcji prewencji w kolneńskiej komendzie – żali się Urszula Lenda. – Policjant miał prawo wyprowadzić kobietę, bo nie słuchała poleceń – uważa Andrzej Choromański, komendant KPP w Kolnie.
19-letni syn Urszuli Lenda został wezwany na komendę. Rzekomo jadąc na motorze 14 sierpnia, wyprzedzał inny pojazd w niedozwolonym miejscu.
– Dostał wezwanie na 8 rano. Poszłam z synem, bo wiem, że tego dnia nie jeździł motorem – opowiada Urszula Lenda. – Okazało się, że mamy przyjść za dwie godziny.
Po godzinie 10 oboje jeszcze raz przyszli na policję. Przyjęła ich funkcjonariuszka i zaczęli wyjaśniać sprawę.
– Nagle wpadł naczelnik. Stawiał synowi zarzuty. Chciałam, żeby przedstawił dowody, a wtedy zaczął pytać kim jestem i kazał mi wyjść – mówi wzburzona kobieta. – Tłumaczyłam, że funkcjonariuszka mnie zaprosiła i że nie wyjdę. Krzyczał, że mnie wyrzuci. Potem złapał za ręce i siłą wyciągnął z fotela, a potem wypchnął aż do recepcji.
Mimo, że od zdarzenia minęło już kilka dni, kobieta z trudem powstrzymywała łzy, opowiadając o wizycie na komendzie.
więcej: Gazeta Współczesna - Złapał za ręce, wypchnął za drzwi

Gazeta Wyborcza - Czas grzybiarzy
W lasach prawdziwy wysyp grzybów, a w szpitalach pierwsze ofiary zatruć
Na szczęście na razie są to pacjenci tylko z zaburzeniami żołądkowymi.
- Stwierdziliśmy m.in. zatrucie wieruszką, grzybem, który nie jest śmiertelny, ale działa bardzo toksycznie na wątrobę - mówi dr Paweł Radom ze szpitala zakaźnego w Łomży. - Ale w ciągu ostatnich lat mieliśmy przypadki śmierci. Po zjedzeniu muchomora sromotnikowego zmarły trzy osoby.
Dr Radom twierdzi, że jest to zatrucie trudne do zdiagnozowania, bo pierwsze objawy występują dopiero po upływie doby od chwili zjedzenia, a nawet później. Często jest już za późno na ratunek:
- Wszystko zależy od ilości zjedzonych grzybów. Jedynym ratunkiem jest płukanie żołądka i jelit. Domowy sposób ratunku? Spowodować wymioty.
Najniebezpieczniejsze są gatunki trujące mylone z jadalnymi. Najczęstszą przyczyną zatruć jest właśnie muchomor sromotnikowy, który wygląda identycznie jak pieczarka lub gołąbek.
- W wielu rejonach kraju ten grzyb określa się jako "leśną śmierć" - mówi dr Andrzej Szczepkowski, mykolog z Warszawy. - Zjedzenie tylko jednego sromotnika może się skończyć śmiercią. Na dodatek późną jesienią zmienia kolor kapelusza i udaje pospolitą zielonkę.
więcej: Gazeta Wyborcza - Czas grzybiarzy

Gazeta Wyborcza - Afery piłkarskiej na Podlasiu cd.
Arbiter Adam Jarocki o tym, że namawiano go do stronniczego prowadzenia meczu informował Henryka Szpiczkę z władz sędziowskich. Szpiczko przekazał to Henrykowi Pasierskiemu z zarządu Podlaskiego Związku Piłki Nożnej. Dlaczego nic w tej sprawie nie zrobiono?
Przypomnijmy, od czego zaczęło się zamieszanie. Jarocki pisał na stronie internetowej Olimpii Zambrów (http://olimpia_zambrow.boo.pl) m.in. o tym, że bardzo źle się dzieje w środowisku sędziowskim na Podlasiu. Ale przede wszystkim przekazał, że Dariusz Groszfeld (referent obsady sędziowskiej) namawiał go do stronniczego (na korzyść gości) prowadzenia meczu piątej ligi między Cresovią Siemiatycze a Krypnianką Krypno 23 maja 2004 r. Groszfeld miał skontaktować go z działaczem Krypnianki i obaj powoływali się ponoć na Witolda Dawidowskiego, prezesa Podlaskiego ZPN.
We wtorek w tej sprawie odbyło się nadzwyczajne zebranie zarządu Podlaskiego ZPN. Nie było na nim Groszfelda, który wcześniej potwierdził, że przed wspomnianym meczem spotkał się z Jarockim, ale po to, by "zwrócić mu uwagę na zbyt gospodarskie prowadzenie spotkań". Sędzia piłkarski nie potrafił wskazać działacza Krypnianki, z którym miał się spotkać 15 miesięcy wcześniej. Nie potwierdził też i nie wskazał dowodów na inne zarzuty, które stawiał w internecie. Powtórzył jednak, że Groszfeld namawiał go do stronniczego prowadzenia meczu. Jarocki stwierdził też, że informował o tym od razu ówczesnego sekretarza wydziału sędziowskiego - Henryka Szpiczkę (obecnie członek komisji licencyjnej w Podlaskim ZPN).
więcej: Gazeta Wyborcza - Afery piłkarskiej na Podlasiu cd.

Kurier Poranny - 4,30, 4,40, 4,50 - ceny bez końca
Tak drogo jeszcze nie było - za litr benzyny na stacjach musimy dziś zapłacić już około 4,30 zł. Ale to nie koniec - Lotos i PKN Orlen wczoraj podniosły ceny benzyny o 10 groszy. Dziś może być następna podwyżka - o kolejne 10 groszy.
Wczoraj na białostockich stacjach mogliśmy kupić paliwo jeszcze po starych cenach: w Orlenie - Pb 95 - 4,33 zł i ON - 3,87 zł, zaś w Lotosie: Pb 95 - 4,29 zł, ON - 3,87 zł. Jak usłyszeliśmy na stacji Orlenu, tydzień jeszcze się nie skończył i nie można wykluczyć, że najtańsza benzyna będzie o 10 groszy droższa.
Podwyżka?
- W tym tygodniu mogą być kolejne podwyżki, nawet dzień po dniu. Na rynkach ropa spadła w czwartek do 69 USD za baryłkę, ale produkty gotowe nadal drożeją i to jest złe - mówi "Porannemu" Urszula Cieślak, analityk biura Reflex.
Jej zdaniem, to wszystko prze huragan "Katrina", który zmusił osiem rafinerii znad Zatoki Meksykańskiej do wstrzymania pracy. - W USA spadło wydobycie ropy i produkcja, a Europa to wykorzystuje - tłumaczy Urszula Cieślak.
więcej: Kurier Poranny - 4,30, 4,40, 4,50 - ceny bez końca


 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę